20013909
20013909


Pani Teresa Wutke ma 64 lata, jej mąż 67. Małżeństwem są 45 lat. Przez blisko 4 dekady mieszkali w Kuźni Raciborskiej. Mieli mieszkanie w bloku, ogródek, nie narzekali. Pani Teresa miała przepisany w spadku dom rodziców w Turzu.Gdy pochowała rodziców, wprowadzili się na ojcowiznę. Był rok 1995. Wiedzieli, że okolica często znajduje się pod wodą. Często woda podchodziła pod płot i zalewała gospodarstwo. Mimo to zdecydowali się. Za dom tak, czy tak musieliby płacić.Nadszedł lipiec 1997 roku. Przepływająca około pół kilometra od domu Odra wdarła się z całym impetem do gospodarstwa państwa Wutke. W domu woda była na wysokości 1,2 metra. Oczywiście piwnica zalana była kompletnie, podobnie budynki gospodarcze. Wutkowie ratowali, co mogli. Niewiele ocalało. Na piętro udało im się zabrać, między innymi, dwie kozy i psa. Zwierzęta zamieszkały na balkonie, a gospodarze w pokoiku na strychu. Tak przebiedowali 2 tygodnie. Teresa karmiła zwierzęta gałązkami, rosnącego obok balkonu, drzewa. Jedzenie dostarczali im ludzie, którzy dopływali łódkami. Mógł ich przetransportować helikopter – nie chcieli. Do śmigłowca ekipa ratunkowa brała tylko ludzi. Państwo Wutke woleli zostać ze swoimi zwierzakami.Kiedy powódź się skończyła, trzeba było mieszkanie urządzać od nowa. Meble, które podczas powodzi pływały, odbijając się od ścian, trzeba było wyrzucić, sprzęt tak samo, wykładziny również. Gdyby nie rodzina i znajomi, nie daliby rady.Od tamtego czasu woda podchodzi pod ich gospodarstwo regularnie, czasem z nurtem przypłynie drzewo, co akurat ma dobre strony, bo pień tną na kloce i mają opał. Ostatni raz woda była w lipcu tego roku. Szykowali się na najgorsze, co się dało - talerze, sztućce, ubrania, pościel, ręczniki - wszystko wynieśli na strych. Pozwijali wykładziny, rozebrali kwietniki. Na szczęście, tym razem żywioł oszczędził ich dom. Ale rzeczy zostawili na górze:- Ileż można wnosić, znosić, wnosić, znosić. To już nie te lata i nie te nogi.Na parterze mają tylko niezbędna zastawę stołową, ubrania, ręcznik. Większość półek w meblach jest pusta. Pozwijane do wyniesienia chodniki rozłożyli bez układania ich pod meblami. Żeby łatwiej było je w razie potrzeby zwinąć.Ubrań nie chowają do szaf:- Na wieczór zawsze otwieram wszystkie drzwi od szaf, żeby się trochę przewietrzyło. Ciuchy, w których chodzę, wieszam na wierzchu, bo jak bym je wyciągnęła z szaf, to nie wejdę między ludzi.Ta sama sprawa ma się z pościelą – też jest na wierzchu, w tapczanie przesiąkłaby stęchlizną.Ściany nie nadążają z wysychaniem, żeby nie zaczęły gnić i zarastać grzybem, dom jest ciągle przewietrzany, gospodarze żyją w przeciągu.- Ale co zrobić, tak trzeba – mówią.Najbardziej niezwykła jest ich nieustępliwość, wola pozostania na miejscu. Niejeden dałby sobie spokój, sprzedałby wszystko nawet za bezcen i wyprowadziłby się w okolice, gdzie, nawet jak pada, to nie grozi powódź. Tymczasem państwo Wutke, kiedy spodziewają się kolejnego podtopienia, mają swoje sposoby czekania na ten moment. Pani Teresa modli się:- Zawsze mam chleb św. Agatki, różaniec, poświęconą świeczkę, tylko chodzę i mówię: Panie Boże, Matko Najświętsza, zachowaj, ocal nasz dom.Jej mąż wręcz przeciwnie – klnie jak szewc, więc cytować nie będziemy. Z przekory mówi też żonie, że im więcej się modli, tym jest gorzej.Coś, co niewątpliwie pozwala im też wytrzymać, jest pogodne usposobienie pani Teresy. Zawsze uśmiechnięta, znajdzie dobre słowo. Jak sama mówi, we wsi mają ją za głupią, bo mimo tylu przeciwności, jest w dobrym humorze, żartuje. Wspomina też z przekąsem swoje rozmowy z osobami, z którymi była w ubiegłym tygodniu na wycieczce w Licheniu:- Byli tacy poważni, użalali się, a ja im mówiłam: powinniście przyjechać na tereny powodziowe, zobaczyć jak tam jest. Nie rozumiem ludzi, co płaczą, że mają wodę w piwnicach, oni chyba w piwnicach mieszkają.Chociaż podtopień mają dość, Teresa i Walter Wutke ani myślą o przeprowadzce. Starych drzew się nie przesadza, puentują jednym powiedzonkiem, mimo, że - zaraz dodają drugie – w Turzu jak się żaba wysika, to jest powódź.
5

Komentarze

  • marek k Katarzyno nie wiedziołech że Ty 25 września 2011 14:07Katarzyno nie wiedziołech że Ty sobie sama projektujesz ciuszki, trzymia kciuki jak wygrosz robisz impreza, może byc na łące w górach obok jakij jabłonki.
  • Madzia Sz :)` 22 września 2011 14:21Hey, coż za laseczka:) Bardzo fajny opis:) Trzymam kciuki:)
  • simi :). 21 września 2011 15:08super zdjecia
  • Karola Kuśka ;>v 21 września 2011 14:58Kasiu jestes piekna;) trzymam kciuki ;)))pozdrówka
  • mamut m`` 21 września 2011 08:59przeszywające spojżenie super hobby fajne kreacje życzę powodzenia!!!!!!! :)

Dodaj komentarz