Miesiączek cię zdradzi

Więcej jak sto lat temu w pewnej śląskiej wsi mieszkał młodzieniec o imieniu Kuba. Ale wszyscy nazywali go „niyrobisz”, bo on żadnej pracy się nie imał, a jak gdzieś popracował, to najwyżej dwa-trzy dni, bo zaraz stwierdzał, że taka praca jest dla niego niebezpieczna, a on żegnać się z tym światem jeszcze nie zamierzał. Aż jeden dzień przepracował jako drwal w lesie, ale zląkł się, że ścinane drzewo może go przywalić, więc więcej się tam nie pojawił. Potem przez krótki czas jeździł ze znajomym wozakiem po węgiel na kopalnię, ale uznał, że załadunek to zbyt ciężka robota, więc sobie ją odpuścił! Stwierdził, że lepiej niż na pracy wyjdzie na żebraniu, ale rzadko coś gdzieś dostał, bo był młody i zdrowy, a ludzie szybko przekonali się, że najgorszymi jego wadami są dwie lewe ręce i pokrętny umysł!
Dopóki żyła jego matka, która swojego niewydarzonego syna kochała nade wszystko, miał się dobrze, a kiedy zmarła, zaczął przymierać głodem. Potem na jakiś czas znikł ze wsi. Mówiono, że poszedł za chlebem i najął się do pracy gdzieś w powstającym wtedy przemyśle. Ale czy to była prawda? Rzekomo pracował w S., ale nikt go tam nigdy nie spotkał. Ale jakieś pieniądze mieć musiał, bo kiedy wrócił po dwóch latach, to planował się ożenić. Starka Plaplino, która w tej okolicy trudniła się swataniem, namówiła mu Zuzkę, sierotę z sąsiedniej wsi. Dziewczyna była biedna jak mysz kościelna, ale miała malutką chałupkę, którą odziedziczyła po rodzicach. Ślub był cichy, bo żadne z młodych rodzeństwa nie miało, a wesela po prostu nie zrobili z braku pieniędzy. I tak oboje żyli sobie w tej malutkiej chałupce, obrabiali kawałeczek wynajętego pola, a do pełni szczęścia brakowało im tylko dzieci.
Pewnego roku na wiosnę Kuba poszedł do gminy i wynajął dwa rzędy czereśni, które rosły wzdłuż głównej drogi. Oboje z Zuzką mieli pełne ręce roboty, a czasem i w nocy nie spali, bo drzew trzeba było pilnować, ale potem sporo pieniędzy zarobili, bo owoce zebrali i w mieście na targu sprzedali. Kochany mężulek wszystkie pieniądze wziął, do woreczka wsadził i zamknął w starej szafie. Kluczyk do niej nosił zawsze przy sobie, a jego żoneczka tam nawet zajrzeć nie mogła! Jednak kiedyś Kuba przez nieuwagę zostawił kluczyk w drzwiach i Zuzka wiedziona ciekawością do niej zajrzała.
Oprócz tego woreczka, w którym były pieniądze za czereśnie, w głębi leżały dwa mieszki pełne złotych i srebrnych monet, o których ona nic nie wiedziała. Kiedy spytała o to swojego męża, ten się wściekł, strasznie na nią nakrzyczał, a potem kazał jej cicho siedzieć, bo miała to być jakaś wielka tajemnica! Trochę z tego powodu pokłócili się, bo Kuba zawsze był sknerą i nie raz brakowało im na podstawowe domowe potrzeby, a w szafie miał takie bogactwo! Rozsierdzony chłop nie zjadł wieczerzy przygotowanej przez żonę, tylko trzasnął drzwiami i wypadł na podwórko. Gniew zawsze bywa złym doradcą, ale zanim Kuba ochłonął, znalazł się w pobliżu karczmy.
Co się dalej z nim działo? Dowiecie się drodzy Czytelnicy za tydzień...

PS Jest to jedna z tych opowieści ludowych, które znane są nie tylko na Śląsku, ale i w Czechach. Bywa, że różnią się szczegółami, ale motyw działania sprawcy jest zawsze taki sam: chęć osiągnięcia wielkich pieniędzy lub majątku bez wysiłku z jego strony. Jak we wszystkich tego typu opowieściach bywa, na koniec sprawcę dopada zasłużona kara.

Komentarze

Dodaj komentarz