Materiały prasowe
Materiały prasowe

Porozmawiajmy dzisiaj o Spisie Powszechnym. Każdy, kto chociaż raz zerknął na facebookowy profil Łukasza Kohuta – posła do Parlamentu Europejskiego musiał zauważyć, że w ostatnich miesiącach bardzo wiele Twoich postów dotyczy tego tematu. Widać, że to bardzo ważne dla Ciebie.
Podczas Narodowego Spisu Powszechnego, który odbył się w Polsce w 2002 roku, narodowość śląską zadeklarowało ponad 173 tysiące osób, dziesięć lat później było to już ponad 847 tysięcy. Mimo to wszystkie kolejne rządy udawały, że nas nie ma, że nie istniejemy. Jestem jednak przekonany, że wykształcone w czasach stalinizmu przekonanie o monoetniczności polskich obywateli powoli odchodzi do lamusa i nikt uczciwie patrzący na Polskę nie powie dzisiaj, że jest ona krajem jednolitym narodowo. Minęło kolejne dziesięć lat, mamy następny Spis Powszechny, ponownie możemy pokazać polskiemu państwu, że istniejemy. Możemy pokazać, że mówimy w języku śląskim. 


Jak oceniasz ten Spis, jakich spodziewasz się wyników?
Spis internetowy może być trudny szczególnie dla osób z najstarszego pokolenia. Właściwie bez pomocy innych nasi najstarsi nie będą w stanie sami się spisać. Dlatego wielokrotnie apelowałem, prosiłem w licznych wypowiedziach, aby młodsi pomogli wypełnić ten obowiązek starszym. Innym problemem jest sam zestaw pytań. Spotkałem się z oceną eksperta, że pytania spisowe prowadzą do modelu mieszkańca Polski niejako oczekiwanego przez obecnie rządzących. Każde odejście od tego nieprawdziwego przecież wzorca natychmiast utrudnia wypełnianie formularza spisowego. Przy czym dotyczy to nie tylko nieuznawanych przez Państwo grup etnicznych czy języków, ale każdej, zwykłej przecież w dowolnym społeczeństwie, odmienności.
Ja zaznaczyłem w formularzu spisowym narodowość śląską i język śląski. Tak właśnie czuję. Śląsk to mój hajmat, moja miłość, moje wyznanie. Jak to zrobić? - W formularzu spisowym w punkcie 9 pytają o naszą narodowość.  Po licznych konkretnych propozycjach pojawia się pozycja „inna”. Po jej zaznaczeniu w pojawiającym się okienku wpisałem „śląska”. W punkcie 11 pytają o język, którego używamy w domu. Podobnie jak wcześniej odhaczyłem „inny” i wpisałem „śląski”. Przy czym podkreślam, że jest możliwość  zapisania podwójnej tożsamości. Z pewnością wiele osób będzie chciało zaznaczyć podwójną narodowość. Tak było również w poprzednim spisie w 2011 roku. To też dobrze. Ślązak-Polak, Ślązak-Niemiec, Ślązak-Czech czy Ślązak-Europejczyk. To dość typowe w naszym wielokulturowym regionie.
Nie mam jakichś specjalnych oczekiwań co do liczby osób, które zapiszą śląską narodowość i język. Mam oczywiście nadzieję, że będzie to liczba jak największa. Większa liczba śląskich deklaracji pozwoli później skuteczniej upominać się o nasze sprawy. Najważniejsze jednak, aby w końcu rzetelnie można było powiedzieć, ilu nas jest. W poprzednich dwóch spisach śląskie organizacje raportowały liczne nieprawidłowości - odmowy wpisania narodowości śląskiej przez rachmistrzów spisowych, czego nie może być przy spisywaniu się samemu. Powoli znika też obawa, bardzo powszechna wśród najstarszych Ślązaków pamiętających powojenne represje, przed zapisaniem w oficjalnym dokumencie, że nie jest się Polakiem. W każdym razie bezdyskusyjne jest to, że Narodowy Spis Powszechny jest dzisiaj dla nas, dla Ślązaków, jednym z najważniejszych wyzwań.


Wspomniałeś o obowiązku spisowym i o upominaniu się o nasze sprawy.
Tak, Narodowy Spis Powszechny 2021 jest obowiązkowy. To bardzo słabo wybrzmiało w informacjach spisowych i ludzie na ogół nie zdają sobie z tego sprawy. Uchylenie się od tego obowiązku zagrożone jest karą do 5000 zł. Spis trwa do końca września, w tym czasie wszyscy muszą wypełnić formularze spisowe. Nie ma sensu jednak czekać z tym na ostatni moment. Moim zdaniem najlepiej jest zrobić to jak najszybciej. Prosty przykład: już teraz do osób, które nie spisały się same, może zgłosić się rachmistrz spisowy. Myślę, że można wskazać wiele pytań spisowych, na które jednak lepiej jest samemu odpowiedzieć, niż rozmawiać o nich z obcą osobą.
Ostatnia dekada to prawdziwa eksplozja śląskiej kultury najwyższego lotu. Powstały genialne dzieła o Śląsku i po śląsku. I to wszystko dzieje się całkowicie spontanicznie, bez państwowego mecenatu i – nie ukrywajmy – nie przynosi sensownego dochodu twórcom. To świadczy o sile i żywotności kultury śląskiej, ale można tylko zgadywać, jak bogata byłaby ta twórczość, gdyby wspomagały ją konkretne pieniądze. Dobry, wysoki wynik w spisie pozwoli później na skuteczniejsze ubieganie się o oficjalne uznanie narodowości i języka śląskiego. To przełoży się potem na pomoc, przede wszystkim finansową. Nauka języka śląskiego i nauka o Śląsku w szkołach bez finansowego, państwowego wsparcia jest dzisiaj niemożliwa. To następna rzecz, którą dla nas, w przyszłości, ten Spis może wygrać. Możliwość (nie: obowiązek!) nauki języka śląskiego w szkole to coś niezbędnego dla jego przetrwania. Nauka o naszej historii i kulturze, jakże odmiennej od polskiej przecież, to też coś niesłychanie ważnego, dzisiaj całkowicie niemożliwego właśnie z powodu braku finansowania.


Podróżując po Górnym Śląsku, wszędzie można dzisiaj spotkać plakaty i banery zachęcające do dokonania śląskiego wyboru w Spisie. Sygnowane logo Śląskiej Sztamy. Osoby dociekliwe mogą odszukać też informację, że jej twórcą jest Łukasz Kohut. 
Śląska Sztama to porozumienie śląskich partii, stowarzyszeń, ludzi kultury, blogerów, polityków. Dlaczego się pojawiła? Liczne śląskie ugrupowania prowadziły swoją działalność od lat. I tak jak wszędzie, często ich interesy były rozbieżne, niektóre były skłócone ze sobą, wręcz wrogie. Udało mi się posadzić ich wszystkich przy jednym stole, pokazać, że w tym wypadku wszyscy mamy wspólny cel, przekonać, że powinniśmy działać razem. Ta wspólna praca daje konkretne efekty dzisiaj, chociażby w postaci lepszej niż gdziekolwiek indziej w Polsce informacji o spisie. To te banery i plakaty, o których mówiłeś i idący za tym najwyższy w kraju odsetek osób, które już dokonały spisu. Muszę podkreślić, że Śląska Sztama całą swoją działalność opiera na wolontariacie swoich członków, a wszystkie materiały promocyjne finansowane były albo z oficjalnych zbiórek, albo z naszych prywatnych środków. Ubocznym, ale zaplanowanym efektem działalności Śląskiej Sztamy było skuteczne przebicie się do mediów ogólnopolskich, które po raz pierwszy dopiero teraz rzetelnie przedstawiają językowe i narodowościowe aspiracje Ślązaków.
Przedstawiciele Śląskiej Sztamy spotykają się co tydzień, z powodu pandemii są to oczywiście spotkania online. Informujemy się nawzajem co, gdzie i jak zostało zrobione. Mówimy o dalszych planach i projektach, dzielimy się pomysłami, potem pomagamy sobie wzajemnie w ich realizacji. Początkowo zdarzały się drobne tarcia; wszyscy wiedzą, jak bardzo podzielone były śląskie środowiska ostatnimi laty. Wspólny cel i wspólna praca spowodowały jednak, że spory zniknęły, a pojawiło się poczucie wspólnoty. To niesamowicie fajne. Gdzieś na dnie serca mam nadzieję, że  Sztama zostanie na dłużej także po zakończonym spisie, że znajdziemy następne cele, które będziemy mogli wspólnie dla Śląska realizować.


Z posłem do Parlamentu Europejskiego i architektem Śląskiej Sztamy Łukaszem Kohutem rozmawiał Jan J. Lubos

Komentarze

Dodaj komentarz