Hobby dla majętnych


Temat rolnictwa ekologicznego pojawił się nieprzypadkowo. Działająca od 1997 roku Agencja Rozwoju Rolnictwa i Przemysłu Przetwórczego Regionu Raciborskiego, zajmująca się m.in. tego typu uprawami, przygotowała sprawozdanie z dotychczasowych rezultatów. Okazało się, że zaledwie dwóch rolników z powiatu raciborskiego, konkretnie z Bieńkowic i Pietraszyna, zadeklarowało chęć przestawienia swojego gospodarstwa na ekologiczne. Jest to zaledwie ułamek promila, biorąc pod uwagę fakt, że w powiecie jest około 3,5 tys. gospodarstw. Podobnie jest w całej Polsce – na gospodarkę naturalną zdecydowało się 183 rolników, a w województwie śląskim ośmiu. Tylko 0,2 proc. gruntów rolnych w Polsce to areały ekologiczne (dla porównania – w Austrii ponad 40 proc.). Zdaniem Mariusza Thomasa, prezesa zarządu agencji, rolników odstrasza przede wszystkim niepewność o wydajność ekologicznych upraw: – Tutaj nie ma mowy o jakiejkolwiek chemii. Wiadomo, że właśnie dzięki niej uzyskuje się dobre zbiory. Bez chemicznych nawozów i środków ochrony roślin wydajność na pewno spadnie, co skończyłoby się gorszymi plonami i w rezultacie niższymi dochodami ze sprzedaży.Kolejną sprawą są koszty. Uprawy ekologiczne, z powodu większych nakładów pracy, są droższe. Tym samym i płody rolne musiałyby mieć wyższą cenę. Już teraz rolnikom trudno sprzedać zboża czy mięso. Co dopiero, gdyby musieli wejść na rynek ze zdrowszą, ale droższą żywnością ekologiczną. Ponadto od zamiaru przestawienia gospodarstwa do realizacji jeszcze długa droga, co również skutecznie zniechęca rolników. Sama zmiana rodzaju upraw trwa dwa lata. Potem gospodarz musi uzyskać certyfikat np. Polskiego Towarzystwa Rolnictwa Ekologicznego czy Stowarzyszenia Producentów Żywności Metodami Ekologicznymi „Ekoland”. Ponadto nie ma żadnej gwarancji, że poniesione nakłady się zwrócą.– Wszystko i tak zależy od tego szarego człowieka, który kupuje płody. Jak będzie mieć do wyboru kartofle po złotówce czy ekologiczne po trzy złote, to wiadomo, co wybierze. W temacie rolnictwa ekologicznego nic się nie zmieni, jeśli nie będzie odgórnych regulacji, np. gwarancji rządowych na ceny ekologicznej żywności. Wówczas rolnikom opłacałoby się ją produkować, a ludziom kupować – mówi Tadeusz Kozioł, przewodniczący komisji rolnictwa Rady Powiatu Raciborskiego.Skąd zatem stwierdzenie, że właśnie w rolnictwie ekologicznym nasi gospodarze mogliby skutecznie konkurować z rolnikami unijnymi? Paradoksalnie wynika to z ich nie najlepszej kondycji finansowej:– Gdyby rolnicy byli bogatsi, kupowaliby więcej nawozów sztucznych, dzięki którym uzyskiwaliby jeszcze lepsze plony. Ale ponieważ środki chemiczne wciąż drożeją, ograniczają ich zakupy. W efekcie ich uprawy są „czystsze” ekologicznie – stwierdza prezes agencji.Dodaje, że gospodarka naturalna powinna iść w parze z agroturystyką. Wówczas rolnicy mieliby dodatkowe źródło dochodów. Wszystko zależy jednak od doinwestowania. W innym przypadku rolnictwo ekologiczne będzie niemal hobby, na które zdecydują się nieliczni, majętni gospodarze.

Komentarze

Dodaj komentarz