fot. Dominik Gajda
fot. Dominik Gajda

Nie powinno to dziwić, biorąc pod uwagę korzenie rodzinne pana Wojciecha. Zarówno jego dziadek, Adolf Wyrobek, był stolarzem; podobnie jak ojciec męża pani Kamili, Tadeusz Wyrobek. Małżeństwo komentuje:

Historia zatoczyła koło.   

Ich pomysł na biznes narodził się, gdy zamieszkali razem, a mieli wówczas ograniczony budżet. Nazywają go ich "wspólnym dzieckiem", bo wszystko zaczęło się od momentu, gdy zostali parą, małżeństwem. Wtedy zdecydowali się zaadaptować stare meble, które mieli w domu i jakoś je przerobić, odświeżyć. W międzyczasie wpadli również na pomysł, żeby zacząć robić takie meble na sprzedaż. Z początku tworzyli metamorfozy mebli - zupełne, czyli przemalowywali, a także zmieniali ich dotychczasową formę. Obecnie poszli inną drogą – przywracają meble do stanu oryginalnego, pierwotnego. 

To były jeszcze czasy, kiedy meble z lat 50/60-tych dopiero zaczynały wchodzić na salony - przyznaje pani Kamila.

Dlaczego zdecydowali się pójść taką drogą, a nie początkową, czyli całkowitymi metamorfozami?

 Myślę, że obecnie na rynku jest całkiem sporo firm, które podążyły tą ścieżką i sobie świetnie radzą. Natomiast u nas to była taka jakaś naturalna kolej rzeczy, bo bardzo zainteresowaliśmy się designem naszych sąsiadów, czyli Czechów i Słowaków, więc zaczęliśmy gdzieś stamtąd ściągać te czeskie, czechosłowackie meble. Jednak one już same w sobie były dla nas unikatowe i ciekawe, że przerobienie i przemalowanie nie wydawało nam się właściwe - opowiada pani Kamila. - Dlatego zaczęliśmy się starać przywracać je do stanu oryginalnego. Tą ścieżką już dalej podążaliśmy i w tym jakby się wyspecjalizowaliśmy. Na ten moment praktycznie 95 procent (o ile nie więcej) to są meble czechosłowackie - dodaje małżonek.

Wspominają, że kiedyś forma bazowa mebla się im nie podobała.

Z pożółkłym lakierem, z może nie do końca ciekawym fornirem… mieliśmy takie poczucie, że to już się tak opatrzyło, że taka diametralna zmiana mebla na coś zupełnie innego może rzeczywiście spowodować, że ktoś spojrzy na niego inaczej. - przyznaje pani Kamila. - Natomiast teraz to jest też troszeczkę inaczej, bo forma wyjściowa mebla jest dużo bardziej ciekawa - dodaje.

Czy wszystko robią sami? Stolarka i wykończenie to głównie ich praca. Natomiast do tapicerki zatrudniają zewnętrznych specjalistów.

Początkowo inspiracją do tworzenia kolorowych, malowanych rzeczy z przeszłości była dla nich twórczość Pieta Mondriana, ale i gra Tetris czy kaseta magnetofonowa. Kilka lat temu zrealizowali projekt metamorfozy mebli z kabaretem Łowcy.B, który został zlicytowany na cele charytatywne. Obecnie opierają się na własnych gustach i intuicji. Na pytanie czy uważają się za artystów, pani Kamila odpowiada:

Ja tak. Jestem z wykształcenia malarką i czasem zdarzy mi się jeszcze coś namalować, także uważam się za artystkę.

Pan Wojtek natomiast widzi w sobie bardziej pasjonata, handlarza. Najwięcej frajdy sprawia mu wyszukiwanie i zdobywanie tych najciekawszych mebli. 

Czy ich twórczość to bardziej rzemiosło czy sztuka? Twierdzą, że w dzisiejszych czasach każde rzemiosło może być rozpatrywane w kategoriach sztuki. Jako przykład ich dzieła sztuki podają starą skrzynkę z komody, którą przearanżowali, zmienili nóżki, a także zmienili fronty. Są prawdziwymi pasjonatami, którzy wierzą, że nadają meblom nowe życie.

Komentarze

Dodaj komentarz