Czy rzeczywiście niewielu kierowców wie, co oznacza znak strefa zamieszkania?
Czy rzeczywiście niewielu kierowców wie, co oznacza znak strefa zamieszkania?


Strefa zamieszkania na ul. Wolnej obowiązuje na odcinku około 1 kilometra, od skrzyżowania z Sienkiewicza do krzyżówki z Ligocką. Droga jest szeroka i z dobrą nawierzchnią, więc niewielu szoferów zwraca uwagę na znak, który oznacza, że piesi mają pierwszeństwo przed pojazdami, a prędkość ograniczona jest do 20 km na godzinę. – Dziwię się, że strefę wytyczono akurat w tym miejscu, skoro ul. Wolna liczy około 4 km, a na innych jej odcinkach znajduje się znacznie więcej domów niż w rejonie skrzyżowań z Sienkiewicza i Ligocką – zauważa pan Piotr. Jak wyjaśnia Krzysztof Jaroch, rzecznik magistratu, strefę wprowadzono dlatego, że przy wyjeździe z dróg podporządkowanych widoczność jest mocno ograniczona, a brakuje środków finansowych na inwestycje poprawiające bezpieczeństwo.
Mieszkańcy potwierdzają jego słowa. – Kierowcy jeżdżą jak wariaci, bo droga jest prosta i szeroka, więc w sumie nie ma się czemu dziwić – mówi pani Krystyna. – Niektórzy zwracają uwagę na ten znak, ale większość nie cofa nogi z pedału gazu. Widoczność jest tu ograniczona przez domy, więc trudno stąd wyjechać – stwierdza pan Kazimierz. Pan Józef zauważa jednak, że policjanci ścigają kierowców, którzy przekraczają dozwoloną prędkość nawet o kilka kilometrów. – Może wystarczyłyby pouczenia, bo niewielu szoferów wie, co oznacza strefa zamieszkania – przypuszcza nasz rozmówca. Sierż. szt. Ryszard Czepczor z wydziału ruchu drogowego Komendy Miejskiej Policji w Rybniku wyjaśnia, że patrole w strefie pojawiły się na prośbę mieszkańców.
– Ponad 40 osób z ulic Wolnej oraz Sygnały i Fabrycznej wnioskowało o pomiary prędkości jazdy – informuje sierż. szt. Czepczor. Jak podkreśla, mundurowi starają się reagować na każde doniesienie o łamaniu prawa, bo to w końcu ich zadanie, a mandaty otrzymali tylko ci, którzy mieli na liczniku ponad 50 km na godzinę. – Gdybyśmy ustawili radar na mniejszą wartość, to zakorkowalibyśmy całą drogę – twierdzi sierż. szt. Czepczor i dodaje, że tłumaczenie się nieznajomością znaków jest żadne.



Stróże prawa twierdzą, że kierowcy, który usprawiedliwiają się nieznajomością znaków i przepisów, powinni się wstydzić. – Nawet jak wyjeżdżamy za granicę, to powinniśmy znać i respektować przepisy obowiązujące w danym kraju. A na kursach prawa jazdy w Polsce nie uczą przepisów austriackich, niemieckich czy czeskich, tylko polskich – podkreśla Ryszard Czepczor. (Amis)

Komentarze

Dodaj komentarz