20035206
20035206


Utworzenie hokejowej drużyny było spełnieniem marzeń Jana Posłusznego i Floriana Gomoli. Ten pierwszy, urokowi hokeja na lodzie uległ, chodząc na mecze Piasta Cieszyn, występującego wówczas w pierwszej lidze. Młodzi ludzie nie byli w stanie sami podołać powołaniu do życia klubu hokejowego. O pomoc zwrócili się do Stanisława Ogazy. Pochodzący z Rybnika przedwojenny oficer był stałym bywalcem kąpieliska. Młodzieży imponował doskonałą kondycją. Latem potrafił nieustannie pływać przez ponad godzinę. Zimą popisywał się doskonałą jazda na łyżwach. Był posiadaczem jedynej w tym czasie w mieście pary hokejowych łyżew wyprodukowanych przez węgierską firmę CCM. Po wojnie wyjechał z Rybnika. Znalazł pracę w jastrzębskim urzędzie gminy. Początkowo Ogaza nie chciał włączać się w organizację klubu. Nie pogodził się ze zmianami ustrojowymi, jakie nastąpiły w Polsce po II wojnie światowej. Nie mógł zaakceptować przejęcia władzy przez partię komunistyczną. Zrezygnował z uczestnictwa w życiu publicznym. Porzucił nawet swoje ulubione harcerstwo. Dopiero po namowach żony Ireny zdecydował się zaangażować w tworzenie klubu hokejowego.Ogaza wiedział, gdzie szukać pomocy. Wystąpił do Wojewódzkiej Rady Ludowych Zespołów Sportowych o dotację na utworzenie klubu. Jednak jej działacze nie bardzo kwapili się w angażowanie środków w klub hokejowy. Ogaza wiedział jednak jak przechytrzyć urzędników w Katowicach. Założony przez niego LZS Jastrzębianka okazał się być klubem wielosekcyjnym. Oprócz hokeja na lodzie włączone zostały do niego istniejące już w mieście sekcje szermierki i pływania.Miejscem, gdzie jastrzębscy hokeiści mieli rozgrywać mecze, był basen letni w Parku Zdrojowym. Zimą pokrywała go kilkudziesięciocentymetrowej grubości tafla lodu, która doskonale nadawała się do gry w hokeja. Wokół basenu w ciągu zaledwie kilku dni powstały bandy. Deski na ich budowę udostępnił ślusarz Ewald Mazur. On też kierował pracami.- Bandy osadzone były na brzegach niecki basenu. Tafla lodu zaczynała się dopiero 30 centymetrów poniżej band. Nikomu to wówczas nie przeszkadzało. Zimy były tak mroźne, że lód na basenie utrzymywał się od końca października do kwietnia. Choć trzeba przyznać, że bywały też takie okresy, że większość meczów musieliśmy przekładać, bo istniało realne zagrożenie załamania się lodu – opowiada Hieronim Musioł, jeden z pierwszych hokeistów.Najwięcej problemu pionierom hokeja nastręczyło zdobycie sprzętu do uprawiania tego sportu. Pierwsze pięć kijów hokejowych zdobył Ogaza dzięki znajomościom w Służbie Polsce. Później, wykorzystując wojskowe układy załatwił komplet strojów dla całej drużyny z Warszawy z CWKS. Z takim napisem nasi hokeiści występowali w pierwszym meczach. Prawdziwym ewenementem były łyżwy, jakich używali hokeiści Jastrzębianki. Wykonane były z butów górniczych, do których za pomocą nitów mocowane były łyżwy. Józef Gomola wspomina:- Nie wiedzieliśmy, w jaki sposób przytwierdzić łyżwy do butów. W powszechnym użytku nie było wówczas wiertarek. W sukurs przyszedł nam dentysta Józef Drobek. Udostępnił nam nieużywane już wiertła. Dzięki temu mogliśmy wykonać w podeszwach otwory na nity. Z czasem produkcja takich hokejówek przybrała w Jastrzębiu Zdroju masowego charakteru.Do grupy zapaleńców dołączyli inni. Na początku 1953 roku wykrystalizował się skład Jastrzębianki. Oprócz trójki założycieli klubu znaleźli się w nim: Alojzy Wowra, Jan Pisarski, Henryk Tesarczyk, Edward Juskowiak, Bogusław Cyroń, Bolesław Cofalik, Eryk Mazur, Ryszard Skrobol, Stanisław Marszolik, Piotr Paździor, Feliks Antończyk, Stanisław, Bronisław Borek, Józef Gomola, Emil Błatoń, Stanisław Abrachamczyk, Hieronim Musioł, Jan Kowol, Paweł Knop, Jerzy Baczyński, Arnold Reichman, Bolesław Wolny, Stanisław Wziętek, Jan Wuwer, Ernest Sosna, Jan Korzuch, Henryk Korzuch, Eugeniusz Szymik. Pierwszy historyczny mecz jastrzębscy hokeiści rozegrali w Rybniku z tamtejszą Silesią. Nikt już nie pamięta rozmiarów porażki Jastrzębianki.Klub został zarejestrowany w Okręgowym Związku Hokeja na Lodzie. Ogaza prowadził wszystkie treningi. Adeptów hokeja niemal od podstaw musiał uczyć jazdy na łyżwach, sztuki prowadzenia krążka, taktyki. Ze względu na niesprzyjające warunki pogodowe wiele zajęć nie miało czysto hokejowego charakteru. Ogaza fundował swoim podopiecznym szereg ćwiczeń siłowych, uczył ich walki na bagnety. Szybko zrozumiał, że funkcjonując w oparciu o garstkę amatorów nie jest w stanie zbudować drużyny mogącej przystąpić do ligowych rozgrywek. Dlatego zaczął szukać wzmocnień. Jego wybór padł na zawodników drużyny istniejącej w Wodzisławiu Śląskim. Szybko doszedł do porozumienia z Januszem Stolarskim, pochodzącym z Czech trenerem hokeja, w sprawie przejścia do Jastrzębianki kilku wybijających się zawodników wodzisławskiego klubu. W ten sposób do drużyny trafił m. in. Marian Banot. Na przejście do Jastrzębia Zdroju zdecydował się też sam Stolarski. Wzmocniona w ten sposób drużyna przystąpiła jesienią 1953 roku do rozgrywek klasy powiatowej. Jastrzębianie znaleźli się w grupie II. Ich rywalami zostały drużyny Ogniwa Łaziska, Górnika Knurów i Stali Rybnik. Początki były niezwykle trudne. Większość meczów na początku sezonu nasz zespół musiał rozegrać na wyjeździe. Stąd seria dotkliwych porażek: 0:5 z Górnikiem Knurów czy 3:10 ze Stalą Rybnik.Mimo nie najwyższego poziomu spotkań, cieszyły się one ogromnym zainteresowaniem ze strony rdzennych mieszkańców Jastrzębia Zdroju, a także kuracjuszy przebywających w uzdrowisku. Wokół basenu gromadziły się tłumy, a poszczególni zawodnicy Jastrzębianki mieli oddanych kibiców. Ci pomagali im jak tylko kogli: nosili sprzęt, podawali kije, cerowali stroje.Kolejny sezon (1954/55) był dla zespołu Jastrzębianki bardziej udany. Rywalami drużyny w rozgrywkach grupy I klasy powiatowej były zespoły Zrywu Nowe Tychy, Górnika Wesoła, Górnika Lędziny, LZS Kaczyce i Stali Będzin. Do ligowej rywalizacji jastrzębianie przystąpili dopiero w styczniu 1955 roku, gdyż na basenie zbyt kruchy lód nie pozwalał na wcześniejsze rozegranie ligowych spotkań. Skład drużyny zgłoszonej do rozgrywek wyglądał następująco: bramkarze – Henryk Tesarczyk, Herbert Pawliczek, Eugeniusz Szymik, Jan Pisarski, obrońcy – Jerzy Baczyński, Fojcik, Ernest Sosna, Jan Posłuszny, napastnicy – Stanisław Ogaza, Bronisław Bożek, Jerzy Drobik, Marian Banot, Jan Wuwer, Florian Gomola, Arnold Reichman, Bolesław Cofalik. Zespół prowadzony przez Stanisława Ogazę spisywał się w tych rozgrywkach bardzo dobrze. Widać było, że żmudne treningi przyniosły efekt. Ostatecznie jastrzębianie zajęli w tej rywalizacji drugie miejsce. Musieli uznać jedynie wyższość drużyny z Nowych Tychów.- W pierwszych latach istnienia klubu przy ligowcach wyglądaliśmy jak pajace – przyznaje Florian Gomola.O ile z łyżwami nie było problemu, gdyż w okresie powstawania wokół miasta kopalni węgla kamiennego butów górniczych nie brakowało, to najwięcej zachodu nastręczało zdobycie kijów hokejowych. Do czasu.- Szukaliśmy drewna, które nadawałoby się do wytwarzania kijów hokejowych. Klubu nie było wówczas stać na zakup produkowanych przez Smolenia, ponoć najlepszych wówczas na świecie, kijów. Postanowiliśmy sami je robić. Nie było to proste. Drzewo bukowe nie najlepiej nadawało się do obróbki. Poszliśmy po radę do Franciszka Peterka, właściciela zakładu stolarskiego przy ul. 1 Maja. Ten jednak nie był zainteresowany robieniem kijów do hokeja. Dopiero, gdy porozmawiał z nim Justyn Karasek, zdecydował się nam pomóc – wspomina Józef Gomola.Stolarz nie zdawał sobie sprawy, że decydując się na pomoc hokeistom zrobi najlepszy krok w zawodowej karierze. Praca nad skonstruowaniem dobrego kija hokejowego stała się jego pasją. Do jego konstrukcji zastosował drewno z jesiona. Okazało się, że był to bardzo dobry pomysł. Kije produkowane przez zakład Peterka szybko zyskały bardzo dobrą renomę w środowisku hokeistów. Z czasem stolarz ze Zdroju wyspecjalizował się w produkcji tego typu sprzętu. Stale pracował nad nowymi konstrukcjami. Wdrażał nowe pomysły. Zawodnicy nie ustawali w pochwałach jego produktów. Z zamówieniami na kije zaczęli zjeżdżać do Jastrzębia Zdroju przedstawiciele ligowych klubów. W połowie lat 60. w jego kije zaopatrywała się najlepsza wówczas drużyna w kraju – Górnik Katowice.Stolarz skonstruował specjalna maszynę do wytwarzania kijów hokejowych. Niektóre egzemplarze składały się z kilku warstw drewna. Łopatka wypełniana była różnymi tworzywami sztucznymi, by kijowi nadać lepszą sprężystość i elastyczność. Eksperymenty te sprawiły, że kije Peterka stały się poważną konkurencją dla osławionych smoleni czy polsportów. Z czasem Peterek produkował 500 sztuk kijów dziennie. Od września do kwietnia w jego zakładzie nie ustawała produkcja. Latem sprowadzał drewno potrzebne do ich wytwarzania.Od początku istnienia klubu poważnym problemem hamującym jego rozwój był brak lodowiska z prawdziwego zdarzenia. Nie zawsze warunki pogodowe pozwalały na rozgrywanie meczów na zamarzniętym basenie. W połowie lat 50. znalazło się rozwiązanie. Jastrzębianie rozpoczęli treningi na katowickim „Torkacie”.- „Torkat” był wówczas jedynym sztucznym lodowiskiem na Śląsku. Z jego tafli chciały korzystać wszystkie kluby z regionu. Nam udało się załatwić wstęp na lód tuż po północy. Brat Ogazy był dyrektorem Przedsiębiorstwa Materiałów Budowlanych w Wodzisławiu. Udało się go namówić do udostępnienia nam ciężarówki. Od tej pory kilka razy w tygodniu zawodnicy jeździli na nocne treningi do Katowic. Nikt nie narzekał na bezsenność, czy też trudności z dojazdem. Wszyscy pakowali się na ciężarówkę przykrytą jedynie brezentową plandeką i jechali. Hokej był dla nich prawdziwą pasją – wspomina Hieronim Musioł.LZS Jastrzębianka był klubem na wskroś amatorskim. Zawodnicy grający w jego barwach nie otrzymywali żadnych gratyfikacji. Trener Ogaza bazować musiał jedynie na młodzieńczym zapale swoich zawodników. O osiągnięciu znaczącego wyniku nie mogło być mowy. Marzenia o awansie do klasy wojewódzkiej można było spełnić jedynie zmieniając formułę funkcjonowania klubu. Na przełomie lat 50. i 60. pojawiła się na to szansa. Powstające niczym grzyby po deszczu kopalnie węgla kamiennego dawały doskonałe warunki rozwoju dla sportu. Część hokeistów upatrywało szanse dla klubu w przejściu pod skrzydła kopalni. Z takim rozwiązaniem nie godził się Ogaza, który za wszelką cenę próbował trzymać się obranej przez siebie drogi. Doszło do otwartego konfliktu z zawodnikami, którzy pracując w kopalni, szukali wsparcia w działających w jej strukturach związkach zawodowych. Te opodatkowały wszystkich pracowników jastrzębskich kopalń obowiązkową składką na sport w wysokości 2 zł.Kiedy w 1962 roku doszło do powołania do życia wielosekcyjnego klubu Górnik Jas-Mos, sekcja hokeja na lodzie również złożyła swój akces do tego stowarzyszenia. Pod skrzydłami Górnika Jas-Mos znalazły się ponadto sekcje siatkówki i piłki nożnej. Przestały działać istniejące dotychczas ludowe zespoły sportowe.„Dla hokeja rozpoczął się nowy okres, w którym nie liczyły się koszty, ale wynik. Ze względu na brak lodowiska, sekcja rozwijała się poza miastem, tracąc kontakt z miejscową młodzieżą oraz, niestety, kibicami” – napisał w swoim pamiętniku Florian Gomola.Przyłączenie sekcji do Górnika Jas-Mos oznaczało dla Ogazy rezygnację z pracy w klubie. Współtwórca jastrzębskiego hokeja pracował jeszcze przez kilka miesięcy z grupami młodzieżowymi, po czym postanowił porzucić działalność. Jego miejsce zajął Edward Rusin, zawodnik Piasta Cieszyn. Był to pierwszy transfer w historii Górnika Jas-Mos. W zamian za tego zawodnika klub musiał przekazać Piastowi 300 metrów taśmy górniczej. Służyła ona na tamtejszym lodowisku, jako chodnik ochraniający łyżwy.Wraz z przyjściem potężnego sponsora zmieniły się zasady funkcjonowania klubu. Zawodnicy zostali „wciągnięci” na kopalniane etaty. Hokej stał się ich zawodem. Z czasem, chcąc podnieść poziom drużyny, klub zaczął sprowadzać coraz to nowych zawodników. Niemal wszyscy gracze Silesii Rybnik trafili do Górnika. Niedługo potem rybnicki klub upadł na dobre. Ściągano do Jastrzębia graczy z Piasta Cieszyn, Górnika Katowice, Naprzodu Janów, a nawet z czeskiej Karwiny. Na wyniki nie trzeba było długo czekać. W 1967 roku zespół Górnika Jas-Mos, prowadzony przez występującego już w roli trenera E. Rusina, awansował do klasy wojewódzkiej. Niestety kibicom nie było dane widzieć tego sukcesu. O meczach na basenie już dawno zapomniano. Wszystkie spotkania w roli gospodarza Górnik Jas-Mos rozgrywał na katowickim „Torkacie”.Zanim jednak doszło do skonkretyzowania działań, zmierzających do budowy lodowiska, zespół GKS Jastrzębie wywalczył w sezonie 1973/74 awans do II ligi. W tym czasie udało się dojść do porozumienia z kierownictwem klubu w Karwinie i po czeskiej stronie granicy odbywała się zdecydowana większość treningów jastrzębskich hokeistów. Tymczasem na terenie przy hali widowiskowo-sportowej ruszyła budowa sztucznego lodowiska. W 1975 roku „Jastor” został oddany do użytku.Klub zawsze słynął z doskonałego szkolenia młodzieży. Wśród jego wychowanków znalazło się kilku reprezentantów kraju. Najsławniejszym jest z pewnością Sławomir Wieloch. Olimpijczyk z Albertville (1992), wielokrotny uczestnik mistrzostw świata, trzykrotny najlepszy strzelec polskiej ligi hokeja. W kadrze narodowej grali też Mikołaj Kretek, Jan Szeja, Krystian Hampel, Waldemar Gabriel, Mirosław Brzoza, Andrzej Truty. Obecnie pewne miejsce w reprezentacji Polski ma Leszek Laszkiewicz. W reprezentacji Niemiec ponad 100 oficjalnych spotkań rozegrał Andrzej (Andreas) Pokorny, także wychowanek jastrzębskiego klubu.
1

Komentarze

  • gosc historia 19 kwietnia 2012 17:29a gdzie te nazwiska hokeistow jak siuda ,szymura ,kurwski.biela i inni panie redaktorku

Dodaj komentarz