Nie została do tej pory rozstrzygnięta, bo to wojna przyszłości – o schedę po Jarosławie Kaczyńskim. Podgryzanie, tarzanie, przeciąganie liny, próby pozbawienia podmiotowości satelitów – taka codzienność koalicjantów. Łączy ich jednak nie tylko władza, ale łączą spółki skarbu państwa - prawdopodobnie największe spoiwo w historii polskiej polityki. Trudno komukolwiek zrezygnować z fruktów, tym bardziej, że do wyborów – teoretycznie – bardzo, bardzo daleko.
Wojna na opozycji na taką skalę to jednak nowość i jest to dla mnie bardzo niepokojący proces. Kaczyńskiemu udało się narzucić narrację w sprawie Krajowego Planu Odbudowy, mimo, że głosowano w polskim Sejmie nad czymś zupełnie innym – nad europejskim Funduszem Odbudowy, czyli nad rozszerzeniem kompetencji Unii Europejskiej w sprawach zaciągania wspólnych zobowiązań i wypuszczenia wspólnych obligacji. To jednak trudny temat, a opozycja popełniła w międzyczasie wszystkie możliwe błędy, zwłaszcza komunikacyjne, i nie potrafiła narzucić właściwej narracji. Dodatkowo, niestety, część opozycji usiadła do stołu negocjacyjnego z PiS. Z autorytarną władzą można negocjować tylko wspólnie. W takich momentach można jedynie pokazywać siłę będąc zjednoczonym i nieugiętym. Tego zabrakło i bardzo mnie to boli. Bo ta sprawa będzie się ciągnęła miesiącami, a zwykli ludzie jeszcze bardziej zostali podzieleni i niedoinformowani - w poprzek sceny politycznej, partii, organizacji czy nawet grup internetowych.
Kaczyński mógł spokojnie przez ostatnie tygodnie oglądać rodeo – nie tylko wieczorami – jak to ponoć ma w zwyczaju, ale także w polskim Parlamencie. Co dalej, co się wydarzy? Na pewno przed nami wielkie przetasowania na opozycji – transfery, zjednoczenia, podziały. Trudno powiedzieć czy Kaczyński zdecyduje się wykorzystać ten trudny dla opozycji moment - na przyspieszone wybory – już raz się mocno sparzył. Niczego nie można jednak wykluczyć.
Łukasz Kohut, poseł do Parlamentu Europejskiego, politolog, fotograf, felietonista Tygodnika Regionalnego Nowiny
Komentarze