PiS wielokrotnie obiecywało, że nie będzie likwidować kopalń. Ich zamykanie miało następować wyłącznie ze względu na wyczerpanie złóż, bądź trudne warunki górniczo-geologiczne, które uniemożliwiałyby prowadzenie opłacalnego wydobycia. Tymczasem dzisiaj już wiemy, że takie kopalnie jak: Sośnica, Pokój, Krupiński, Jas-Mos, Rydułtowy-Anna, Halemba, Wujek ze względów ekonomicznych po prostu nie przetrwają.
U naszych południowych sąsiadów podobnie. Konsorcjum węglowe OKD w regionie ostrawsko-karwińskim złożyło wniosek o upadłość. Niewypłacalność czeskich kopalń stała się faktem i do 2023 roku mają ostatecznie zakończyć działalność wydobywczą. Pomoc publiczna wymaga akceptacji Brukseli, a w tej wersji czeski rząd ją na pewno uzyska. Polska musi przygotować się na obronę własnego programu naprawczego.
W ostatnim czasie Jastrzębska Spółka Węglowa podjęła decyzję o zamknięciu kopalni Krupiński lub jak to woli o przeniesieniu do Spółki Restrukturyzacji Kopalń, zaś należąca do Polskiej Grupy Górniczej Sośnica dostała czas do końca stycznia na poprawę wyników finansowych, co jest prawie niemożliwe. Kopalnia Makoszowy została wystawiona na sprzedaż, jeśli w ogóle znajdzie się jakiś chętny. Rząd unika jak ognia określenia "likwidacja kopalń". Mówi między innymi o uśpieniu, wygaszeniu, funkcjonowaniu w nowej formule, restrukturyzacji, a ostatnio najciekawszym sformułowaniem jest utworzenie kopalni o charakterze muzealno-badawczym - to w przypadku kopalni Wujek.
Populizm z polityce na dłuższą metę nie popłaca, a kłamstwa mają krótkie nogi. PiS chcąc wygrać wybory złożył górnikom nierealną propozycję i nie ma co się dziwić, że strona społeczna czuje się oszukana. O górnictwie powinniśmy rozmawiać ponad podziałami, ale do bólu uczciwie i w oparciu o dane, a nie sentymenty z poprzedniej epoki.
Według wszelkich analiz o przyszłości Śląska nie zadecyduje usytuowany w regionie przemysł ciężki, a rozwój nowoczesnych technologii. To także olbrzymia szansa dla naszego węgla i górnictwa
Komentarze