Nie ma się co dziwić, mówimy o kraju, który był członkiem Wspólnot Europejskich od 1 stycznia 1973 roku, jeszcze dziesięć miesięcy przed słynnym meczem Anglia – Polska na Wembley. Prehistoria. Symboliczne ściągnięcie brytyjskich flag w instytucjach unijnych, autentycznie morze łez wylane przez brytyjskich posłów do Parlamentu Europejskiego, i równoczesne tryumfujące okrzyki i śmiałe przemówienia liderów Brexit Party dopełniły obrazek tego rozwodu. Ale rozwód rzadko kończy sprawę całkowicie, bo zawsze jest pytanie - co dalej? Na razie do końca roku w stosunkach byłych małżonków obowiązuje wynegocjowany okres przejściowy, niby nowe, ale jeszcze raczej wiele po staremu.
Do końca roku warunki handlu UE z UK nie zmienią się. Ale w międzyczasie konieczne będzie uzgodnienie wielu kwestii (m.in. cła w handlu towarami, warunków świadczenia usług, wymianę danych dotyczących np. ścigania przestępstw), które dotychczas były regulowane na poziomie UE i obowiązywały Wielką Brytanię jako państwo członkowskie. Wielka Brytania nie będzie jednak reprezentowana w instytucjach UE, szczególnie w unijnym procesie decyzyjnym. Nie będzie mieć swoich przedstawicieli w Radzie Europejskiej i Radzie UE ani uczestniczyć w głosowaniach, nie będzie mieć własnych posłów do Parlamentu Europejskiego, przestanie być członkiem Europejskiego Banku Inwestycyjnego. Bezsprzecznie okresy przejściowe i ustalanie zasad przyszłego pożycia to będzie dla obu stron długo negocjacyjny maraton. Mam wrażenie, że chaos spowodowany brexitem trwał będzie jeszcze długo, i nie ma co się oszukiwać - dotknie głównie Wyspy. Może też przyspieszyć lub spowodować procesy trudne dla wspólnej historii Zjednoczonego Królestwa. Brexit sprawił właśnie m.in., że Szkocja naciska na kolejne referendum niepodległościowe, czemu trudno się dziwić – w Szkocji 62 procent głosów oddano za pozostaniem w Unii. Szkoci chcą do "serca Europy" powrócić już jako niepodległe państwo.
Czekamy na rozwój wypadków, a sam w międzyczasie kibicuję Wyspiarzom, którzy chcą do UE powrócić, i gdy przed kilkoma dniami, niemal automatycznie, powstały w Parlamencie Europejskim grupy przyjaciół Wielkiej Brytanii, Walii i Szkocji, natychmiast się do nich zapisałem. I tak myśląc sobie o Szkocji, pojawia mi się w głowie pytanie - bo u nas na Śląsku w referendum akcesyjnym w 2003 roku również największy odsetek ludzi (w skali całego kraju) głosował za przystąpieniem do UE. Przypadek? Nie sądzę.
Łukasz Kohut, poseł do Parlamentu Europejskiego, politolog, fotograf, felietonista Tygodnika Regionalnego Nowiny
Komentarze