Lipiec 1922 roku. Generał Stanisław Szeptycki dokonuje przeglądu wojsk na rybnickim rynku / Archiwum
Lipiec 1922 roku. Generał Stanisław Szeptycki dokonuje przeglądu wojsk na rybnickim rynku / Archiwum

 

Skutki podziału Górnego Śląska były bardzo uciążliwe dla mieszkańców. Władze starały się ograniczać kłopoty, ale z mizernym efektem.

 

W celu stopniowego zabliźniania bolesnych ran, jakie spowodował podział żywego organizmu społeczno-ekonomicznego i przemysłowego Górnego Śląska w Genewie podpisano konwencję górnośląską, zwaną też genewską. Dokument ten regulujący stosunki pomiędzy Polską i Niemcami powstał z nakazu Rady Ambasadorów, obie strony sygnowały go 15 maja 1922 roku, a obowiązywał on przez pełne 15 lat. Głównym założeniem traktatu było zagwarantowanie ciągłości życia gospodarczego oraz ochrona praw mniejszości narodowościowych i wyznaniowych na terytoriach obu państw. Ten obszerny akt prawny podzielony był na sześć głównych części, dziesiątki rozdziałów i zawierał aż 631 artykułów. Skąd się wziął?

 

Granica w... domu

 

Skutki podziału Górnego Śląska były bardzo uciążliwe dla mieszkańców. Przykładowo w styczniu 1923 roku 13 672 pracowników zamieszkałych po stronie niemieckiej do pracy udawało się na stronę polską, zaś 8 697 pracowników ze strony polskiej codziennie musiało przekraczać granicę państwową, by udać się do swego zakładu po stronie niemieckiej. Szczególnie podział ten komplikował życie w strefach przygranicznych najbardziej zurbanizowanej części Górnego Śląska (Katowice, Bytom, Zabrze, Gliwice, Królewska Huta i inne miasta), gdzie wyznaczone odcinki graniczne przebiegały wzdłuż koryt rzek, ulic, parkanów, a nawet przez podwórka i domy.

Robotnik do pracy wyjeżdżał tramwajem z Polski, przejeżdżał przez Niemcy, wysiadał na przystanku w Polsce, skąd udawał się do zakładu w Niemczech – lub też odwrotnie. Sieci wodociągowe i energetyczne po stronie polskiej zasilane były ze stacji pomp i rozdzielni przesyłowych po stronie niemieckiej – lub odwrotnie. W najbardziej zurbanizowanej części Górnego Śląska granica przecinała 45 dróg krajowych, 15 linii kolejowych i siedem tramwajowych, osiem sieci wodociągowych, 12 linii wysokiego napięcia i wiele linii dostaw gazu. Niejednokrotnie linie graniczne przebiegały przez areały wielkich majątków ziemskich, co utrudniało normalną gospodarkę rolną.

 

W gestii komisji

 

Stało się tak m.in. w przypadku majątku ziemskiego księcia raciborskiego (miał rezydencję w Rudach), który rozdzieliła granica przebiegająca pomiędzy Chwałęcicami i Stodołami (obecnie dzielnice Rybnika), co ostatecznie zmusiło księcia Wiktora II Amadeusza do sprzedaży swych gruntów na terytorium Polski. Zapewne decydującym argumentem była ustawa, która zezwalała właścicielom niemieckim na utrzymanie majątku o obszarze powyżej 100 ha pod warunkiem przyjęcia obywatelstwa polskiego, jednak jeśli gospodarz nie chciał go przyjąć, musiał sprzedać grunt. W przeciwnym razie w ciągu dwóch lat ziemię przejmowało państwo polskie.

Utrudnienia dotknęły też setki mniejszych gospodarstw chłopskich, które znalazły się po obu stronach nowej granicy. Wszystko to przekładało się na codzienne życie ludności zamieszkałej po obu stronach strefy granicznej. Kłopotami zajmowała się specjalna międzysojusznicza komisja graniczna pod przewodnictwem podpułkownika francuskiego Gardau, w której zasiadali również przedstawiciele Anglii i Włoch. Był też przedstawiciel Japonii, ale z niej wystąpił. Miała ona przyjmować ewentualne zażalenia i życzenia co do przebiegu granicy, a mogła wprowadzać drobne korekty, które uwzględniały skargi poszczególnych gmin, przedsiębiorstw przemysłowych, a nawet osób prywatnych.

 

Obrady w terenie

 

Wszyscy interesanci wpierw wpisać się musieli na listę u starosty, czyli landrata. W celu sprawnego i bezkonfliktowego przebiegu obrad w terenie członkowie komisji ostrzegali, że razie zbiegowiska albo demonstracji przeciwko wytyczonej granicy niezwłocznie przerwą prace, co może przynieść jedynie szkody zainteresowanym. W dniach 5-10 marca 1923 roku komisja przybyła do powiatów raciborskiego i rybnickiego. 5 marca obradowała w Brzeziu, 6 marca w Markowicach, 7 marca w Lyskach, 8 marca ponownie w Markowicach, gdzie przyjmowała delegacje gmin Markowice, Babice, Nędza i Szymocice, 9 marca w Ochojcu i 10 marca w Rudach.

Tam urzędowała w zamku księcia raciborskiego, gdzie przyjęła jedną polską delegację (mieszkańców Stodół) i kilka niemieckich. Zjawili się też przedstawiciele duchowieństwa. Jako ostatni przedstawił sporne sprawy wyższy radca rządowy, landrat Finger. Po wysłuchaniu wszystkich delegatów podpułkownik Gardau oświadczył, że 16 marca 1923 roku komisja ukończy wszelkie prace na miejscu, po czym powróci do Wrocławia, gdzie na forum międzynarodowym rozpatrzy żądania poszczególnych delegatów.

 

Zmiany ostateczne

 

Podpułkownik Gardau ocenił, że prace te mogą potrwać 5-6 tygodni i potem opublikowane zostanie ostateczne ustalenie granicy polsko-niemieckiej. Ostateczny rezultat pracy oficjalnie ogłoszono w pierwszych dniach maja 1923 roku. Na odcinku raciborskim i rybnickim czasowa granica uległa tylko niewielkim zmianom. Nieborowicką Kuźnię cała przydzielono do Niemiec, gdyż dotychczasowa granica tymczasowa dzieliła wioskę na dwie części – zamek Schroedera należał do Niemiec, a strona przeciwległa wioski do Polski. Połowę mostu w Olzie i Bukowie przyznano Niemcom, drugą połowę Polsce. Nieboczowy i Brzezie pozostały przy Polsce. W Markowicach i Babicach uwzględniono tylko życzenia wymiany małych parceli.

W Pile przyznano Niemcom bezpośrednią drogę z Babic do Piły wraz z przyległymi działami lasów książęcych i stawami rybnymi. Górki i Stodoły pozostały przy Niemczech. Na tych zmianach komisja na odcinku raciborskim i rybnickim zakończyła wszelkie korekty i granica w tej formie pozostawała aż do wybuchu drugiej wojny światowej. Tymczasem już 17 marca 1923 roku Warszawa oficjalnie ogłosiła, że komisja na Górnym Śląsku ostatecznie ustaliła bieg granicy na odcinku północnym w powiatach lublinieckim i tarnogórskim, do sprecyzowania pozostał więc jeszcze odcinek przebiegający przez powiat rybnicki.

 

Wielka feta

 

Nazajutrz po wydaniu tego oświadczenia rządowego w całej Rzeczpospolitej odbyły się uroczystości z okazji uznania nowych granic Polski. Budynki miast i wsi udekorowano chorągwiami o barwach narodowych, we wszystkich kościołach odprawiono nabożeństwa z odśpiewaniem "Te Deum", odbywały się ceremonie wojskowe, w szkołach podczas patriotycznych poranków objaśniano uczniom znaczenie tak doniosłego wydarzenia dla Polski. W związku z ustaleniem nowej granicy reorganizacji nie uniknęły też dobra kościelne, które w myśl art. IX konkordatu zawartego ze Stolicą Apostolską nie mogły pozostać pod jurysdykcją biskupa z siedzibą poza granicami Rzeczpospolitej Polski.

Na przykład do uposażenia kościoła filialnego pw. św. Mikołaja w Wilczy należało 18 ha gruntu pod Pilchowicami. Po zmianie państwowości i ustaleniu nowej granicy Pilchowice wraz z kościołem parafialnym pw. Ścięcia św. Jana Chrzciciela pozostały po stronie niemieckiej, a Wilcza znalazła się po stronie polskiej. Podobnie Olszowiec wraz z sąsiednim Pniowcem oddzielono od pozostającej na terytorium niemieckim parafii pw. Matki Boskiej Wniebowziętej w Rudach i przydzielono do parafii pw. Matki Boskiej Bolesnej w Rybniku. Problem podziału dotknął też inne parafie. Z tych względów wikariusz generalny ksiądz Teofil Bromboszcz (1886-1937) na mocy specjalnego upoważnienia administratora apostolskiego dekretem z dnia 29 lipca 1925 roku powołał 28 nowych parafii w województwie śląskim.

 

Karty i konsulaty

 

Dla złagodzenia skutków ustanowienia nowej granicy, zgodnie z wymogami konwencji genewskiej, wprowadzono tzw. mały ruch graniczny. Udogodnienie to obejmowało wszystkich mieszkańców byłego obszaru plebiscytowego, którym dla ułatwienia wydano specjalne karty cyrkulacyjne. Zaraz po wejściu w życie konwencji, jeszcze w 1922 roku obydwa graniczące państwa utworzyły swoje konsulaty, które chronić miały interesy swoich obywateli. Rząd niemiecki ulokował konsulat w Katowicach, natomiast rząd polski najpierw w Bytomiu, a od 1931 roku w Opolu.

Wygaśnięcie konwencji genewskiej z dniem 15 lipca 1937 roku obie strony przyjęły z ulgą. Na polskim Górnym Śląsku ostatecznie zniesiono pozostałości ustawodawstwa pruskiego oraz znikły instytucje międzynarodowe, które przez minione 15 lat ograniczały w pewnej mierze suwerenność państwową. Ustały też narzucone formy ochrony mniejszości narodowościowych, z których większość zamiast poprawić sytuację, wprowadzała ustawiczne tarcia. Tak więc z polskiego punktu widzenia konwencja genewska nie odegrała zbyt pozytywnej roli w stosunkach górnośląskich i jej wygaśnięcie przyjęto jako usunięcie ostatniej zapory do normalizacji stosunków na Górnym Śląsku i współżycia obu sąsiadujących z sobą narodów na tych samych warunkach, jakie istniały pomiędzy Polską i Rzeszą Niemiecką.

 

Paszporty i przepustki

 

Z chwilą wygaśnięcia konwencji powstał jednak poważny problem dla wszystkich mieszkańców Śląska, gdyż w miejsce dotychczasowych kart cyrkulacyjnych uprawniających do przekraczania granicy wprowadzono paszporty, zaś dla mieszkańców miejscowości leżących w pasie granicznym płatne przepustki. Jednocześnie z pasa granicznego powiatu rybnickiego wyłączono wiele miejscowości. Ich mieszkańcy udający się na Śląsk Opolski do pracy lub w innych celach, od 15 lipca 1937 roku mogli przekroczyć granicę wyłącznie za okazaniem płatnego paszportu. Natomiast mieszkańców miejscowości leżących w ośmiokilometrowym pasie granicznym obowiązywały przepustki. Za jednorazową trzeba było zapłacić 50 groszy, a za roczną 2 złote.

 

 

Wyłączone miejscowości
Miejscowości wyłączone z pasa granicznego powiatu rybnickiego po wygaśnięciu konwencji genewskiej: Baranowice, Cisówka, Folwarki, Godów, Gogołowa, Jankowice Rybnickie, Jastrzębie Dolne, Górne i Zdrój, Kleszczów, Kłokocin, Krostoszowice, Marklowice Dolne i Górne, Marusze, Moszczenica, Mszana Osiny, Palowice, Połomia, Radlin, Rogoźna, Ruptawa, Skrbeńsko, Gołkowice, Skrzeczkowice, Skrzyszów, Świerklany Dolne i Górne, Szczejkowice, Wilchwy, Wodzisław i Żory.

 

 

3

Komentarze

  • Stanik z Rybnika Do anonim 05 marca 2016 15:31Osoby te w Polsce zachowały się ją z innej Polanety , Takiego prymitywu jeszcze w żadnym Rządzie nie widziałem i nie przeżyłem , i oni Rządzą prawie 40 milionowym narodem , jak długo jeszcze ??? bo przecież oni doprowadzą Polskę na skraj cywilizacji zachodu ,a przejmą poziom cywilizacji wschodu kresowską, bo z tamtąd pochodzą. Konwencja Genewska??? nie wiedzą co to jest i mają ją poniżej pasa,i jest im do niczego potrzebna.
  • Stanik z Rybnika Do anonim 05 marca 2016 15:29Osoby te w Polsce zachowały się ją z innej Polanety , Takiego prymitywu jeszcze w żadnym Rządzie nie widziałem i nie przeżyłem , i oni Rządzą prawie 40 milionowym narodem , jak długo jeszcze ??? bo przecież oni doprowadzą Polskę na skraj cywilizacji zachodu ,a przejmą poziom cywilizacji wschodu kresowską, bo z tamtąd pochodzą. Konwencja Genewska??? nie wiedzą co to jest i mają ją poniżej pasa,i jest im do niczego potrzebna.
  • anonim Konwencja genewska są to osoby 05 marca 2016 09:16Konwencja genewska są to osoby utrzymywane przez podatników i jako doświadczeni mogą doradzić każdemu państwu, aby rozwiązania optymalne. Osoby te w Polsce zachowywały się jak z innej planety!

Dodaj komentarz