45, 100, a może 250 tysięcy osób uczestniczyło w sobotnim marszu za Europą, wolnością, równością i demokracją, a przeciwko łamaniu konstytucji.
Przy tym matematycznym sporze zapomina się o najważniejszej kwestii – idei wspólnej Europy. Z badań wynika, że jesteśmy najbardziej proeuropejskim krajem. Nie ma się temu co dziwić, bowiem na każdym kroku widać korzyści płynące z naszej integracji: autostrada A1, dotacja do drogi Pszczyna-Racibórz, liczne projekty kulturalne i edukacyjne realizowane w gminach, wsparcie dla dużych i małych przedsiębiorstw. A przecież to europejski podatnik (najwięcej niemiecki) dopłaca do tego, by Polska mogła nadgonić dystans do zachodu. W tym kontekście niezrozumiałe są dla mnie antyeuropejskie i antyniemieckie wypowiedzi naszych polityków.
Owszem Europa stoi dzisiaj wobec wielu wyzwań. Wśród nich najważniejsze jest referendum w sprawie wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej, czy przedłużający się kryzys uchodźczy. Wbrew temu co można często usłyszeć Unia Europejska nie zagraża suwerenności narodów, jest otwarta i szuka kompromisu, szanując wyznawane wartości we wszystkich 28 krajach. Polsce tego dzisiaj brakuje, dlatego z trudem przychodzi nam strategiczne myślenie w perspektywie przyszłości naszych dzieci i wnuków.
7 maja wziąłem udział w marszu, w którym dominowały flagi Polski i Unii Europejskiej. Widziałem obok siebie różnych ludzi, o różnych poglądach, którzy chcą żyć w silnej i bezpiecznej Europie. W Europie, którą łączy wspólny system wartości, w której przestrzegane są standardy demokracji, a idea solidarności dominuje nad wrogością wobec obcych i narodowym egoizmem. Jeżeli Unia ma przetrwać kryzysy i zawirowania musi przede wszystkim zachować jedność w zglobalizowanym świecie, zaś Polska zamiast być częścią problemu musi stanowić jego rozwiązanie.
Komentarze