W żorskim sztabie Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy wskutek pandemii ruch mniejszy niż zwykle. Niemniej wszyscy angażują się na całego. W sali na parterze od samego rana wydawane są wolontariuszom pakiety.
- Każdy taki pakiet zawiera: koszulkę, identyfikator, smycze i w tym roku dodatkowo maseczki, puszkę i serduszka. W pakiecie jest ich około stu, czasem więcej – wylicza jedna z dziewczyn.
Mateusz pakuje pączki, które rozdaje wolontariuszom ruszającym w teren. Spałaszowane drożdżowe ciasto z nadzieniem pomoże im stać z puszkami w mrozie przez wiele godzin.
- Poszło już całe opakowanie pączków, które podarowała Orkiestrze jedna z żorskich cukierni – mówi chłopak.
Michał Kuś, Wiktoria i Aneta oraz Dorota Basta-Kurianowicz ze Stowarzyszenia Ratowniczego Iskra Żory zabezpieczają uczestników WOŚP w MOK-u pod względem medycznym. Licealistki z klasy mundurowej, mieszkanki Suszca Wiktoria i Aneta są na razie adeptkami ratownictwa, choć potrafią już skutecznie pomóc w sytuacji zagrożenia zdrowia i życia.
Przed MOK-iem zaparkował autobus Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Raciborzu. W sali koncertowej rozstawiono siedem foteli, gdzie pielęgniarki pobierają życiodajny płyn, który trafi do szpitali, ratując życie poszkodowanym w wypadkach oraz innym operowanym pacjentom. Akcję przygotowano, jak od ponad 20. lat we współpracy z Harcerską Służbą Krwi Hufca ZHP im. hm. W. Drobnego w Żorach.
- Naszym zadaniem jest przygotowanie miejsca i poinformowanie ludzi o zbiórce. Od początku pozyskaliśmy w związku z Wielką Orkiestrą ponad 7 tysięcy litrów krwi, czyli siedem ton – podkreśla Marek Gwóźdź, założyciel i szef HSK.
Rybniczanin Grzegorz Panek akurat przebywa w Żorach, więc skorzystał z okazji, by oddać krew w MOK-u. Od latb jest dawcą honorowym. Uratował już życie wielu osobom.
Komentarze