Słuchając wczoraj radiowego wywiadu z prezydentem Piotrem Kuczerą odniosłem wrażenie, że jednym z pomysłów miasta na wyprowadzenie ruchu samochodowego z centrum Rybnika jest... konsekwentne utrudnianie życia kierowcom. Usłyszałem wyraźnie: "(...) tym więcej samochodów w centrum, im więcej możliwości wykorzystania dróg (...)". Idąc dalej tym tokiem rozumowania można stwierdzić, że jego zdaniem rybniczanie przesiądą się na rowery kiedy miasto będzie już tak zakorkowane, że korzystanie z samochodu stanie się udręką. Twój wybór – wybierz rower ("Kup pan cegłę"), bo jadąc samochodem zrobisz dwa kilometry w pół godziny ("Jak nie kupisz, to w łeb").
To nic innego, jak polityka rowerowa prowadzona w kontrze do zmotoryzowanych użytkowników ruchu drogowego. I to jest fatalny pomysł, bo pierwsze co z niego wyniknie, to wzrost niechęci kierowców wobec rowerzystów. A komu to jest potrzebne? Tym bardziej, że rybniczanie z dwóch kółek korzystają nader chętnie w celach rekreacyjnych. Pełne zadowolonych rowerzystów są bulwary nad Nacyną, a na wyasfaltowanej ścieżce wzdłuż zalewu w weekendy mamy ruch jak w Amsterdamie. To były strzały w dziesiątkę!
Zdecydowanie lepiej pokazywać ludziom alternatywę i zachęcać, niż żądać i stawiać pod ścianą. Dobrze też, czasami wyjść z urzędu i zobaczyć jak konsekwencje pewnych decyzji wyglądają w praktyce. Jeśli słyszę, że "niedociążona" ruchem jest ul. Cmentarna i ona powinna odciążyć Brudnioka z jednym pasem ruchu, to wiem że na taki pomysł wpadł ktoś, kto na rzeczywistość patrzy z perspektywy Google Maps. Bo Cmentarna jest dwukierunkowa, wąska, a na dodatek jeden pas jest zajęty parkującymi wzdłuż niej przez cały dzień samochodami. I to bezdyskusyjny fakt, a nie teoretyczna wizja miasta idealnego. Wizja do realizacji której oczywiście należy dążyć - z pokorą i świadomością, że zapewne nie da się jej zrealizować w całości.
Maciej Kołodzieczyk, Tygodnik Regionalny Nowiny, z-ca prezesa KS ROW Rybnik SA
Komentarze