Sugestywne dzieło donny Flavii – legenda praska


Wśród przybyszów znajdował się pewien hiszpański arystokrata, który z jakichś, tylko sobie wiadomych, powodów stracił wiarę w Boga. Ciężko mu się z tym żyło, dlatego pustkę w duszy starał się zagłuszyć nieustanna hulanką i podróżami po całej Europie. Kiedyś, podczas pobytu we Włoszech natknął się na dzieło pewnej młodej rzeźbiarki o imieniu Flavia. Rzeźba była tak realna w swojej wymowie, że zapragnął poznać jej autorkę. Kiedy doszło do spotkania poprosił on rzeźbiarkę o wykonanie krucyfiksu, ale postawił jeden warunek. Męka ukrzyżowanego Jezusa miała być tak bardzo sugestywna, że była w stanie poruszyć jego skamieniałą duszę. Młoda rzeźbiarka podjęła się tego wyzwania i pojechała z nim do Pragi. Donna Flavia była osobą bardzo dynamiczną i potrafiła tworzyć kilka rzeźb jednocześnie, dlatego w bardzo krótkim czasie okrzyknięto ją mistrzynią. Jedynie praca nad krucyfiksem nie posuwała się po jej myśli. Im bardziej się starała, by nadać „swojemu” Jezusowi bolesne rysy, tym bardziej stawał się on bardziej uduchowiony, a przecież bogaty zleceniodawca żądał czegoś wręcz przeciwnego!
Zniechęcona donna Flavia postanowiła zobaczyć na własne oczy biedę i cierpienie. Późnym wieczorem zapuściła się sama w najniebezpieczniejsze praskie zaułki, którymi nocą władali włóczędzy, bezdomni, dziady proszalne i zwykli opryszkowie. Długo tam błądziła i różnych widziała ludzi, ale ani jedna fizjonomia nie przypominała umęczonej twarzy Chrystusa. Dopiero po północy natknęła się na młodego człowieka, który był jakby do tego stworzony. Miał długie sięgające ramion włosy, szczupła umęczoną twarz i lekko zapadłe oczy. Obruszył się na nią, kiedy chciała go wspomóc datkiem, mówiąc, że nie jest żebrakiem. Zgodził się jednak na jej propozycję pozowania. Flavia zaprowadziła go swojego domu i od razu przystąpiła do pracy. Z pomocą służącego przywiązała swego modela do krzyża, który stał w jej pracowni, ale i tym razem kamienny Chrystus, którego stworzyła był bardziej uduchowiony niż cierpiący.
Młoda kobieta wpadła w szał: tłukła swoją ofiarę, krzyczała, płakała i prosiła na klęczkach, ale jej ledwo żywy model nie wypowiedział ani jednego słowa skargi, zaś twarz jego była tak uduchowiona, jakby oglądał niebo. Kazała więc słudze zacisnąć powrozy tak bardzo, że młody, umęczony człowiek zemdlał! Niestety ocknął się zanim rzeźbiarka skończyła swoje dzieło, wtedy wściekła Flavia przebiła jego serce ostro zakończoną laską malarską, która od niepamiętnych czasów leżała w jej pracowni. Pracowała jak w amoku i dopiero kiedy odbiła ostatni kawałek czarnego marmuru doszła do siebie i uświadomiła sobie, co zrobiła. Ciało męczennika kazała wrzucić do głębokiej piwnicy pod domem i więcej o nim nie wspominała, ale jej spokój był pozorny, bo bywały noce, gdy snuła się po domu nie mogąc zasnąć. Nikt nie szukał zabitego, bo był zapewne bezdomny i zbrodnia Flavii nie wyszła na jaw. Zleceniodawca był zachwycony i umieścił krzyż w swojej prywatnej kaplicy. Rzeźbiarka została hojnie wynagrodzona, ale nic jej nie cieszyło i pewnego dnia popełniła samobójstwo, wieszając się w swojej pracowni. Tak to żądza sławy doprowadziła do podwójnej zbrodni: najpierw do zabójstwa, a potem kiedy morderczyni nie mogła już unieść brzemienia swego czynu, pchnęła ją do samobójstwa.
Niedługo potem wyrzeźbiony przez Włoszkę krzyż zniknął z pałacu hiszpańskiego arystokraty i w cudowny sposób pojawił się najuboższym praskim kościele, w którym ma znajdować się do dziś.

P.S. Legendę tę usłyszałam od naszego praskiego przewodnika ponad czterdzieści lat temu. Historię tę opisał też czeski pisarz i poeta Julius Zeyer (1841 – 1901) w książce „Trzy legendy o krzyżu”.

Galeria

Komentarze

Dodaj komentarz