Andrzej Niedoba już sam w sobie jest legendą. A tu jeszcze nobilituje go pochodzenie z niezwykłego rodu górali z Nawsia nad Olzą – dziś w Republice Czech.
Jego stryj Władysław Niedoba, słynny Jura spod Grónia, wymyślił Gorolskie Święto w Jabłonkowie i utworzył Scenę Polską w Czeskim Cieszynie – jedyny polski zawodowy teatr poza granicami Rzeczpospolitej. Ojciec pana Andrzeja, nauczyciel Adam Niedoba założył w Wiśle Zespół Regionalny „Wisła” oraz wymyślił Tydzień Kultury Beskidzkiej, jako odpowiednik Gorolskiego Święta. W ten sposób Niedobowie spięli klamrą rozdzielone w wyniku decyzji światowych polityków „dwa płuca” jednej ziemi cieszyńskiej.
Rzeka niepokorna
Jego syn Andrzej opisał dzieje swego rodu w znakomitej książce „Rzeka niepokorna. Saga cieszyńska”, która ukazała się nakładem Regionalnego Instytutu Kultury w Katowicach. Znajdziemy w niej wartką narrację i mnóstwo anegdot. Spotkania z autorem wypełniają sale. Nic dziwnego, skoro pan Andrzej jest cenionym literatem, autorem kilkunastu sztuk teatralnych, zbiorów opowiadań oraz reportaży. Przez pół wieku pracował jako dziennikarz prasowy i telewizyjny oraz publicysta.
Niedobowie mają również zasługi dla naszego regionu. Adam najpierw uczył dzieci w Krostoszowicach koło Wodzisławia Śląskiego, a w 1927 roku, po ukończeniu seminarium nauczycielskiego, otrzymał belferski etat w pobliskim Skrzyszowie. Pracował w tej szkole do 1938 roku. Mieszkał na pięterku budynku restauracji. W Skrzyszowie poznał swoją przyszłą żonę, przedszkolankę Janinę Studzińską, która na Śląsk przyjechał ze wschodu. - Wychowała się w korpusie sierot lwowskich księdza hrabiego Badeniego. Takich jak ona były tam tysiące po pierwszej wojnie światowej i obronie Lwowa, w której zginął brat mamy, Tadeusz, student miejscowej politechniki – opowiada pan Andrzej.
Jak dodaje, z uwagi na swoje zainteresowania tato założył w Skrzyszowie chór młodzieżowy i organizował amatorskie przedstawienia teatralne.
Chwalił i ganił
Po latach na Górny Śląsk wróci Andrzej. Przez dekadę był naczelnym naszego tygodnika „Nowiny”. Pamiętam, jego ciepłe, inteligentne poczucie humoru. Na kolegiach redakcyjnych umiał pochwalić za dobry artykuł, ale i zganić dosadnymi słowami typu... „to jest do d...”, kiedy było trzeba.
Przyszedł do „Nowin” w trudnym czasie. Upadła właśnie komuna. W Katowicach pracowała komisja likwidacyjna RSW „Prasa – Książka – Ruch”, która posłała do Rybnika doświadczonego redaktora z pokaźnym już dorobkiem twórczym. - Niezbyt dobrze pamiętam tamten czas. Wiem, że nie pisałem tekstów, by nie zabierać dziennikarzom „wierszówki”. Dziś jednak bardzo żałuję, że nie zrobiłem artykułu o Skrzyszowie. W mojej „Rzece niepokornej” jest bardzo mało o pracy ojca w tamtejszej szkole. Kiedy w latach 90. byłem naczelnym „Nowin” żyli jeszcze ludzie, których uczył Adam Niedoba. Może ich dzieci pamiętają coś z opowieści o moim tacie? Mam taką nadzieję i liczę na kontakt za pośrednictwem „Nowin” - prosi pan Andrzej.
Komentarze