W tym miejscu znajdował się rybnicki POlenlager / Dominik Gajda, Grzegorz Hałata/Archiwum
W tym miejscu znajdował się rybnicki POlenlager / Dominik Gajda, Grzegorz Hałata/Archiwum

Beno Benczew
W powiecie rybnickim Niemcy utworzyli co najmniej kilka obozów będących w gestii Volksdeutsche Mittelstelle, czyli Urzędu Kolonizacyjnego dla Niemców Etnicznych, który działał pod auspicjami Schutzstaffel (SS). Niektóre z nich powstały z myślą o wysiedlanych Polakach – Polenlager. Inne, które czasem także zamieniono na obozy dla Polaków, służyły niemieckim kolonistom. Znamy też przypadki, gdy w tym samym obozie, w wyznaczonych strefach przebywali i Polacy i Niemcy, tak było przez krótki czas w Pogrzebieniu.

Na ziemi rybnickiej udało się dotąd zlokalizować następujące obozy: Polenlager 56 Lissek (Lyski), 58 Pschow (Pszów), 95 Sohrau (Żory) oraz 97 Rybnik (Rybnik). Pamiętajmy także o lagrze 168 Gorschütz - Friedrichschächte (Gorzyce, kopalnia Fryderyk) i 169 Klein Gorschütz (Gorzyczki), które przynależały wówczas administracyjnie do powiatu raciborskiego.

Praca ponad siły
Jedną z osadzonych w Rybniku była rodzina z Kuźnicy Warężyńskiej w powiecie będzińskim. W 1942 roku Stefan, Szczepan i Stanisława Tworkowie zostali wywiezieni wraz z ośmioletnim synem Władysławem, urodzonym 20 sierpnia 1934 roku w Toporowicach w powiecie zawierciańskim, (pada stwierdzenie, że przez gestapo) do obozu na terenie Rybnika. Wszyscy Polacy mieli być zmuszani do pracy.

Kobiety i dzieci wykorzystywano do prac u miejscowych Niemców, na noc powracali do obozu. Inaczej było z mężczyznami, Stefan Szczepan Tworek został zabrany i musiał ciężko pracować w kopalni w Knurowie. Sytuacja ta trwała przez dłuższy czas. Małoletni Władysław Tworek przebywał w lagrze od 1942 roku do 1945. Co ciekawe, w innych polenlagrach bardzo często dochodziło do przemieszczania więźniów między obozami, niektóre rodziny lub osadzeni przechodzili nawet przez kilka obozów. Tu mamy przypadek, gdy Władysław Tworek przebywał cały czas tylko w jednym obozie.

Brutalnie wypędzeni
Kolejną osobą, o której wiemy, że została wywieziona i osadzona w Polenlagrze nr 97 była Stefania Nowak. Niestety, nie wiemy skąd pochodziła i gdzie się urodziła. Następnie przewieziono ją do pracy przymusowej w głąb Rzeszy do miejscowości którą określiła jako Lossfitze (poprawnie Losswitz). Chodzi zapewne o Łososiowice, w gminie Wołów koło Wrocławia.

W październiku 1942 roku rodzina Stefanii Nowak została wypędzona z mieszkania przez umundurowanych Niemców, którzy nie pozwolili zabrać żadnych rzeczy, nawet osobistych. Wszystkich domowników wyrzucono na zewnątrz: Stefanię Nowak i jej partnera (formalnie bowiem nie byli małżeństwem) Władysława Schaba oraz ich synka, 4-letniego Janusza. Następnie rodzinę odstawiono na dworzec i w wagonach bydlęcych całą trójkę przewieziono do Rybnika, do Polenlagru nr 97. Przebywali w nim do marca 1943 roku, kiedy to przewieziono ich do wspomnianego Losswitz. Tam pani Stefania urodziła córkę Teresę.

Wspominając czasy wojny nie potrafiła stwierdzić, by stawiano jej jakieś zarzuty, nie podejrzewała też, co mogło spowodować represje i by miały one coś wspólnego z DVL - niemiecką listą narodową.

Baraki koło wieży ciśnień
W dalszych badaniach nad historią rybnickiego obozu, zwłaszcza przy zbieraniu relacji naocznych świadków musimy zachować dozę sceptycyzmu. Problemy pojawiają się nawet, jeśli chodzi o obozową numerację lub dane geograficzne. Podobna nazwa i kolejne numery obozów mogły prowadzić do pomyłek, dlatego nie możemy mieć pewności, czy nie doszło w tym względzie do niezamierzonego błędu. Chodzi zwłaszcza o numeracje obozu 168, który odnosi się do Gorzyc i 169 w Gorzyczkach. Żyjący jeszcze świadkowie, często z uwagi na swój wiek, również mogą mylić miejsca, gdyż w czasie przebywania w obozie mieli zaledwie po kilka lat.

Nawet oficjalne niemieckie dokumenty mogą wprowadzać w błąd. W piśmie ze stycznia 1944 roku skierowanym do nadprezydentów prowincji górnośląskiej doktor H. Kehrer, SS Untersturmführer który nadzorował lagry pod kątem zdrowotnym, wymienia numer obozu w Rybniku jako 96, myli też numery obozu w Gorschütz z Klein Gorschütz.

Jednak w piśmie dr Kehrera znajdujemy bardzo ważną wskazówkę co do dokładnego umiejscowienia Polenlagru w Rybniku, pisze bowiem o barakach przy wieży ciśnień (Baracke am Wasserturm). Były więzień tego lagru Marian Wawrzuta wspomina, że obóz znajdował się w rybnickiej dzielnicy Meksyk, pomiędzy wieżą, wybudowaną w 1905 roku (istniejącą do dziś), a hangarami szybowcowymi, które znajdowały się obok.

Przejmujące zimno
Polenlager był ogrodzony podwójnym wysokim płotem z drutu kolczastego, a wewnątrz wydzielonego terenu postawiano dwa drewniane baraki mogące pomieścić około 150 osób każdy. Dachy budowane z drewna pokryte były jedynie papą, ściany nie były ocieplone, obito je od wewnątrz płytami paździerzowymi. Wewnątrz baraku postawiono dwa piece ze zwykłej cegły, na każdy przypadało po jednym wiadrze węgla. Zimno, zwłaszcza jesienią i zimą było przerażające. Jak wspomina dalej Marian Wawrzuta, podłoga z betonu miała tylko 1,5 centym grubości. Jesienią i zimą Polacy doświadczali także niespotykanej inwazji myszy, które łapano w łapki sprężynowe własnej konstrukcji, i to często bez przynęty.

Co ciekawe, Wawrzuta także podaje numer obozu 96, czyżby więc było możliwe, że w Rybniku istniały dwa polenlagry? O numerach 96 i 97, tak jak w pobliskich miejscowościach Gorzycach i Gorzyczkach – 168 i 169. Wiemy, że numeracja obozowa mniej więcej następowała po sobie, zwłaszcza w tym samym powiecie. Co jednak z pozostałymi obozami? Jeśli w Lyskach był nr 56, a w Pszowie 58, to niedaleko powinien istnieć obóz o nr 57.

Niekoniecznie był on przeznaczony dla Polaków, mogli korzystać z niego niemieccy przesiedleńcy. W Żorach mamy lager o nr 95 a następnie 97 w Rybniku, gdzie zatem znajdował się obóz 96? Może więc doktor Kehrer z SS się nie mylił?

Galeria

Image alt Image alt

Komentarze

Dodaj komentarz