Jak utopek udawał mała sarenkę


Zalewała więc nie tylko okoliczne łąki, ale także pobliskie pola. Ludzie jednak woleli upatrywać przyczyny w złośliwości utopka, który, ich zadaniem, rezydował na ogół pod mostkiem na pańskich łąkach, ale można było go też spotkać we wszystkich okolicznych stawach i stawkach. Jak się przenosił – pozostało jego tajemnicą! Mieszkańcy pobliskich wsi, którzy z konieczności wybierali się w te okolice, rozglądali się uważnie na boki i żegnali się na każdy podejrzany szelest, bo utopek potrafił być złośliwy!
Podobnie było też w przypadku ciotki Bulinej. Dla dodania sobie otuchy wzięła ze sobą swoją, najmłodszą córkę Zuzkę, która chodziła jeszcze do podstawowej szkoły. Ciotka wiedziała, że utopek niewinnemu dziecku nic złego nie zrobi, bo nie ma nad nim władzy! Bulino pchała tragacz, na którym leżała wielka, parciana trownica, teraz jeszcze pusta, ale Zuzka miała nazbierać do niej trawy dla królików, kiedy jej mama weźmie się za plewienie zagonu buraków. Ciotka ciągle rozglądała się na boki, dlatego widziała, co wyczynia jej córka i bez przerwy ją strofowała:
– Tam nie chodź, nie rób tego, jeszcze szłapa złomiesz i byda cie musiała wiyź do dom na tym tragaczu!
Kiedy dotarły na miejsce, żeby uniknąć kurateli matki, Zuzka wzięła miech i ruszyła na łąkę, ale zbieranie szło jej dość opornie, bo co chwilę coś odwracało jej uwagę. A to z pobliskiego lasu wyleciał ptak, którego nie znała, a to zauważyła jakieś zioła, których wcześniej tu nie widziała. Słonko stało już wysoko i zbliżało się południe, czyli czas powrotu do domu, a wór był prawie pusty. Więc niewiele myśląc dziewczynka skierowała się w stronę niewielkiego stawku, gdzie trawa była bardziej zielona i znacznie większa niż na ich łące. Szybko napełniła miech i zbierała się do odejścia, kiedy usłyszała coś, co przypominało płacz dziecka.
– Sam malik? Bez mamulki? To ni ma możliwe! Sam przeca żodyn niy chodzi! No chyba, żeby jakiś babsko sam bajtla pociepło... – zastanawiała się Zuzka i rzuciła do największej kępy łopianu rosnącej przy wodzie. Tam znalazła małą sarenkę, która piszczała rozpaczliwie. Zuzka odczekała chwilę, ale jej mama-sarna się nie pojawiła, więc wzięła małego „sorniczka” na ręce i poszła do swojej matki pracującej na polu.
– Coż tyż to niesiesz dziołcha – zrzędziła ciotka.– Sornik do lasa noleży!
– Ale mamulko – broniła się Zuzka. – Łon je taki maluśki, że ani na szłapkach ustoć niy poradzi! Jeszcze go lisy abo psy ze wsi rozszarpiom!
W końcu mama z córką uradziły, że zabiorą małą sarenkę do domu, ale muszą ją schować przed ojcem, bo on nie lubi darmozjadów! Jak uradziły tak zrobiły! Ułożyły malucha na pełnej „trownicy” i powiozły na tragaczu w kierunku mostku. Uszły już kawał drogi, kiedy z lasu usłyszały odgłos wystrzału, a chwilę później na polanę wyszedł stary gajowy.
Ciotka aż zesztywniała z przerażenia i ledwo wysapała do córki:
– Zuzka, skowej tego boroka kaj do trowy, bo jak łon nos chyci, to ze herestu niy wylezymy! Bydzie na nos, że my som złodzieje, bo zwierzina ze lasa kradnymy... Kaj tyn sornik je? – zdziwiła się po chwili, bo mała sarenka zniknęła.
– Tu żech je gospodyni! – odezwał się jakiś męski głos.
Przy mostku siedział mały chłopek ubrany na zielono i zamiast własnych nóg miał jeszcze nogi sarenki.
– Utopek! Zgiń, przepadnij siło niyczysto! – wrzasnęła ciotka i uczyniła znak krzyża na czole.
– Niy przezywej babo, bo mie się boć niy musisz, bo choć jo je utopek, to się umia łodwdziynczyć! Jak ci bydzie, co trza to zawołej wele mostka: Jo je Bulino!
To powiedziawszy utopek wskoczył w wodę i tyle go ciotka widziała.
Minęło parę lat i łąki pod Baraniokiem zalała powódź , akurat w chwili kiedy siano stało już w kopkach. Bułom brakowało już paszy dla zwierząt i ciotka postanowiła sprawdzić, czy dostanie się na łakę za Pszczynką, ale doszła tylko do mostku. Nie odważyła się jednak iść dalej, bo sam mostek pokryty był mułem i zalany wodą. Kobieta złapała się za głowę i zaczęła lamentować. Wtedy z wody wychyliła się zielona głowa, a znajomy głos powiedział z pretensją:
– Miałaś przeca pedzieć: Jo je Bulino!
Potem woda zniknęła, a ciotka przeszła suchą nogą na drugą stronę. Jeszcze długo po tym wydarzeniu ludzie dziwili się, jak to się stało, że Buły zebrali suche siano, podczas, gdy innym się zgnoiło!

Komentarze

Dodaj komentarz