Dominik Gajda Tutaj doszło do koszmarnego ataku na 49-letnią recepcjonistkę 
Dominik Gajda Tutaj doszło do koszmarnego ataku na 49-letnią recepcjonistkę 

Ruszył proces 64-latka, który 23 września zeszłego roku zaatakował nożem recepcjonistkę w komendzie policji. 49-latka przeżyła tylko dzięki szybkiej reakcji mundurowego pełniącego służbę na stanowisku zastępcy dyżurnego, mężczyzna został obezwładniony i zatrzymany. Okazało się, że jest niepoczytalny.   

- W marcu skierowaliśmy wniosek do Sądu Okręgowego w Rybniku o umorzenie postępowania i zastosowanie środka zapobiegawczego w postaci detencji sądowej, czyli przymusowe umieszczenie w zakładzie psychiatrycznym – mówi Malwina Pawela-Szendzielorz, zastępca prokuratora rejonowego.

Z uwagi na pandemię były problemy z rozpoczęciem procesu. Podejrzany cały czas przebywał na oddziale psychiatrycznym aresztu we Wrocławiu. Sądowi udało się w końcu wyznaczyć pierwszą rozprawę na listopad. Postępowanie prowadzone jest z wyłączeniem jawności, co oznacza, że procesu nie mogą relacjonować media. Powód: choroba psychiczna oskarżonego. Druga rozprawa odbędzie się w grudniu.   

Prokuratura na podstawie opinii biegłych ustaliła, że podejrzany był niepoczytalny. Atakując recepcjonistkę, kolokwialnie mówiąc, nie wiedział co robi. 

- Został aresztowany i umieszczony na oddziale psychiatrycznym, bo stanowił zagrożenie dla zdrowia i życia innych ludzi oraz siebie. Mieliśmy na uwadze, jak zachował się na komendzie. Bez powodu zaatakował recepcjonistkę nożem i młotkiem. Potem tłumaczył swój czyn irracjonalnie – zaznacza pani prokurator. 

Mówił, że czuje się zagrożony, kompletnie bezpodstawnie. Od samego początku, ewidentnie było wiadomo, że mężczyzna jest chory psychicznie. Stąd wniosek o umorzenie sprawy. 


Mrożące krew w żyłach sceny rozegrały się w komendzie policji nieco ponad rok temu. Około godziny 10 do holu wszedł mężczyzna uzbrojony w młotek i nóż, którymi napadł na recepcjonistkę.

- Kobieta ratowała się ucieczką, ale wtedy napastnik zranił ją nożem. Dzięki szybkiej reakcji policjanta pełniącego służbę na stanowisku zastępcy dyżurnego, mężczyzna został obezwładniony i zatrzymany. Policjanci zabezpieczyli niebezpieczne przedmioty, które miał przy sobie - opowiadała aspirant Bogusława Kobeszko, oficer prasowa.

Na miejscu zdarzenia przeprowadzono oględziny pod nadzorem prokuratora. Zabezpieczono również nagranie z kamer monitoringu komendy. Zatrzymany to 63-letni wówczas mieszkaniec Rybnika, wcześniej nigdy niekarany. Komendant Wojewódzki Policji w Katowicach skierował na miejsce pracowników wydziału kontroli KWP oraz policyjnych psychologów.


49-letnia recepcjonistka została dźgnięta w klatkę piersiową i doznała urazu płuca. Jej życiu nie zagrażało jednak niebezpieczeństwo. Trafiła do Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego nr 3 w Rybniku. Lekarze określali jej stan jako stabilny. Rodzinie pokrzywdzonej oraz interweniującemu policjantowi zapewniono pomoc policyjnego psychologa.

Bohaterem, który bez wahania zareagował i powstrzymał atak nożownika był 39-letni funkcjonariusz. 

- Wiadomo, że 63-letniego sprawcę i 49-letnią recepcjonistkę nie łączyły żadne relacje. Nie znali się - mówiła podinspektor Aleksandra Nowara, rzeczniczka prasowa Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach, która przejęła dochodzenie w tej sprawie.

Napastnik miał zostać przesłuchany jeszcze we wtorek 24 września. Tego dnia rano Tadeusz Żymełka, prokurator rejonowy w Rybniku przekazał mediom informację że czynności związane z 63-latkiem nie są jednak realizowane w prokuraturze, ale w szpitalu psychiatrycznym, gdzie napastnik został przetransportowany, gdyż lekarz nie zgodził się na osadzenie go w policyjnej izbie zatrzymań. Następnie do sądu miał zostać skierowany wniosek o zastosowanie środka zapobiegawczego w postaci tymczasowego aresztu.

63-latek przyznał się do popełnionego czynu, ale jego tłumaczenie było irracjonalne.

- Ten pan ma pretensje do policji. Wyimaginował sobie, że różne osoby wchodzą do mieszkania pod jego nieobecność. Zanieczyszczają mu lokal, zwłaszcza pościel. Twierdzi, że policja go ignoruje, więc postanowił to załatwić w inny sposób. Wziął młotek i nóż i wszedł do komendy - relacjonował Tadeusz Żymełka.

Sprawca tłumaczył, że jego zdaniem to on jest w tej sprawie pokrzywdzonym. Z treści protokołu wynikało, że nie jest w pełni sprawny psychicznie.
Recepcjonistka bardzo przeżyła atak. Niemniej, jak doszła do siebie po leczeniu szpitalnym, a była w ciężkim stanie (odma płuc), wróciła do pracy w komendzie – dowiedziały się „Nowiny”.

Komentarze

Dodaj komentarz