post image
Arc E. Grymel Herb Kryr

Nie do końca wiadomo, kto był bohaterem tej opowieści, bo rozmaicie ludzie gadali. Jedni, że przygoda przydarzyła się księciu z pobliskiej Pszczyny, inni, że panu na dalekim Cieszynie, ale wszyscy byli zgodni, że było to bardzo, bardzo dawno temu.

Kiedyś wiosną wybrał się książę na polowanie. Ścigając jelenia czy też rączą sarnę zapuścił się daleko, sam jeden, w nieznane mu puszczańskie ostępy. Po długim biegu zwierzę wypadło na dziwnie zieloną polanę. Przemknęło przez nią jak strzała i skryło się po drugiej stronie w lesie. Książę przynaglił konia do biegu, ale jak tylko kopyta jego wierzchowca dotknęły polany, zakołysała się zielona, gładka dotąd powierzchnia i puszczańskie błoto zaczęło wciągać swe ofiary. Okrzyk przerażonego jeźdźca i kwik tonącego konia poderwały do lotu gromadę połyskliwych ptaków, które głośnym: " kry-ry, kry-ry " starały się przepędzić intruzów zakłócających spokój.

Szczęściem dla księcia, niezwyczajny krzyk czapli sprowadził nad błota gospodarzącego niedaleko bartnika, który odprowadził niedoszłego topielca do swej chaty. Wymyty i jako-tako odkarmiony książę czekał cały dzień zanim znaleźli go jego dworzanie. 

Nie podziękowawszy nawet gospodarzowi warknął tylko do swojej drużyny:

- Popamiętacie mnie jeszcze za to, żem tak długo musiał siedzieć u takich mizerów! - i dosiadłszy konia pognał w las a jego ludzie pomknęli zanim i tyle ich bartnik widział...

Minęło wiele lat i bartnik zapomniał już o swej przygodzie, kiedy do jego chaty zajechali dworscy słudzy z pismem nadającym jego rodzinie ziemie leżące wokół puszczańskiego błota, zwanego od krzyku czapli Kryry. Żeby odróżnić stare siedlisko od nowego, miejsce z chatką bartnika zaczęto nazywać Mizerów.

Czy tak było naprawdę? Tego się już nie dowiemy, ale zaufajmy przekazom ludowym, bo to nasze nie opisane bogactwo!

Elżbieta Grymel

Komentarze

Dodaj Komentarz