Ireneusz Stajer Adam Małysz z rodzicami
Ireneusz Stajer Adam Małysz z rodzicami

Ireneusz Stajer

Kiedy Adam Małysz z rybnickiej dzielnicy Chwałęcice podaje swoje personalia, zapada konsternacja. Pierwsza myśl - ten młodzieniec jest niezłym kawalarzem. Ale to nie są żarty. Niektóre osoby wierzą w zapewnienia 19-latka dopiero wtedy, gdy pokazuje dowód osobisty. Adam Małysz z Chwałęcic nie jest krewnym słynnego skoczka narciarskiego z Wisły.

- Dużo ludzi pyta, czy jesteśmy rodziną, odpowiadam, że niestety nie. Chociaż fajnie byłoby mieć takiego sportowca w gronie najbliższych – przyznaje rybniczanin.

To nie żarty 

Kiedyś nowy nauczyciel w szkole zrobił wielkie oczy, gdy Adam oznajmił, że nazywa się Małysz.

- Powiedział, że sobie z niego żartuję. Spojrzał jednak do dziennika i nieporozumienie się wyjaśniło.  Nawet mnie przeprosił – opowiada chłopak. Z natury jest bardzo pogodny. Z jego twarzy nie schodzi uśmiech, można by pomyśleć, że dowcipniś.

Jakieś 10 lat temu na meczu siatkówki wybiłem sobie kciuk. Czekaliśmy na izbie przyjęć w rybnickim szpitalu. Po pacjenta Adama Małysza przyszedł osobiście lekarz, a nie pielęgniarka jak to jest zazwyczaj – uśmiecha się.

Wiele podróżował po Polsce z rodzicami.

- Kiedyś byliśmy na skoczni Krokiew w Zakopanem. Ze względu na nazwisko pozwolili mi za darmo wjechać na górę. Przedtem tato zapytał, czy Adam Małysz musi kupić bilet, by dostać się na skocznię. Pracownicy obiektu docenili dowcip ojca i nieźle się uśmiali – stwierdza.

Trzech Małyszów

Na fanpage'u wielkiego Adama Małysza ogłoszono kiedyś konkurs z nagrodą – biletem na skoki narciarskie.

- Rywalizacja polegała na jak najlepszym zareklamowaniu imprezy. Napisałem coś w stylu, że Adam Małysz też chciałby bilet na zawody – wspomina 19-latek. Nie zdobył nagrody, ale pozostała frajda.

Ponoć trzeci Adam Małysz mieszka w Poznaniu. A może po publikacji tego artykułu znajdzie się jeszcze ktoś... Prosimy o kontakt. 

- Niestety, nigdy nie widziałem na żywo naszego wybitnego skoczka. Przypuszczam, że nie wie o moim istnieniu – uśmiecha się rybniczanin. - Chciałbym się z nim spotkać. Ciekawe, jakby zareagował, gdybym się przedstawił... - dodaje. 

Najpewniej rozmawialiby o sporcie. Nasz Adam jest kibicem skoków narciarskich, ale nie tylko. Ogląda w telewizji również żużel i piłkę nożną. Sam też przez osiem lat uprawiał szermierkę w RMKS Rybnik. Zdobył drużynowe wicemistrzostwo Śląska. Jako ośmiolatek wspiął się na Giewont, Zawrat i Świnicę. Jeździ na nartach, rowerze i deskorolce. Z przyjaciółmi grywa w siatkówkę, piłkę nożną, chodzą popływać na Pniowiec. Chciałby znowu potrenować szermierkę, ale z powodu nawału zajęć, brakuje czasu.   

Skoki w Zakopanem

Na skokach był dwa razy w Zakopanem, raz kibicował uczestnikom letniego Grand Prix. Natomiast w styczniu zatrudnił się na Krokwi jako ochroniarz.

Wpuszczałem ludzi do ogródka piwnego jako Adam Małysz, moje imię i nazwisku wydrukowano na plakietce. Nikt nie zareagował, może dlatego, że była mała - podkreśla.  

Pierwszy raz w życiu widział z bliska jak najlepsi zawodnicy świata wybijają się z progu, ale samego lądowania już nie.

- Zresztą nie skupiałem się na skokach, lecz na pracy. Od czasu do czasu zerkałem w górę – dopowiada. Nie udało mu się zamienić nawet słowa z żadną gwiazdą skoków.


Może pochwalić się natomiast wspólnym zdjęciem z Justyną Kowalczyk. Jako dziecko sfotografował się także z Maciejem Kotem i Robertem Mateją, Czesławem Langiem. Na zdjęciach jest zawsze mama lub tato oraz o trzy lata starsza siostra Patrycja. 

Jest uczniem czwartej, maturalnej klasy o kierunku mechatronik Zespołu Szkół Technicznych w Rybniku. W wakacje praktykował w firmie Rduch Bells & Clocks z Czernicy, która zajmuje się odlewaniem dzwonów, wykonują też zegary i systemy sterowania do dzwonów. Adam pomagał w budowie największego na świecie, dzwonu 50-tonowego.

To były chrzciny! 

Imię dostał nie po wielkim mistrzu Adamie, ale kuzynie mamy.

To właśnie on nagłośnił, że jego siostrzeniec to Adam Małysz. Na mój chrzest zjechali do kościoła dziennikarze z różnych redakcji - zaznacza chłopak. Był też reporter „Nowin”. Zdjęcie noworodka pojawiło się w naszej gazecie. 

Po urodzeniu ważył blisko 4,2-kilograma. Na wieść, że na świat przyszedł Adama Małysza zbiegł się cały personal, każdy pragnął uczestniczyć w tym niezwykłym wydarzeniu. Pielęgniarki chciały przewijać maleństwo.

- Chował się bardzo dobrze. Od początku się uśmiechał. Zjadł i od razu zasypiał. Grzeczny, słuchał się starszej siostry – opowiada mama.  

Od szóstego roku życia był ministrantem, teraz jest animatorem blisko 30 chłopaków oraz dziewcząt w białych komżach i czerwonych pelerynkach. Przez lata nawał zajęć – szkoła, dwie msze w tygodniu, trzy treningi szermiercze. Obiad czasami jadł o 20.

- To były fajne czasy – przyznaje.

Rodzina Małyszów wywodzi się z Wilamowic koło Bielska-Białej. Mama Adama pochodzi z Popielowa. 
 

Galeria

Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt

Komentarze

Dodaj komentarz