Archiwum / Marek Krząkała
Archiwum / Marek Krząkała

 

 

W ubiegłym tygodniu przeżywaliśmy sportowe emocje, oglądając mecz piłkarski między Polską a Niemcami. Wynik bezbramkowy sprawia niedosyt, ale zadowala obydwie strony i motywuje na przyszłość. Czy tak jest z relacjami polsko-niemieckimi? 17 czerwca przypadła 25 rocznica podpisania między III RP a Niemcami Traktatu o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy.

Miał on fundamentalne znaczenie dla stosunków między naszymi krajami. Razem z Traktatem o potwierdzeniu istniejącej granicy, zawartym 14 listopada 1990 r. otworzył on nowy etap wzajemnych stosunków. Polska i Niemcy stały się symbolem przezwyciężania podziału Europy rozwiązując pokojowo spór graniczny, który dzielił je i antagonizował przez powojenne lata, regulując wzajemne stosunki w duchu porozumienia i pojednania oraz europejskiej jedności. Dzięki Traktatowi Polska wróciła do Europy, Niemcy zaś uwiarygodniały swoją pokojową tożsamość. Nie byłoby to możliwe, gdyby nie Memorandum Wschodnie Kościoła Ewangelickiego i słynny list biskupów polskich do niemieckich z 1965 r. z przesłaniem "przebaczamy i prosimy o wybaczenie", napisanym przez związanego z rybnicką ziemią kardynała Bolesława Kominka.

Od tego czasu upłynęło kilkadziesiąt lat, ale dzisiaj możemy śmiało stwierdzić, że społeczeństwa zdały egzamin z sąsiedztwa. Efektem jest szeroko rozbudowana sieć powiązań kulturalnych, naukowych, ponad 650 miast partnerskich oraz 2,7 mln młodzieży, która wspólnie zrealizowała 70 tys. projektów. Podobnie rzecz ma się z gospodarką. Eksport do Niemiec w 2015 roku wyniósł 28,8 procent polskiego eksportu, import stanowił 22,5 proc. importu jako całości. Te liczby jednoznacznie pokazują, ze Niemcy są naszym najważniejszym partnerem gospodarczym i handlowym.

Najgorzej w ocenie wypadają relacje polityczne. Dobra zmiana wcale nie oznacza polepszenia naszych stosunków. Mamy jeszcze sporo spraw bilateralnych do załatwienia, musimy sprostać wyzwaniom europejskim i włączyć się do rozwiązywania problemów w imię odpowiedzialności za wspólną przyszłość. To wymaga kompromisu i dialogu, a tego wyraźnie w polityce zagranicznej obecnie brakuje. Zamiast remisu może być następnym razem porażka. Na własne życzenie.

Tylko komu to służy?

Komentarze

Dodaj komentarz