Na 12 lat więzienia skazano kierowcę, który po pijanemu śmiertelnie potrącił 7-letniego Kubusia z Leszczyn. Tragedia rozegrała się w Kamieniu, gdzie chłopiec spacerował wraz z rodzicami i rodzeństwem. Kierowca pędził z nadmierną prędkością, miał 2,7 promila alkoholu we krwi!
To łączna kara, bo kierowca odpowiadał za dwa czyny: jazdę po pijanemu i spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym. Za pierwszy wyrok brzmiał rok, za drugi: 12 lat, w sumie kara łączna wyniesie 12 lat. Sąd zasądził również zadośćuczynienie dla rodziców chłopczyka (100 tysięcy złotych) oraz kwoty od 10 do 20 tysięcy złotych dla pozostałych pokrzywdzonych uczestników tego wypadku.
Prokuratura domagała się 14 lat odsiadki. Wyrok nie jest prawomocny. Wszystkie strony wystąpiły o uzasadnienie, można więc spodziewać się odwołań, zarówno pokrzywdzonych (rodziców chłopczyka), jak i skazanego. Odwołania nie wyklucza również prokuratura.
- Sprawca wyraził co prawda skruchę, ale ja nie znalazłam żadnych okoliczności łagodzących - powiedziała nam Malwina Pawela-Szendzielorz, zastępca prokuratora rejonowego w Rybniku.
Proces toczył się za zamkniętymi drzwiami - wnioskowała o to rodzina Kubusia.
Dramat rozegrał się w niedzielę, 4 sierpnia 2019 roku.
30-letni wówczas Piotr M. pił alkohol już w sobotę, w dzień poprzedzający zdarzenie, z kolegami i koleżankami. W niedzielę również pili alkohol. Następnie pojechali oplem corsą na kąpielisko Pniowiec, a potem udali się (nie wiadomo dlaczego) w kierunku Kamienia. Samochód cały czas prowadził Piotr M. Na ulicy Hotelowej, na wysokości skrzyżowania z ulicą Tadeusza Boya-Żeleńskiego, stracił panowanie nad autem, które sunęło w kierunku idącej po lewej stronie jezdni matki z dzieckiem. Samochód odbił w kierunku czterech osób, stojących po drugiej stronie drogi. Tam stał siedmioletni chłopczyk, jego ojciec i dwóch rowerzystów.
- Piotr M. zupełnie już nie panował nad autem. Tyłem najpierw potrącił 14-letnią rowerzystkę, a następnie siedmiolatka. Oboje stali przy znaku drogowym. Chłopczyk uderza głową o słupek, doznaje ciężkich obrażeń i umiera na miejscu – mówi Malwina Pawela-Szendzielorz, zastępca prokuratora rejonowego w Rybniku.
Ustalono, że na drodze, gdzie obowiązuje ograniczenie prędkości do 50, a następnie 30 kilometrów na godzinę, oskarżony jechał 70-80 kilometrów na godzinę. Ulica jest bardzo wąska...
Kierowca usłyszał zarzuty i został aresztowany.
- Pierwszy zarzut to prowadzenie samochodu w stanie nietrzeźwości, drugi spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym, ale jednocześnie zagrożenie spowodowania katastrofy w ruchu drogowym. Bo przecież w miejscu wypadku było wiele osób – mówiła wtedy prokuratura.
Czyny te zagrożone są karą 14 lat więzienia.
- W trakcie śledztwa Piotr M. przyznał, że pił. Właściwie nie wie, dlaczego usiadł za kierownicą. Potwierdził, że jechał z prędkością 70-80 km na godzinę i stracił panowanie nad samochodem. Żałuje – mówiła prokurator Malwina Pawela-Szendzielorz.
Zarzuty usłyszała również 36-letnia Wioleta K. Jechała oplem z 8-letnim synem. Naraziła go w ten sposób na utratę zdrowia, a nawet życia.
- Zeznała, że piła najmniej. Rzeczywiście, pomiar alkomatem wykazał u niej 0,64 promila. Jak tłumaczyła, prosiła, robiła wszystko, by Piotr M. jechał wolniej – informowała prokuratura.
Kobieta dobrowolnie poddała się karze, dostała wyrok w zawieszeniu.
W śledztwie wypowiedział się biegły ds. rekonstrukcji wypadków drogowych. Dokładnie przeanalizował przebieg zdarzenia. W oparciu o ślady pozostawione na miejscu szczegółowo ustalił tor jazdy samochodu. Sekcja zwłok wykazała, że chłopczyk doznał wielonarządowych obrażeń, w szczególności głowy, skutkujących śmiercią.
Komentarze