Za chwilę każą nam płacić za używanie nazwy kluski czy rolady! – oburzali się na spotkaniu z Beniaminem Godylą, prezesem Konsorcjum Producentów Kołacza Śląskiego z Opolszczyzny, które odbyło się w poniedziałek w rybnickim okrąglaku, a było poświęcone certyfikacji kołocza śląskiego. Nazwa jest zastrzeżona od chwili zarejestrowania wypieku jako produktu regionalnego. Wielu rzemieślników zrzeszonych w rybnickim cechu jest tym oburzona. Wilibald Dziwoki z Paruszowca nie ma wątpliwości, że jest to niepotrzebne zamieszanie i wyciąganie pieniędzy od rzemieślników. – Tylko na Śląsku pieką kołocz śląski! Mamy dość innych kłopotów, dość innych opłat, brakuje nam uczniów! – irytował się piekarz.
Inni od razu zastrzegli, że dalej będą piekli kołocz po swojemu. – Klienci go doceniają i to nam wystarczy – zbuntowali się rzemieślnicy. – Będę piekła kołocz weselny, tak go sobie nazwę – zapowiedziała Renata Wójcik z cukierni Tkocz. Albin Wysłucha, piekarz z Ochojca, argumentował, że certyfikat może jest potrzebny tym, którzy pieką dla odbiorców zagranicznych. – My działamy na lokalnym rynku, a nasi klienci o certyfikat nie pytają. Kupują tam, gdzie kołocz im po prostu smakuje – argumentował pan Albin. Beniamin Godyla brał już udział w spotkaniach w Rudzie Śląskiej i Katowicach, ale przyznał, że to w Rybniku było najbardziej burzliwe.
– Cieszę się jednak, że jest dyskusja – skomentował. Wyjaśnił, że procedury stworzono z myślą o przyszłości śląskiego rzemiosła, bo piekarz jest jeden, a klientów tysiące i są coraz bardziej wymagający. – Niech w Rybniku piekarze pieką sobie kołocz weselny czy rybnicki, ale muszą być świadomi, że nazwy kołocz śląski nie mogą używać bez certyfikatu – mówił. Jak dodał, certyfikacja na dwa lata kosztuje 240 zł. Żeby ją utrzymać, trzeba piec ciasto według zastrzeżonej receptury. – Jeśli ktoś uważa, że to niepotrzebne, to niech się nie krzywdzi. Ale kto chce handlować z Zachodem, ma już przetartą drogę. Kosztowało nas to cztery lata ciężkiej pracy – dodał Beniamin Godyla.
Podkreślił, że Opole to też Górny Śląsk. – Dopełniliśmy wszystkiego, nikomu nic nie ukradliśmy, pomyśleliśmy także o waszych powiatach. Każdy może korzystać z certyfikacji, a jeśli ktoś nie chce, to trudno – dodał Beniamin Godyla.
Komentarze