Samochód oskarżonej Barbary K. zatrzymał się dopiero na zaparkowanym na placu mercedesie, po drodze przejechała 35-letniego egzaminatora / Archiwum
Samochód oskarżonej Barbary K. zatrzymał się dopiero na zaparkowanym na placu mercedesie, po drodze przejechała 35-letniego egzaminatora / Archiwum


Ireneusz Stajer

Barbara K., która 24 czerwca zeszłego roku na placu manewrowym WORD w Rybniku śmiertelnie potrąciła 35-letniego egzaminatora prawa jazdy, miała dziś 7 sierpnia usłyszeć wyrok w sądzie rejonowym. Orzeczenie jednak nie zapadło, bo nie dotarła obrończyni oskarżonej.

- Rano wysłała mejlem wiadomość, że jest chora. Przedstawiła zaświadczenie od lekarza sądowego, że jej stan zdrowia nie pozwala na uczestniczenie w posiedzeniu. Dlatego sąd nie może dziś skończyć procesu – oznajmiła sędzia Justyna Sarikaya. Jak dodała, nic by się nie stało, gdyby pani mecenas poinformowała o swojej niedyspozycji wczoraj. - Wówczas sąd wyznaczyłby na dziś w zastępstwie obrońcę z urzędu i można byłoby zakończyć sprawę. O zachowaniu pani mecenas powiadomię Okręgową Radę Adwokacką – dodała przedstawicielka Temidy.

Na trzecią już z rzędu rozprawę nie stawiła się oskarżona Barbara K., 60-letnia mieszkanka powiatu mikołowskiego. Byli za to oskarżyciele posiłkowi, obrani na czarno, cały czas w żałobie – ojciec Łukasza O. i wdowa. Dla obojga przewlekanie procesu wiąże się z dalszą traumą. Widać jak bardzo przeżywają śmierć męża i syna, który zginął w młodym wieku.

Sędzia zarządziła końcowe posiedzenie na 17 sierpnia godzinę 9. Podobnie jak na poprzednich rozprawach nie pozwoliła dziennikarzom na nagrywanie dźwięku i robienie zdjęć – z powodów epidemicznych.

Przypomnijmy, że 17 lipca sąd wysłuchał biegłych psychiatrów i psychologa. Utajnił w całości przebieg rozprawy. - Jawność mogłaby naruszyć ważny interes prawny Barbary K, której zarzucono popełnienie przestępstwa w warunkach ograniczonej poczytalności. Obecność innych osób, poza stronami, nie jest możliwa – tłumaczyła sędzia.

Na posiedzeniu 7 lipca instruktor, u którego oskarżona o nieumyślne spowodowanie śmiertelnego wypadku na placu manewrowym wykupiła dodatkowe jazdy, oświadczył, że była przygotowana do egzaminu. Świadek powiedział, że Barbara K. jeszcze w dniu egzaminu bezbłędnie 10 razy przejechała po łuku do przodu i do tyłu. Umiejętności 68-latki nie odbiegały od innych starszych osób uczących się prowadzić samochód.

- Dość sprawnie operowała biegami, nie miała problemu z przejściem w odpowiednim tempie z popuszczania sprzęgła do wciskania pedału gazu. Kolejnym wyznacznikiem dobrego opanowania techniki jazdy jest ruszanie z hamulca ręcznego na wzniesieniu i to pani Barbara również wykonywała poprawnie – zeznał nauczyciel z 12-letnim stażem.

Na rozprawie doszło do pewnego zgrzytu. Obrończyni oskarżonej nie chciała zgodzić się na ogłoszenie wyroku, gdyż miała w tym czasie zaplanowany urlop. Sędzi chciała, żeby panią mecenas zastąpił inny prawnik. W końcu uzgodniono, że jeśli nie wpłyną kolejne wnioski dowodowe, to orzeczenie zapadnie 7 sierpnia. Jak się okazało i w tym terminie nie udało się skończyć procesu.

Przypomnijmy, że egzaminator Łukasz O. zginął w pracy, próbując nie dopuścić do wypadku. 24 czerwca 2019 roku na placu manewrowym WORD w Rybniku chciał zatrzymać rozpędzony samochód z kursantką za kierownicą. Poniósł śmierć na miejscu pod kołami egzaminacyjnej toyoty. Barbara K. była trzeźwa. Proces ruszył 3 marca, ale został przerwany na dłuższy czas z powodu pandemii koronawirusa.

Egzaminator kobiety jak i pozostali przesłuchiwani świadkowie zeznali, że po zdarzeniu 68-latka nie płakała i nie krzyczała. Siedziała za kierownicą i wpatrywała się przed siebie. Nic nie mówiła, nie próbowała sprawdzić, co stało się z potrąconym przez nią mężczyzną. Zastępczyni prokuratora rejonowego w Rybniku Barbara Drewniok powiedziała nam, że Barbara K. odmówiła składania wyjaśnień, nie przeprosiła za swój czyn i nie wyraziła skruchy.

 

Do tematu wrócimy w środowych "Nowinach". 

Komentarze

Dodaj komentarz