post image
Elżbieta Grymel

Elżbieta Grymel

Tamtego dnia dochodziła już godzina 16.00. kiedy do biura wszedł starszy pan. W pierwszej chwili chciałam go poprosić, żeby przyszedł w innym terminie, ale zaraz potem przyszła refleksja: ten człowiek jest przecież w wieku moich dziadków ! Wyciągnęłam więc rejestry i w ciągu kilkunastu minut załatwiłam jego sprawę. Niestety, tego dnia los jakby się na mnie zawziął, nim skończyłam, rozpadał się rzęsisty deszcz, w związku z tym ja i interesant zostaliśmy „uwięzieni” w biurze na dłużej. Chociaż ja o nic nie pytałam, to starszy pan sam zaczął opowieść, którą tu przytoczę.

Po kilku latach od śmierci pierwszej żony, ożenił się po raz drugi. Jego żoną została wdowa z sąsiedniej wsi, która miała niepełnosprawną wnuczkę i wszystkie swoje oszczędności przeznaczała dla niej. Złościło to męża, który uważał, że pieniądze żony należą się raczej jemu. Żona zaś odpowiadała niezmiennie, że mu ich nie da, bo on je przepije, gdyż istotnie zdarzało mu się często przeholować z alkoholem! Kilkakrotnie ostrzegła go, żeby nawet po jej śmierci nie próbował ruszać tych oszczędności, bo ona będzie go straszyć! Z tego właśnie powodu dość często dochodziło w tym stadle do kłótni. W trakcie jednej z nich druga żona tego pana zasłabła. Pogotowie zabrało ją do szpitala i do domu już nie wróciła. Pierwsza rzecz jaką mąż zrobił po pogrzebie, to przeszukał cały dom, ale pieniędzy nie znalazł, doszedł do wniosku, że żona musiała je komuś przekazać i więcej już o tym nie myślał. W owym roku nastała bardzo słotna i długa jesień.

Z czasem w mieszkaniu zrobiło się tak zimno, że mężczyzna postanowił napalić w jedynym kaflowym piecu, który stał w pokoju gościnnym. Pomimo kilku prób ogień ciągle gasł, a dym snuł się po mieszkaniu, jakby coś wdmuchiwało go do wnętrza, więc starszy pan dał za wygraną. Następnego dnia umówił się nawet ze zdunem, gdyż uznał, że piec jest zepsuty. W nocy przyśniła mu się jego druga małżonka, kazała wyjąć zawiniątko znajdujące się w kanale rewizyjnym pieca i oddać całość rodzicom wnuczki. Nie zapomniała też powtórzyć przestrogi przeznaczonej dla męża! Starszy pan tak się przeląkł, że spełnił jej życzenie, co do joty! Jak sam stwierdził, wolał zubożeć, niż narazić się energicznej nieboszczce, bo pamiętał, że jak za życia coś postanowiła, to z całą pewnością wypełniła to do końca, a on nie chciałby być nękany przez ducha!

Po upływie pół godziny deszcz przestał padać i mogłam spokojnie wybrać się do domu, a starszy pan poszedł w kierunku dworca autobusowego. Choć pracowałam w urzędzie jeszcze parę lat, nigdy więcej się nie spotkaliśmy.
              
PS. Drodzy Czytelnicy, nigdy nie przyszło by mi do głowy, że siedząc za biurkiem i wypełniając nudne urzędowe rejestry, będę miała możliwość poznania tak ciekawej  i prawdziwej opowieści.

Komentarze

Dodaj Komentarz