Łukasz M. twierdzi, że policja przekroczyła granice przymusu bezpośredniego / Dominik Gajda
Łukasz M. twierdzi, że policja przekroczyła granice przymusu bezpośredniego / Dominik Gajda

Łukasz M. złożył w prokuraturze zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez policjantów. Ci postawili mu zarzuty naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariuszy oraz ich znieważenia. Obie sprawy są w toku.
Jastrzębianin Łukasz M. przyznaje, że za policją nie przepada. W niedzielę nad ranem (25 kwietnia) wracał z dyskoteki w Rybniku. Na placu Wolności chciał coś zjeść w budce z kebabami. Zauważył samochód policyjny. Z głupoty, jak twierdzi, pokazał im środkowy palec.
– Samochód zatrzymał się, wybiegło z niego dwóch policjantów. Skuli mi ręce i wciągnęli do środka. Próbowałem dowiedzieć się, dlaczego jestem zatrzymany. Nie otrzymałem żadnej odpowiedzi. Na komendzie policjanci rzucili mnie na ziemię twarzą do podłogi. Cały czas miałem skute z tyłu ręce kajdankami. Próbowali zmusić mnie do tego, bym ich przeprosił za zniewagę – twierdzi jastrzębianin. Na miejsce przyjechał lekarz pogotowia. – Zapytał mnie tylko, czy biorę jakieś leki. Nawet nie podszedł do mnie – relacjonuje Łukasz M.
Twierdzi, że prawdziwy dramat rozpoczął się po wyjściu lekarza.
– Jeden z policjantów zaczął mnie kopać po plecach i po głowie. Przygniatał mi butem głowę do podłogi. Drugi z policjantów wyzywał mnie od ciot, głupków, świrów – twierdzi. Mówi, że odniósł obrażenia głowy, kręgosłupa oraz prawego barku. – Kilka razy prosiłem o wizytę lekarza bądź możliwość sporządzenia obdukcji. Oficer dyżurny poinformował mnie, że mojemu życiu nie zagraża niebezpieczeństwo i do lekarza mogę iść po wyjściu z komendy – mówi.
Został wypuszczony w poniedziałek. I wtedy też poszedł do lekarza. Biegły sądowy z zakresu chirurgii urazowo-ortopedycznej stwierdził m.in. w okolicy czoła głębokie otarcie skóry, pokryte suchym strupem, obrzęki skóry i bolesność palpacyjną. Lekarz sklasyfikował te obrażenia jako powodujące naruszenie czynności narządów ciała poniżej siedmiu dni. W czwartek (29 kwietnia) Łukasz M. złożył zawiadomienie w prokuraturze.
Policja przedstawia zupełnie inną wersję wydarzeń. Twierdzi, że Łukasz M. został zatrzymany, bo relacji operatora monitoringu wynikało, że próbuje otwierać zaparkowane na placu Wolności samochody. – Na widok policjantów mężczyzna w charakterystycznym geście pokazał środkowe palce w obu rękach, używał wulgaryzmów pod adresem policjantów. Funkcjonariusze doprowadzili go do komendy w celu ustalenia jego tożsamości, gdyż na miejscu nie chciał podać danych personalnych. W komendzie został wylegitymowany. Cały czas wyzywał i obrażał policjantów. W pewnym momencie zaczął ich opluwać i gryźć. Groził, że wszystkim opowie, jak to policjanci go pobili i okradli. Wezwano pogotowie, gdyż mężczyzna próbował głową uderzać w ściany. Lekarz nie stwierdził żadnych przeciwwskazań do osadzenia agresywnego jastrzębianina w izbie zatrzymań – relacjonuje Aleksandra Nowara, rzecznik prasowa rybnickiej policji.
W pomieszczeniu, w którym doszło do incydentu, nie ma monitoringu. Kamery są tylko w izbie zatrzymań. Mężczyznę nie poddano badaniu na trzeźwość. Policja twierdzi, że był pijany. Łukasz M. zarzeka się, że był trzeźwy.
– Postawiliśmy mu zarzuty naruszenia nietykalności cielesnej policjantów oraz ich znieważenia. Grozi mu kara pozbawienia wolności do trzech lat – informuje Aleksandra Nowara. Dodaje, że oskarżenia pod adresem policjantów są dość częstym zjawiskiem. – W tym przypadku jednak sprawa jest jasna. Mamy świadków, lekarza pogotowia, strażnika miejskiego, który też brał udział w tej interwencji.
Łukasz M. upiera się przy swoim. – Nie okazywałem żadnej agresji wobec funkcjonariuszy, nie rzucałem się na policjantów. Miałem przez cały czas skute ręce kajdankami, więc nie stanowiłem żadnego zagrożenia dla tych policjantów. Uważam, że przekroczono granice przymusu bezpośredniego, jakie może zastosować policja – podkreśla jastrzębianin.

1

Komentarze

  • DAREK Słowo przeciwko słowu 16 maja 2010 18:40na 100% procent ten człowiek ma rację,znająć zachowanie co niektórych góniarzy z prewencji,myślą że są świętymi krowami i im wszystko wolno,widocznie ich przełożeni przymykają na to oczy.Pani Nawara już z góry wie kto tu kłamie---och droga pani trochę więcej pokory i samokrytycyzmu......

Dodaj komentarz