Materiały prasowe Ukraińcy uciekają przed wojną do Polski
Materiały prasowe Ukraińcy uciekają przed wojną do Polski

– Strach jest najgorszy. Paraliżuje. Nie można się mu jednak poddawać. Brat jest dla mnie bohaterem. Walczy o swoją rodzinę. Chce wydostać się z Kijowa i pojechać na zachód kraju, gdzie mieszkają rodzice. Miasto broni się dzielnie przed ostrzałem wroga, a on sam z żoną i trójką dzieci siedzą skuleni w domu, w korytarzu. Wczoraj (24 lutego) nie wyjechali z zakorkowanego Kijowa. Zabrakło benzyny – mówi Ivan, mieszkający w Polsce od sześciu lat.

Pracuje z Alexem, którego ojciec w czwartek przyjechał do Polski. Kieruje się do Niemiec, gdzie już wcześniej zarabiał na życie.

– Polska dla taty jest chwilowym azylem, przystankiem, oddechem – przyznaje Alex, który w naszym kraju mieszka z żoną od dwóch lat.

Dom pułapka

Ludzie na Ukrainie chronią się przed ostrzałem, wojskami rosyjskimi. Dom, który miał być schronieniem, stał się pułapką.

– Tata siedzi w piwnicy. Modli się o pokój. Gdy przestaną strzelać, mówi, że ucieknie z domu. Martwię się o niego – przyznaje Max, pracownik Pajmon CPT pochodzący z Chersonia na południu Ukrainy.

Jak się okazuje, miasto Równe na zachodzie Ukrainy, położone ok. 160 km od granicy z Polską, również nie może czuć się bezpieczne.

– Pierwszego dnia inwazji Rosji w Równym było względnie spokojnie. Dzień później mieliśmy tu już ostrzał – dodaje Ivan, który wcześniej często kursował między biurami centrum pracy w Rzeszowie a Równym.

To drugie zostało zamknięte. Pracownicy albo uciekają do Polski, albo przenoszą się w bezpieczniejsze miejsca na terenie Ukrainy, by pracować zdalnie, jeśli będzie taka możliwość. Tylko, gdzie jest dzisiaj bezpiecznie? Natalia, pracownica rybnickiej firmy z biura w Równym, przedostała się ok. 40 km od miasta. Nie chce zostawić męża, który właśnie otrzymał wezwanie do wojska.

Siostra w Żor

Z kolei Tetiana, 25 lutego rano wyjechała z Równego i zmierza do Polski. Kieruje się z dziećmi do Warszawy, gdzie pracuje jej mąż. Przez kilka godzin stoi w gigantycznym korku na granicy i próbuje opuścić rejon zagrożenia. Siostra Tetiany pracuje w Żorach. Ma tutaj kolegę, który kilka miesięcy temu kupił nowy dom i… chce pomóc Ukraińcom.

– Wczoraj Marcin stwierdził, że on w tym domu jeszcze nie mieszka i może użyczyć go ukraińskim uchodźcom. Choć nie ma w nim jeszcze praktycznie nic (są tylko ściany), można umieścić tam piecyk, wstawić kilka mebli i goście z Ukrainy będą mieli ciepłe schronienie – mówi z przejęciem Tetiana. – Marcin przychyliłby nieba Ukraińcom. Są też niestety i tacy ludzie, którzy potrafią stworzyć komuś prawdziwe piekło – komentuje Tetiana.

Co z dziećmi?

- To nieludzkie. Wojna jest skutkiem potwornych planów chorych ludzi, którzy pragną zniszczyć sąsiadów dla realizacji snów o potędze – mówi Pajmonowi CPT Weronika Marczuk, była małżonka aktora Cezarego Pazury.

Ukrainka, od 30 lat mieszkająca w Polsce, autorka książek, prawniczka i bizneswoman. Jest również prezeska zarządu Towarzystwa Przyjaciół Ukrainy, z którą w ostatnich miesiącach Pajmon CPT pomagał dzieciom z domów dziecka na Ukrainie. Czy te dzieci są bezpieczne?

– Świat może się przeciwstawić najeźdźcom. Jeśli każdy normalny człowiek – a takich jest o wiele więcej niż putinowców – da z siebie wszystko, to uratujemy nasz świat i nasze dzieci – przekonuje Weronika Marczuk.

W grudniu zeszłego roku, centrum pracy wsparł dom dziecka Pielgrzym z Mariupolu w obwodzie donieckim: 25 dzieciaków otrzymało zimowe buty.

- W lutym tego roku wsparliśmy Winnicki Ośrodek Szkoleniowo-Rehabilitacyjny Gnizdechko (środkowa część Ukrainy). 25 wychowanków sierocińca dostało dresy sportowe - informuje Pajmon CPT.

Komentarze

Dodaj komentarz