Ireneusz Stajer Janusz Szmalec z żoną jeździli na wszystkie zloty motocyklistów w regionie
Ireneusz Stajer Janusz Szmalec z żoną jeździli na wszystkie zloty motocyklistów w regionie

Ireneusz Stajer

Trwa dramat rodziny zabitego przez nieodpowiedzialnego kierowcę motocyklisty. Mąż i ojciec zginął na ulicy Armii Krajowej, jego pasierb Kamil Duda ma dziś operowaną zmiażdżoną lewą nogę. Podejrzany o spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym 44-letni Arkadiusz B. nie czuje się winny. Pojąć tego nie może małżonka zmarłego Hanna Duda-Szmalec, jest w szoku na lekach uspokajających. W mieszkaniu przy ulicy Gagarina zrozpaczoną kobietę pociesza siostra i sąsiadki. 

- Jak to..., ginie człowiek, kierowca ucieka i nie ma winnego? - pyta żona ofiary tragedii z 10 kwietnia.

Kierujący wieczorem jeepem 44-latek na wniosek prokuratury trafił jednak do aresztu śledczego w Cieszynie, gdzie spędzi trzy najbliższe miesiące. Sąd nie dał bowiem wiary jego wyjaśnieniom. 

- Gdy zgłosił się na policję z adwokatem był trzeźwy – mówi Arkadiusz Kwapiński, zastępca prokuratora rejonowego w Jastrzębiu-Zdroju. 

43-latek przyszedł do komendy w poniedziałek, czyli dwa dni po wypadku. Był już karany. 

- W 2010 roku usłyszał wyrok za kierowanie samochodem w stanie nietrzeźwości - mówi aspirant Halina Semik, oficer prasowa jastrzębskiej policji. Arkadiusz B. mieszka w powiecie wodzisławskim.

Kojarzony jest ze środowiskiem kibicowskim.

Feralnej soboty Janusz z Kamilem pojechali skuterem Zipp Pro 50 na mszę św., zamówioną przez społeczność WRM MC Poland chapter Jastrzębie-Zdrój, która inaugurowała sezon motocyklowy. Jak co roku chcieli przywieźć ze sobą tzw. blachę zlotową, czyli specjalnie wybijany z takiej okazji znaczek. Nie było nabożeństwa, bo pandemia. Długo nie odbierali telefonu od pani Hanny, więc pomyślała, że wracają. Podgrzała obiad. Kwadransie później znowu przedzwoniła, ale po drugiej stronie odezwał się policjant. Usłyszała, że mąż zginął w wypadku. 

- Janusz jeździł ostrożnie, nigdy nie szarżował. Przestrzegał przepisy drogowe, nie wymuszał pierwszeństwa. Zresztą skuter miał pojemność tylko 50 cm3, więc nie mógł poruszać się szybko. Wiedział, że czekamy na niego – tłumaczy pani Hanna. 

O śmierć ojca obwinia się Kamil. Bo feralnego wieczora prowadził skuter, Janusz był pasażerem. Powiedział, że już nigdy nie wsiądzie na motocykl. Dokładnie zapamiętał wypadek.

- Jeep zjechał z prawego na lewy pas i uderzył w skuter. Syn mówi, że cały czas  widzi ten wypadek. Leżąc na ziemi podniósł głowę i szukał wzrokiem ojczyma. Tłumaczę mu, że nie ma prawa się obwiniać. Zamiast niego na zlot miał jechać mąż sąsiadki. Ostatecznie został w domu. Jakby wpadł na niego Arkadiusz B., osierociłby szóstkę dzieci – wskazuje wdowa.

Jak dodaje, mąż spadając uderzył w przydrożne drzewo. Pani Hanna poszła do prezydent Jastrzębia prosić o pozwolenie na umieszczenie na drzewie krzyża z napisem „Janusz zginął śmiercią tragiczną 10.04.2021". Usłyszała, że będzie wycięte, a krzyż może stanąć obok. Pogrzeb miał być dzisiaj (15 kwietnia). Ze względu na pochówki covidowe, proboszcz szerockiej parafii Wszystkich Świętych wyznaczył termin na sobotę. O 9 zostanie wyprowadzone ciało, godzinę później rozpocznie się msza św. Janusz był bardzo wierzący. Nigdy nie rozstawał się z krzyżykiem, który nosił na piersiach. Po wypadku krucyfiks na łańcuchu był cały we krwi.   

Pani Hanna nie pojmuje wyjaśnień podejrzanego.

- Arkadiusz B. powiedział, że uciekł, bo był w szoku. Taki stan może trwać kilka godzin, ale nie od soboty do poniedziałku. Myślę, że w chwili wypadku był pod wpływem alkoholu – uważa. - Jako człowieka jest mi go szkoda. Ale jako sprawcę nie. Powinien ponieść surowa karę – dodaje. 

Mieszkańcy bloków przy ulicy Gagarina znali pana Janusza własnie z motocyklowej pasji.   

- Jego pasierb Kamil mieszka naprzeciwko. Ostatnio obaj dostali pracę, Janusz na budowie. A tu taka tragedia. Jeździli na wszystkie motocyklowe zloty – mówi Grzegorz Żbik, sąsiad Kamila.

W drugim budynku mieszka wdowa z dziećmi.

Reporter „Nowin” znał panią Hannę i Janusza z widzenia. Co roku przyjeżdżali na festiwal country w żorskim miasteczku westernowym TwinPigs. Ubrana w skóry motocyklistów z powpinanymi blachami para tańczyła country dance. Pod sceną poruszał się w charakterystycznym rytmie tłum ludzi. Każdy z nich przyjeżdżał tu jakąś niesamowitą maszyną. 

- Nie posiadam tylu blach co mąż. Potrafiliśmy jeździć na zloty trzy – cztery razy w roku, do Wisły, na Równicę... Nie wiem, czy w Jastrzębiu dostali te blachy, bo nie miałam już z mężem kontaktu – płacze wdowa.

Poznali się 26 czerwca 2008 roku w Holandii, gdzie oboje pracowali. Janusz był zatrudniony przy produkcji kabli elektrycznych. Mieszkali w jednym hotelu. Ślub cywilny zawarli 13 czerwca 2019 roku. Motocyklowego bakcyla złapali przypadkiem. Jakieś siedem lat temu partner sąsiadki Szmalców miał wypadek na skuterze Barton. Ci odkupili maszynę. Później nabyli choppera z żółtymi płomieniami, a na koniec Zippa. 

- Janusz wszystko robił przy tych motocyklach, konserwował, naprawiał drobne usterki – załamuje się głos pani Hanny.    

Wierzy, że mąż któregoś dnia stanie w progu mieszkania. Dlatego co wieczór wyciąga klucz z drzwi wejściowych. 

Komentarze

Dodaj komentarz