Bogdan Kloch prezentuje zdjęcie rynku z września 1939 roku
Bogdan Kloch prezentuje zdjęcie rynku z września 1939 roku

Jej treść stanowi w zasadzie treść 12 referatów wygłoszonych na spotkaniu.
Jak zaznaczył dr Bogdan Kloch, dyrektor muzeum, książka jest zaczynem do dyskusji o historii miasta i powiatu w trudnych czasach wojny. Jej atutem jest szerokie spektrum tematów, które podjęli historycy, reprezentujący różne środowiska, i niezależni badacze. Mocną stroną są aż cztery teksty poświęcone zagadnieniom gospodarczym i tematom rzadko podejmowanym w badaniach naukowych. Trzy traktują o wydarzeniach z września 1939, a jeden ukazuje w zupełnie nowym świetle przebieg walk o Rybniku w pierwszym dniu wojny.

Bez logiki
Chyba największe poruszenie wywołał pierwszy referat Janusza Ryta z Pszczyny i Grzegorza Bębnika z Katowic, poświęcony walkom o Rybnik w pierwszym dniu wojny, ale też hitlerowskiej dywersji i reakcjom ludności na wkroczenie wojsk niemieckich. – Struktury obronne ze sobą konkurowały, logiki w tym nie było żadnej – mówił Janusz Ryta. Opowiadał o utrąconej przez wojsko oddolnej inicjatywie tworzenia na ziemi rybnickiej i wodzisławskiej oddziałów samoobrony powstańczej. Ze względów propagandowych i politycznych pozwolono na ich powstawanie, ale robiono wszystko, by ich wartość bojowa była niewielka.
Grzegorz Bębnik mówił głównie o niemieckich działaniach dywersyjnych, a niemalże m bohaterem jego wręcz sensacyjnego referatu został rybniczanin, oficer rezerwy Walter Wollny lub Wolny. Był synem właściciela młyna, urodził się w sierpniu 1910 roku. W 1932 ukończył tu państwowe gimnazjum (dzisiejsze I LO im. Powstańców Śl.) i rozpoczął studia na Wydziale Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego. Badacze ustalili, że 1 września 1939 roku jako dowódca plutonu ckm zajmował ze swoimi żołnierzami stanowisko w pierwszej linii obrony w okolicach ul. Raciborskiej.

Zmienił front
Wszystko wskazuje na to, że nie tylko wraz ze swoimi ludźmi i jeszcze jednym plutonem przeszedł na stronę hitlerowców, ale również zastrzelił polskich saperów, próbujących wysadzić wiadukt kolejowy nad drogą z Raciborza. Jego gruzy miały zatrzymać kolumnę niemieckich czołgów, która w tej sytuacji bez większych przeszkód wjechała do miasta. Zdaniem autorów w całej kampanii wrześniowej na Górnym Śląsku nie było tak spektakularnego przypadku zmiany frontu. W grudniu 1940 roku Wollny lub Wolny ożenił się w Rybniku z Jadwigą Paluch. Badacze przypuszczają, że wkrótce został powołany do służby w Wehrmachcie.
Bogdan Kloch pokazał uczestnikom konferencji nowo pozyskane historyczne zdjęcia pozujące rynek w pierwszych dniach września 1939 roku. Zaskakujące są różnice między tym, co przedstawiają, a znanymi do tej pory relacjami świadków, które mówiły o dużej liczbie hitlerowskich flag. Na czterech zdjęciach, pokazujących praktycznie cały rynek widać ledwie dwie. Najbardziej drażliwą kwestią poruszoną przez dwójkę autorów jest jednak kwestia reakcji rybniczan na wkroczenie wojsk niemieckich. W swoim referacie piszą krótko: fakt entuzjastycznego wręcz przywitania wkraczających niemieckich oddziałów wydaje się dziś niemożliwy do zakwestionowania. Mówią o tym zarówno autorzy niemieccy, jak i polscy.

Nic nadzwyczajnego
Grzegorz Bębnik zwracał uwagę, że w ówczesnych realiach Górnego Śląska nie było to nic nadzwyczajnego. Mówił o rozwarstwieniu ludności i licznej grupie mieszkańców, która nie deklarowała się ani po polskiej, ani po niemieckiej stronie. Zwracał też uwagę na panujące wtedy na Śląsku bezrobocie i problemy ekonomiczne, które nie sprzyjały budowaniu więzi z polską macierzą. To naukowcy decydują o tematach, które zgłębiają, więc wciąż pozostają zagadnienia czekające na rzetelne opracowanie. Sam dr Kloch stwierdził nikłe zainteresowanie historyków wydarzeniami roku 1945, stawiając tezę, że wróży to w przyszłości rewizję dotychczasowego stanu badań.
Dziś to praktycznie biała plama, niewiele wiemy i niewiele napisano o końcu wojny, o wkroczeniu wojsk radzieckich i o ewentualnych zbrodniach, które się tu wtedy dokonały. Nie wiadomo nawet, ilu ludzi zginęło w Rybniku i w okolicy. Brakuje też opracowań na temat służby wojskowej rybniczan i mieszkańców powiatu rybnickiego. Jak więc widać, najnowsza publikacja muzeum wcale nie wyczerpuje tematu sformułowanego w jej tytule choć stanowi istotny krok w tym kierunku. Książka obejmuje swoim zasięgiem ówczesny duży powiat rybnicki, a zatem większość dzisiejszych miast naszego regionu: Jastrzębie, Wodzisław, Żory, Czerwionkę-Leszczyny, Radlin, Rydułtowy i Knurów.



Oddziały samoobrony powstańczej postawiono w wyjątkowo trudnej sytuacji. Nie wydawano im broni albo wydawano ją bez amunicji. Oddziały wodzisławskie otrzymały i jedno, i drugie, ale w dniu wybuchu wojny okazało się, że karabiny są austriackie, a naboje włoskie, więc o użyciu tej broni nie było mowy. (WaT)

1

Komentarze

  • młody A jak to było z "volkslistą"? 25 marca 2009 17:56Czy Ślązacy automatycznie byli na nią wciągani, czy też zapisywano się dobrowolnie? Kiedyś kolega, który w latach '80 uciekł do Niemiec, opowiadał, że w obozie przejściowym 70% ludzi z Rybnika i okolicy starało się o obywatelstwo na podst. volkslisty podpisanej przez przodków.

Dodaj komentarz