Tak mgł wyglądać pierwszy kościł w Rybniku / Archiwum
Tak mgł wyglądać pierwszy kościł w Rybniku / Archiwum

 

Wedle tradycji pierwszy krzyż na terenie Rybnika postawił misjonarz Osław, uczeń śś. Cyryla i Metodego. Tak zaczęła rodzić się historia pierwszej parafii i historia chrześcijańskiego miasta. Dziś pierwsza część opowieści o tym, jak długi to był proces.

 

W obecnych czasach każdy z nas może uczestniczyć we mszy św. albo nieszporach, brać udział w pięknych procesjach, słuchać kazań i homilii oraz cieszyć się śpiewem i słuchaniem przepięknych pieśni nabożnych. Przekonani jesteśmy, że było tak zawsze, jednak dawniej wyglądało to całkiem inaczej. Liturgia była skromna, nie tak podniosła i dla większości jej uczestników mało zrozumiała. Musiały minąć wieki, zanim ludzie w czasie nabożeństw zaczęli modlić się wraz z kapłanem z pełną świadomością i zrozumieniem

 

Misja Osława

 

Tradycje chrześcijańskie ziemi rybnickiej sięgają czasów działalności misyjnej śś. Cyryla (około 827-869) i Metodego (około 815-885), którzy już w IX wieku prowadzili misje chrystianizacyjne na ziemiach zamieszkałych przez Słowian. Obaj urodzili się w mieście Tessalonike (dzisiejsze Saloniki w Grecji) w rodzinie pochodzenia słowiańskiego. Wykształcenie zdobywali w wyższych szkołach w Konstantynopolu, a po ich ukończeniu wstąpili do klasztoru Bazylianów. W stolicy Państwa Wielkomorawskiego Welehradzie w 862 roku utworzyli wielkie biskupstwo, skąd osobiście podejmowali odległe wyprawy misyjne lub też powierzali je swym uczniom.

Według tradycji, jeden z ich uczniów o imieniu Osław przybył w okolice dzisiejszego Rybnika w otoczeniu grupy misjonarzy i zbrojnych wojów. Na wzgórzu otoczonym licznymi stawami i zabudowaniami niewielkiej osady zwanej Rybniki przybysze siłą zburzyli starą pogańską gontynę, a w miejscu tej wielobożkowej świątyni wkopali w ziemię wysoki drewniany krzyż. Tak zaczęła rodzić się historia chrześcijańskiego Rybnika, który dziś jest największym miastem naszego regionu, a Śląsk przyjął chrzest prawdopodobnie razem z państwem wielkomorawskim. Badacze szacują, że było to około stu lat przed chrztem Mieszka I, władcy Polan.

 

Pierwsze nabożeństwa

 

Kiedy Śląsk stał się chrześcijański i w większych osadach stały już kościoły, nazywane jeszcze wtedy cerkwiami, nabożeństwa odbywały się bez gry organowej, pieśni i kazań. Pop, bo tak nazywano wtedy księdza, do ołtarza wychodził w zupełnej ciszy, ludzie stali w milczeniu i bez zrozumienia patrzyli na to, co przy ołtarzu czyni, co mówi i co śpiewa w całkowicie obcym dla nich języku łacińskim. Uczestnicy nabożeństw po prostu się nudzili, aby więc pobyt w kościele nieco im urozmaicić, często wspólnie z popem powtarzano pobożne słowa: "Kyrie elejson, Chryste elejson" ("Panie, zmiłuj się nad nami, Chryste, zmiłuj się nad nami").

Tak trwało przez pokolenia, a że mało kto znał inne nabożne słowa łacińskie, tradycją się stało, że lud podczas nabożeństw na przemian z kapłanem powtarzał: "Kyrie elejson, Chryste elejson". Z czasem słowa te stały się swego rodzaju litanią, a okraszone później melodią z chęcią śpiewane były nie tylko w kościołach, ale też w domach przy codziennych zajęciach. Zwyczaj śpiewania tego wezwania przyjął się we wszystkich grupach społecznych, stąd też stare kroniki podają, że polskie wojsko szło do boju "Kierlesz" śpiewając, czyli "Kyrie elejson, Chryste elejson".

 

Pierwsza pieśń

 

Ten popularny, melodyjny zwrot modlitewny stał się bardzo znany i długi czas musiał minąć, zanim "kierleszowanie" zastąpiły pieśni kościelne w języku rodzimym. Pierwszą taką pieśnią była "Bogurodzica Dziewica" przypisywana autorstwu św. Wojciecha (956-997), ale i tu po każdej zwrotce następowało tradycyjne "Kyrie elejson, Chryste elejson". Według kronikarza Jana Długosza (1415-1480) ta właśnie pieśń towarzyszyła w 1410 roku rycerstwu polskiemu, kiedy wyruszało pod Grunwald na krwawą rozprawę z zakonem krzyżackim.

W pierwszych wiekach chrześcijaństwa na naszych ziemiach nie znany też był zwyczaj głoszenia kazań. Nauczanie należało wyłącznie do biskupów, dlatego jedynie w kościołach biskupich można było od czasu do czasu wysłuchać niedzielnych pouczeń. Tak na przykład w katedrze wrocławskiej w pewnym roku XIII wieku biskup wygłosił zaledwie trzynaście kazań, z tego dwanaście po łacinie do księży i tylko jedno w języku ojczystym do ludu. Między innymi z tego powodu jedynym źródłem podstawowej wiedzy katechetycznej prostych ludzi stawały się modlitwy "Ojcze nasz" i "Wierzę w Boga Ojca", które w swych treściach przekazywały sedno nauki chrześcijańskiej.

 

Modlitwa w ciemno

 

Jednak i te obowiązkowe modlitwy powtarzane były w języku łacińskim, którego nie znał nikt, poza oczywiście popem. Zazwyczaj więc uczestnicy nabożeństwa powtarzali za nim "Pater noster" ("Ojcze nasz") i inne formuły liturgiczne, kompletnie nic z tego nie rozumiejąc. Ludzie przekręcali też trudne do wypowiedzenia łacińskie słowa modlitw na brzmienie łatwiejsze do wymowy i zapamiętania, i tak na przykład zamiast "Pater" mówili "Pacier", stąd też każdą modlitwę nazywano pacierzem. Wszystko zmieniło się po wizycie przyszłego papieża Urbana IV (1261-1264), który gościł na Śląsku w 1248 roku. I bardzo się, że ludzie modlą się po łacinie, w efekcie nakazał, aby odmawiano modlitwy w języku ojczystym, o czym w następnym odcinku.

 

Słowa średniowiecznej modlitwy

 

"Oćcze nasz, jenże jeś w niebiesiech, oświęć się imię Twe, przyjdź Twe królestwo, bądź Twa wola jako na niebie, tako na ziemi, chleb nasz wszedni daj nam dzisiaj, odpuść nam nasze winy jako my odpuszczamy naszym winowaćcom, a nie wodź nas w pokuszenie, ale zbaw nas ode złego. Amen."

"Zdrowa Marya, miłości pełna, Bóg z Tobą, bogusławienaś Ty między niewiestami, bogusławion owoc żywota Twego Jezus Chrystus. Amen."

 

1

Komentarze

  • anonim Chrześcijaństwo na Śląsku 13 maja 2016 19:48Temat ciekawy i rzadko poruszany, dlatego gratuluję autorowi i proszę o więcej szczegółów. Co najmniej kilka miejscowości na Górnym Śląsku rości sobie pretensje do tego, że u nich powstał pierwszy kościół. Na pewno nie wyglądał tak jak na zdjęciu w GN z 1931 roku, z całą pewnością wieża była inna, jeżeli w ogóle była. Kyrie elejson to słowa greckie, nie łacińskie, ale nic w tym dziwnego, bo Cyryl i Metody byli przedstawicielami kościoła wschodniego. Czesi ochrzcili się najpierw od Morawian(misja Cyryla i Metodego), a potem po raz drugi od Niemców- przedstawicieli kościoła zachodniego, a Polacy od nich.To było jeszcze w czasach, kiedy oba kościoły szanowały się i tolerowały, dopiero schizma (1025r) je poróżniła.

Dodaj komentarz