W środę 11 listopada w Raciborzu zmarł 2,5 miesięczny chłopczyk. Dramat rozegrał się rano w jednym z mieszkań przy ul. Ocickiej. Pogotowie do dziecka wezwała matka, kiedy kilkanaście minut po godzinie 8 zauważyła, że leżący w łóżeczku synek nie oddycha i zaczyna sinieć.
Matka najpierw sama reanimowała dziecko, potem zadzwoniła na pogotowie. Ekipa ambulansu zjawiła się po kilku minutach i od razu podjęła reanimację. Lekarz i ratownicy medyczni przez ponad 1,5 godziny starali się przywrócić dziecku oddech. Niestety reanimacja się nie powiodła i lekarz stwierdził zgon chłopczyka. Na miejsce, do prowadzenia dalszych czynności wezwano policję i prokuratora. Śledczy ustalili, że gdy doszło do tragedii w mieszkaniu była tylko matka z czwórką dzieci. Jej mąż przebywa za granicą gdzie pracuje. Z zeznań matki wynika, że chłopczyk żył jeszcze 1,5 godziny wcześniej - wtedy kobieta karmiła niemowlę. Poinformowała też, że maluch chorował na zapalenie ucha i brał antybiotyki.
Na razie nie wiadomo jaka była przyczyna nagłej śmierci niemowlaka. Ma to wyjaśnić sekcja zwłok chłopczyka, której przeprowadzenie zarządził prokurator. Jej wyniki powinny być znane pod koniec tygodnia.
Komentarze