20044513
20044513


– To była całkiem silna ryba. Ściągała na bok, myślałem że to karp. Gdy ją wyciągnąłem z wody, byłem nieco skołowany. Dopiero jak odpinałem haczyk i poczułem jej zęby, dotarło do mnie, że to nie karp, ale skąd u nas pirania...? – zastanawia się sam wędkarz.Pytanie to postanowiliśmy zadać Zbigniewowi Krzemieniowi, głównemu inżynierowi ds. kontroli eksploatacji i ochrony środowiska w Elektrowni Rybnik. O zalewie wie prawie wszystko. Dla niego sytuacja jest dość oczywista: – Jesteśmy właścicielami zbiornika, ale to akwen otwarty i nie możemy odpowiadać za to, co ktoś do niego wrzuci albo co wpłynie do niego z wodami Rudy.Elektrownia od lat prowadzi uporządkowaną gospodarkę, regularnie zarybiając zalew. Układ jest prosty: pieniądze ze sprzedaży zezwoleń wędkarskich są przeznaczane na zarybianie. Tym sumptem do zalewu wpuszczane są znajdujące się w różnym stadium rozwoju sumy, sandacze, okonie, liny, amury, szczupaki czy karpie. Tylko w ciągu ubiegłego roku do zalewu wpuszczono 7,5 tony karpi, 750 kg suma europejskiego oraz 300 tys. malutkich sandaczy.Tej rybackiej gospodarce z uwagą przygląda się Zakład Biologii Wód Polskiej Akademii Nauk w Krakowie, którego pracownicy dokonują regularnie połowów kontrolnych ryb. O tym, co pływa w zalewie, wiadomo też z relacji samych wędkarzy. Każdy z nich, wykupując zezwolenie, otrzymuje też do niego załącznik – rejestr połowów wędkarskich, który jest zobowiązany na bieżąco wypełniać.– Analiza tych rejestrów oraz informacje przekazane nam przez naukowców z PAN-u świadczą niezbicie, że nigdy jeszcze z zalewu nie wyłowiono ryby pochodzącej z innej strefy klimatycznej. Jakość wód w zbiorniku, a także zachodzące w nim procesy biologiczne na bieżąco monitoruje też Instytut Podstaw Inżynierii Środowiska Polskiej Akademii Nauk z Zabrza. Jego przedstawiciel zapewnił mnie, że nie ma takiej możliwości, by pirania niebędąca tu rybą autochtoniczną rozmnożyła się w zalewie, co nie znaczy, że gdyby jakimś cudem pojawiły się w nim pojedyncze sztuki, nie mogłyby przeżyć. Tak właśnie egzystują tu roślinożerne tołpygi i amury. Wpuszczane do zalewu żyją, osiągając nawet imponujące rozmiary, ale się nie rozmnażają, bo o rozmnażaniu, m.in. ze względu na parametry wody i środowiska, nie może być mowy – zapewnia Zbigniew Krzemień.Wszystko wskazuje więc na to, że pirania wylądowała w zalewie przypadkowo. Mógł ją tam wpuścić np. akwarysta, któremu pirania zajmowała w akwarium zbyt dużo miejsca. Kupno młodej piranii nie stanowi dziś większego problemu; w rybnickich sklepach zoologicznych już za 10 zł można kupić przedstawicielki kilku gatunków piranii.Niewykluczone, że jakiś domorosły ichtiolog wymyślił sobie taki hodowlany eksperyment i wpuścił do zalewu kilka piranii.

Komentarze

Dodaj komentarz