20022410
20022410


28 maja w I LO trwały jeszcze ustne matury. Na wchodzących do szkoły starszych panów czekali uczniowie. Uprzejmie wskazywali drogę do sali na pierwszym piętrze. Każdą osobę pojawiającą się w drzwiach klasy witają zaciekawione spojrzenia rówieśników.Mieczysław Korbasiewicz, wieloletni prezes KS ROW Rybnik, w klapę marynarki wpiął swoje zdjęcie z czasów nauki w gimnazjum. Szczupła sylwetka w sportowej koszulce, bujna czupryna. – Z moją klasą XIb jestem w stałym kontakcie, ale z niektórymi kolegami z XIa nie widzieliśmy się dobrych kilkadziesiąt lat. Nie wiedzą, jak wyglądam, ale na pewno pamiętają, jak wyglądałem. Po tym zdjęciu mnie poznają – wyjaśnia.Na biurku leżą odszukane w szkolnym archiwum dzienniki klasowe i arkusze ocen. Kolejni starsi panowie podchodzą, ubierają okulary i wertują pożółkłe już strony. Ktoś żartuje: Zaraz sprawdzimy, kto gdzie należał, kto do ZSMP, a kto do Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej.– Zebraliśmy się szybko. W ciągu dwóch, trzech dni ustaliłem wszystkie adresy, łącznie z adresami kolegów mieszkających za granicą. Datę spotkania ustaliliśmy najpierw z arcybiskupem, potem rozesłaliśmy do wszystkich listy. Ja zebrałem XIa, a kolega Korbasiewicz XIb. Z żyjących przyjechali prawie wszyscy. Nie mógł przyjechać niestety Leszek Herz, bratanek profesora Kazimierza Hertza, jednej ze sław tej szkoły. Mieszka w Warszawie, był aktorem Teatru Dramatycznego. Teraz jest na emeryturze, ale musiał wyjechać za granicę. Przysłał nam za to list, a właściwie cały esej. Jest tego kilkanaście stron, później to przeczytamy – mówi Zygmunt Stęchły.Nie przyjechał też Eryk Adamczyk. Jest kierownikiem Katedry Medycyny Weterynaryjnej na Uniwersytecie Wrocławskim i właśnie we wtorki ma wykłady ze studentami.– Z naszej klasy tylko jeden kolega nie poszedł na studia, a przecież w tamtych czasach już sama matura to było coś. Jeden z kolegów napisał w liście: „Przyjadę oczywiście, bo w tym gronie już się pewnie więcej nie spotkamy. To taka przykra prawda, ale nic na to nie poradzimy. Mieliśmy wspaniałych profesorów. Nie przeszkadzało im, że o wielu rzeczach nie można było wtedy nawet wspomnieć, chociażby o Katyniu. Mimo wszystko ci ludzie potrafili nas wychować i wpoić nam wartości uniwersalne – dodaje mecenas Stęchły.– Mam nadzieję, że przez najbliższe chwile będziecie się tu czuć tak dobrze, jak przed 50 laty – mówił, witając absolwentów z rocznika ’52 dyrektor I LO Tadeusz Chrószcz. Zaprosił już jubilatów na 28 września, na dzień obchodów jubileuszu 80-lecia szkoły.– Z tamtego grona nauczycielskiego nikt już nie żyje. Padają kolejne nazwiska: profesor Mańka, Libura, Jochemczyk, Dublewski, Herz, Mazurkiewicz...Za biurkiem staje Eugeniusz Słupik, otwiera dziennik z maturalnej klasy – XIa, nazywanej dojeżdżającą, bo w dużej mierze tworzyli ją uczniowie spoza Rybnika. Po lewej stronie lista uczniów, po drugiej plan klasy – układ ławek z przypisanymi do nich nazwiskami. Rozpoczyna sprawdzanie obecności.– Jestem nadal kawalerem – przyznaje z uśmiechem Leon Ciemięga. Chwali uroki życia na emeryturze.– Powiedz lepiej, w którym banku trzymasz te pieniądze – dokazują koledzy.Wstają kolejne osoby, opowiadają o tym, co robiły po maturze, o pracy zawodowej, o rodzinie. Każde nazwisko to osobna biografia, osobna historia. Henryk Fojcik przez całe życie pracował w biurach projektowych. Teraz mieszka w Niemczech. Na klasowe spotkanie przyjechał z żoną Lidią, którą poznał jeszcze w latach szkolnych. – Jest tak zazdrosna, że nie chciała go tu puścić samego – słychać żartobliwy komentarz. – Jesteś tam Niemcem czy Polakiem? – pada nagle całkiem poważne pytanie. – Naturalnie Polakiem!Stanisław Kozielski przez 40 lat uczył matematyki w szkole w Giżycku na Mazurach. Zbigniew Młyński przez całe dorosłe życie pracował w fabryce włókienniczej w Andrychowie; rozpoczynał tam pracę jako mistrz, kończył jako dyrektor całego zakładu. Kazimierz Frączek jest wykładowcą Politechniki Warszawskiej, wcześniej przez długie lata szefował ośrodkowi badawczo-rozwojowemu Petrochemii Płockiej.– Ożeniłem się z koleżanką z urszulanek... – mówi Henryk Słonina.– Przypomnij nam, jak ona miała na imię – prosi arcybiskup.– Halina.– Pamiętam, taka śliczna blondynka – wspomina Leon Ciemięga, klasowy stary kawaler.Wywołano wreszcie Damiana Zimonia. Arcybiskup opowiedział, jak odwiedzał w Katowicach schorowanego już profesora Kazimierza Herza i jak będąc proboszczem tamtejszego kościoła Mariackiego, wyprawił mu pogrzeb.Wspominano też zmarłych, m.in. „Acię” – Franciszka Musiolika, który najlepiej w całej szkole grał w piłkę i występował w barwach Concordii Knurów.– XIa nas bije na łeb, na szyję. Mają jednego arcybiskupa i trzech profesorów, my nie mamy nawet jednego księdza – mówi z uśmiechem ktoś z XIb. Z 29-osobowej klasy zostało ich 22. Ich wychowawczynią była matematyczka Hanna Hanisz, nazywana przez uczniów „Cyfrą”.– Z naszą klasą spotykaliśmy się 5, 20, 35 i 40 lat po maturze. Od 10 lat obowiązuje żelazna zasada: w pierwszą sobotę września o 10.00 choćby nie wiem co się działo, spotykamy się pod „starym” kościołem. Potem wsiadamy do samochodów i jedziemy do Koniakowa do mojego domku, gdzie mam 16 miejsc noclegowych – opowiada Mieczysław Korbasiewicz. – Nasza klasa była dobrze zorganizowana. Teraz, po 50 latach, można to powiedzieć: nasz polonista profesor Dublewski napisał nam opracowanie jednego z przypuszczalnych tematów. Pamiętam do dziś – Pierwiastki rewolucyjne w twórczości Adama Mickiewicza. Dał nam to swoje wypracowanie dzień przed maturą. Do późnej nocy w mieszkaniu jednego z kolegów przepisywaliśmy je na ściągi. Nie wiem, skąd profesor wiedział, ale faktycznie był taki temat na maturze. W czasie egzaminu niektórzy strasznie się męczyli, bo chcieli przepisać wszystko. W wypracowaniu profesora było chyba z 50 cytatów, sam wykorzystałem chyba sześć.Nie mogło zabraknąć wspomnień o samej maturze.– Ustne egzaminy z fizyki, matematyki, nauki o społeczeństwie i z historii zdawaliśmy jednego dnia.Wszyscy profesorowie wpajali nam dyscyplinę, uczciwość, patriotyzm, porządek. Dla nich to była misja, nie tylko nauczanie – mówi Zbigniew Młyński.Po spotkaniu w szkole złoci maturzyści przeszli do kościoła Matki Boskiej Bolesnej, gdzie ks. abp Damian Zimoń odprawił uroczystą mszę. Modlono się za zmarłych nauczycieli i wychowanków I LO. Po mszy starsi panowie spotkali się w jednej z rybnickich restauracji.

Komentarze

Dodaj komentarz