Pixabay
Pixabay

Cała sprawa zaczęła się w Berlinie, dobrze sytuowane małżeństwo, on - wzięty lekarz, ona – śpiewaczka operowa, miało dwie córki: 10-letnią Mariannę i 12-letnią Antoninę. Dziewczynki miały wszystko czego dusza zapragnie, tylko żadne z rodziców nie miało dla nich czasu.
Ich wychowaniem zajmowały się służące. Jedna z nich, szczególnie zabobonna osoba, poskarżyła się pani, że dziewczynki stroją sobie z niej żarty! Przesuwają coś za jej plecami albo czymś w nią rzucają, ale nie ruszają się przy tym z miejsca! Pani domu nie mogła uwierzyć w takie dziwne zachowanie córek i ostro zbeształa kobietę, a potem oddała córki pod opiekę innej, nieco młodszej służącej,. Wydawała jej się osobą znacznie bardziej rozsądną. Po kilku dniach i ta kobieta pojawiła się u niej ze skargą. Mówiła, że dziewczynki jej nie słuchają i zauważyła, że kiedy Marianna zgubiła kolczyk, to nie szukała go jak jej siostra na klęczkach, tylko latała, a raczej unosiła się kilkanaście centymetrów nad dywanem tak długo aż go znalazła! Dziewczynka nie wiedziała jednak, że jej wyczyn ogląda służąca.

Oboje rodzice nie wierzyli w zjawiska paranormalne, ale uznali, że córkom przyda się solidne wychowanie i wysłali je do ciotki Klotyldy, u której wychowywała się matka dziewczynek. Tak Marianna i Antonina trafiły do Bielan. Nie były zadowolone z takiego obrotu sprawy, zaraz pierwszej nocy wyszły na wielki taras. Narobiły hałasu i zniszczyły prawie wszystkie kwiaty doniczkowe - chlubę ciotki! "Małe czarownice", jak je potem czasem nazywała ciotka Klotylda, zdawały sobie sprawę, że mają nadzwyczajną moc i wykorzystywały ja często, żeby kogoś pognębić! Z początku małe złośnice ukrywały przed nią swoje możliwości, ale potem pozwalały sobie na coraz więcej. Psociły i hałasowały nawet u sąsiadów. Wkrótce ciotka Klotylda pożałowała, że przyjęła dziewczynki pod swój dach, ale jak miała wytłumaczyć ich rodzicom, czym dzieci tak naprawdę się zajmują? Zaczął się już przecież "światły" wiek XX, jak to trąbiono we wszystkich gazetach, więc prędzej niż w paranormalne poczynania dziewczynek uwierzono by raczej w fiksację ciotki.

Pani Klotylda była załamana, ale opatrzność nad nią czuwała, bo pomoc nadeszła z nieoczekiwanej strony! Jeden ze służących zauważył dziwne zachowanie dziewczynek i skontaktował ją ze swoim krewnym, który był znachorem. Mężczyzna ów znał się na rzeczy i radził ciotce zły okres przeczekać, bo jego zdaniem wszystko to powinno się skończyć. Kilka tygodni później jedna ze służących zatrudnionych przy dzieciach doniosła ciotce, że Antonina poprzedniej nocy dostała menstruacji. Pani Klotylda posłała po znachora, który poradził obserwować teraz tylko Mariannę , bo Antonina przez sam fakt, że stała się kobietą, została już wyeliminowana z gry! Znachor miał rację: Marianna niewiele mogła zdziałać bez wsparcia siostry i w końcu owe przedziwne zjawiska ustały, ba nawet same dziewczynki nieco złagodniały i stały się milsze dla otoczenia, więc bez problemu mogły wrócić do Berlina, ale do Bielan zaglądały potem w każde wakacje. Co nimi powodowało w okresie dojrzewania, tego nikt nie jest wstanie uzasadnić naukowo. 

 Ale jak twierdzą osoby przekonane o rzeczywistości tego zjawiska, poltergeist występuje jedynie w obecności jednej osoby, która jest świadkiem nietypowych wydarzeń . Osoba taka to zazwyczaj dziecko, najczęściej dziewczynka w okresie dojrzewania (wiek ok. 10-17 lat), która w wyniku swego nastawienia emocjonalnego nieświadomie wpływa na otaczające ją środowisko. Panienki z Bielan miały jednak świadomość swoich poczynań. Widocznie w tym zjawisku występują pewne odstępstwa. 

Elżbieta Grymel

 

Komentarze

Dodaj komentarz