Spotkanie z lunatykiem

Kiedyś bano się lunatyków, uważając, że rządzą nimi złe moce, dziś uważa się że jest to raczej choroba, o czym piszę w Postscriptum do tego artykułu.

Moja mama w wieku lat 18 lat trafiła do starego, żorskiego szpitala z powodu zapalenia wyrostka robaczkowego. Został on niezwłocznie usunięty, ale musiała pozostać przez kilka dni w szpitalu na obserwacji. Obawiała się że pobyt tam będzie nudny , ale dostała łóżko przy oknie, co ją bardzo ucieszyło, bo mogła co jakiś czas zerkać na obsypany wiosennym kwieciem skwerek. Z okien tej sali, gdzie leżała, widać było także bardzo stromy dach przyległego budynku. Trzeciego wieczoru szpitalnego pobytu, zauważyła na tamtym dachu jakiś ruch, a potem kiedy przybliżyła się do szyby, w świetle jedynej latarni znajdującej się na przyszpitalnym placyku, ujrzała postać w jasnej piżamie. Ktoś chodził po gzymsie dachu, jakby szedł po schodach.

– Chyba jakiś cyrkowiec – przyszło jej na myśl i już chciała przywołać do okna panią leżącą obok, kiedy mały pokoik wypełnił się błyskawicznie innymi pacjentami płci obojga. Przybiegł nawet zdenerwowany lekarz. Od razu poprosił o niezapalanie światła i zachowanie ciszy. Szeptem udzielał objaśnień. Na dachu był jeden z pacjentów – młody student z S. Przy przyjęciu do szpitala wyznał lekarzom, ze jest lunatykiem i prosił, żeby okno w jego pokoju było na noc zasłaniane. Musiało jednak coś się wydarzyć, bo teraz spacerował po sąsiednim dachu. Jego karkołomne wyczyny trwały około jednej godziny, potem spokojnie skierował się w stronę okna, z którego wyszedł. Wsunął się przez nie do środka budynku i położył się do własnego łóżka, którego nie opuścił już potem do rana. Następnego ranka indagowany przez lekarzy, nie miał pojęcia o swojej nocnej eskapadzie.

Osobiście z podobnym zjawiskiem spotkałam się jako dziecko i miało to również miejsce w szpitalu. Jako dziewięciolatka trafiłam do szpitala chorób zakaźnych z powodu bardzo popularnej wtedy żółtaczki. Położono mnie na noc w sali, w której było już pięcioro innych dzieci. W szpitalu byłam po raz pierwszy i bardzo tęskniłam za domem, dlatego nie mogłam zasnąć. Leżący obok mnie, starszy o rok Andrzejek padł od razu jak kłoda i zaczął pochrapywać przez sen, ale kiedy do wnętrza wpadło światło księżyca (była pełnia), chłopiec poruszył się niespokojnie, a potem usiadł na łóżku i chwilę później wyskoczył na parapet okna, przez które padało światło i usiłował je otworzyć. Niestety jego usiłowania spełzły na niczym, bo jak rano stwierdziłam, okno zabite było solidnym gwoździem. Potem Andrzejek rzucił się w tany i szalał po całym pokoju, z zamkniętymi oczami! Dokładnie to samo robił, tego dnia rano, ale wtedy udało mu się ominąć stojące w sali sprzęty, tym razem jednak coś strącił i stuk obudził pozostałe dzieci.

Do izby błyskawicznie wbiegła pani pielęgniarka z nocnego dyżuru. Ujęła chłopca za ramię i poprowadziła do łóżka, a potem szczelnie zasłoniła wszystkie okna. Rano Andrzejek niczego nie pamiętał. A ja byłam tak przestraszona, że do rana nie zmrużyłam oka i postanowiłam opowiedzieć o wszystkim swoim rodzicom, kiedy przyjadą w odwiedziny. Zaraz następnego ranka przeniesiono mnie do innego pokoju, gdzie były dwie „całkiem normalne” dziewczynki 5-letnia Asia i 12-letnia Leosia. Uważam, że błędem popełnionym wtedy przez personel medyczny było niepoinformowanie dzieci o chorobie kolegi, bo większość małych pacjentów z tego feralnego pokoju była mocno przestraszona.

 

PS Lunatyzm – inaczej somnambulizm jest chorobą, w której w około 30 do 40 minut po zaśnięciu osoba chora wstaje z łóżka i zaczyna wędrować. Jest w stanie wykonywać różne, proste czynności nawet z otwartymi oczami ale nie jest świadoma faktu, iż to czyni gdyż śpi. Lunatyzm może być tymczasowy gdy występuje u dzieci i młodzieży natomiast u osób dorosłych jest chorobą, która nie ustępuje. Lunatyk nie jest osobą groźną czy niebezpieczną, jak kiedyś sądzono, jeśli postępuje się z nim spokojnie. Nie ma jednego, sprawdzonego sposobu bądź środka farmakologicznego na wyleczenie tej choroby. Każda osobę chorą należy traktować indywidualnie.

Źródło: Psychiatria.pl

Komentarze

Dodaj komentarz