Dominik Gajda Przedstawicielka Arolsen Archives Anna Meier-Osiński przekazała zegarek siostrzenicy Wilhelma Winklera, Marii Lorenz i jej bratu Henrykowi Michalikowi
Dominik Gajda Przedstawicielka Arolsen Archives Anna Meier-Osiński przekazała zegarek siostrzenicy Wilhelma Winklera, Marii Lorenz i jej bratu Henrykowi Michalikowi

Gdyby nie zaskakujący splot wydarzeń, historia ta mogłaby nie ujrzeć światła dziennego. Elżbieta Koczar z Miejskiego Ośrodka Kultury szukając informacji o swojej rodzinie, natrafiła na losy Wilhelma Winklera z Szerokiej. Tematem zainteresowała Arolsen Archives – Międzynarodowe Centrum Badań Prześladowań Nazistowskich. Okazało się, że organizacja przechowuje w swoim archiwum kieszonkowy zegarek na łańcuszku, należący do Wilhelma. 

Pani Elżbieta pomogła mu symbolicznie wrócić do domu. W piątkowe popołudnie na rynku przedstawicielka Arolsen Archives Anna Meier-Osiński przekazała zegarek siostrzenicy Wilhelma Winklera, Marii Lorenz i jej bratu Henrykowi Michalikowi.

- Od pięciu lat Stolen Memory poszukuje rodzin ofiar obozów koncentracyjnych, których rzeczy znajdują się w naszym archiwum. Jeszcze około 2500 przedmiotów czeka na powrót do rodzin. 900 z nich niemieccy naziści odebrali prześladowanym Polakom. Od 2016 roku udało nam się przekazać już 520 pamiątek rodzinom na całym świecie – powiedziała Meier-Osiński.

Jak dodała, nie jest to łatwe, bo z upływem czasu możliwości odnalezienia bliskich krewnych są coraz mniejsze.

- Tym bardziej cieszę się, że w Polsce udało się stworzyć sieć wolontariuszy bardzo zaangażowanych w poszukiwania. Taką osobą jest Elżbieta Koczar, bez pani pomocy nie moglibyśmy spotkać się dziś z rodziną Wilhelma Winklera – wskazała. 

- To nieprawdopodobne jak zaskakujący scenariusz napisało życie. Moja mama od 1945 roku zastanawiała się, jak potoczyły losy brata. Często go wspominała, jako wzór człowieka. Jego wartości stały się naszymi. Teraz my przekazujemy je naszym dzieciom i wnukom – podkreśliła Marii Lorenz. 

Wilhelm był dumny ze swojej polskości. 

- Mama powtarzała, że Wiluś przyjdzie po nią i tak się stało. W marcu tego roku, na miesiąc przed śmiercią wzięła do ręki ten zegarek. Brat odnalazł się w rzeczy, która została po nim - mówiła pani Maria. 

Jan Delowicz z muzeum przypomniał: - Ktoś kiedyś powiedział, że umiera się dwa razy. Na pierwszą śmierć nie mamy wpływu. Druga jest wtedy, gdy umiera pamięć o człowieku. Nad tą drugą możemy zapanować, ratując od zapomnienia.

– Liczymy, że dzięki tej inicjatywie uda nam się dotrzeć do kolejnych rodzin, które do dziś nie poznały wojennych losów swoich krewnych. Im skuteczniej nagłośnimy fakt, że wciąż są poszukiwani krewni ofiar obozów koncentracyjnych tym większe jest prawdopodobieństwo na kolejne sukcesy – podsumowała Elżbieta Koczar.

Wystawa potrwa do 26 sierpnia.

Galeria

Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt

Komentarze

Dodaj komentarz