Dariusz Kos przed sądem w Żorach / Ireneusz Stajer
Dariusz Kos przed sądem w Żorach / Ireneusz Stajer


Swego czasu założył Grupę Działamy i od lat krytykuje poczynania ratusza. Opisuje na swojej stronie internetowej różne kwestie związane z działalnością samorządowców. Zdaniem Bronisława Jacka Pruchnickiego, pełnomocnika prezydenta ds. infrastruktury, Kos szkodzi miastu, bo mija się z prawdą albo przemilcza niewygodne dla siebie fakty.

Teraz na stronie ratusza pojawiła się treść prawomocnego wyroku skazującego działacza na dwa lata ograniczenia wolności. W tym czasie ma wykonywać nieodpłatną kontrolowaną pracę na cele społeczne, w wymiarze 40 godzin miesięcznie. Będzie musiał także naprawić szkodę, czyli zwrócić fundacji 30 tys. zł i uiścić 370 zł kosztów sądowych. Ponadto sędzia Bartosz Wasilewski nakazał upublicznienie orzeczenia na stronie urzędu miasta w zakładce Aktualności przez dwa lata. Wyrok jest prawomocny. Doniesienie do na Kosa do prokuratury złożył właśnie Pruchnicki.

Co takiego zrobił szef Grupy Działamy? Sąd ustalił, że 15 czerwca 2018 roku w Żorach, działając w celu osiągnięcia korzyści majątkowej wprowadził w błąd przedstawicieli fundacji. Posłużył się bowiem podrobionym dokumentem pełnomocnictwa członków Grupy Działamy i zawarł w jego imieniu porozumienie. W efekcie otrzymał 50 tys. zł dotacji. Dostał pierwszą transzę w wysokości 30 tys. zł, czym zdaniem sądu doprowadził fundację do niekorzystnego rozporządzenia majątkiem. Drugiej raty już nie wypłacono, bo nie przyjęto jego sprawozdania.

Co na to Dariusz Kos? - Zostałem skazany bez procesu, bez możliwości obrony. Zapadł wyrok nakazowy, który sędzia wydał jakby w swoim gabinecie, w środku epidemii, kiedy inne sprawy były odwołane. To dość dziwne postępowanie sądu w Żorach – mówi działacz.

Jak dodaje, nie był poinformowany o procesie. - Nie otrzymałem na wskazany adres ani aktu oskarżenia ani wyroku, przez co nie mogłem wnieść w ustawowym terminie siedmiu dni sprzeciwu. O orzeczeniu dowiedziałem się wczoraj z internetu – powiedział nam w piątek.

Kos zarzeka się, że niczego nie sfałszował i wydał oświadczenie. - W materiale dowodowym brak rzekomo sfałszowanego dokumentu. Zarząd fundacji, co jest udokumentowane w aktach postępowania chciał wszelkie sprawy finansowe rozstrzygnąć na drodze polubownej, cywilnej i uznał, że nie stało się nic nielegalnego, o czym powinna wiedzieć prokuratura – podkreśla.

O działaniach prokuratury i żorskiego sądu rejonowego chce poinformować Rzecznika Praw Obywatelskich, Helsińską Fundację Praw Człowieka, Prokuratora Generalnego, organizacje międzynarodowe, w tym Komisję Europejską i Parlament Europejski.

Komentarze

Dodaj komentarz