fot. Dominik Gajda.
fot. Dominik Gajda.

Od czwartku, od godziny 19:40 do chwili obecnej, zarejestrowano kolejnych siedem wybuchów. Dziś nad ranem ponownie zebrał się sztab kryzysowy, by przeanalizować możliwość dalszego prowadzenia akcji ratowniczej. Podjęto decyzję o odizolowaniu zagrożonego terenu.

- Akcja ratownicza będzie prowadzona w celu zaizolowania rejonów kopalni, żeby nie zagrażał funkcjonowaniu ludzi w innych częściach zakładu. Jest to bardzo trudna decyzja. [...] Nie wiadomo skąd następuje dopływ tlenu, ponieważ wzrost metanu działałby raczej uspokajająco. Na dzień dzisiejszy próbujemy przeanalizować ograniczenie ilości powietrza, które tam jest dane. Po uzyskaniu pewnych danych, sztab poszerzony o naukowców podejmie dalsze decyzje. Chodzi o bezpieczeństwo ratowników, którzy wykonywali swoje zadania z bardzo dużym obciążeniem - mówił dziś Tomasz Cudny, prezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej.

- Rano przeanalizowaliśmy możliwość odizolowania tego rejonu, w grę wchodziły cztery warianty. Dzisiaj podjęliśy wyłącznie działania ustabilizowania tej sytuacji czysto wentylacyjnej. Myślę, że gdzieś za jakieś 10-15 godzin ta sytuacja powinna wrócić do normy i wtedy podejmiemy decyzje co do wyboru wariantu, który zastosujemy, jeżeli chodzi o izolację - mówił Józef Jaszczyk, dyrektor kopalni Pniówek.

Wysyłanie ratowników byłoby obecnie "nieodpowiedzialne"

Przedstawiciele JSW podkreślali, że rejon, gdzie uwięzieni są ratownicy, stał się zbyt niebezpieczny do prowadzenia akcji i wysyłanie tam kolejnych zastępów byłoby nieodpowiedzialne. Nie wiadomo, kiedy będzie można ją wznowić. Niestety, odizolowanie zagrożonego rejonu wiąże się z tym, że dotarcie do uwięzionych górników może zająć nawet kilka miesięcy.

- Przed kilkoma minutami została przeprowadzona rozmowa z rodzinami poszkodowanych pracowników, którzy pozostają pod ziemią. Osoby te zostały poinformowane jako pierwsze o tej tragicznej sytuacji. Objęliśmy te osoby szeroko pojętą opieką psychologiczną - słyszeliśmy.

- Takich przypadków w górnictwie nie zdarzało się dużo. Jednym z nich był wypadek w kopalni Brzeszcze. Powrót po tego pracownika był możliwy po ośmiu miesiącach. My izolując rejon, zostawiamy w tym obszarze linie chromatograficzne. Będziemy na bieżąco analizować atmosferę za korkami. Wtedy po jakimś czasie będzie można podjąć decyzję, czy wejście w tamten rejon jest możliwe. Dzisiaj nie możemy określić jakiegoś terminu. Wejście z powrotem w ten rejon to jest kwestia miesięcy - podkreślał Tomasz Cudny.

 

- Już byśmy tą determinacją nie zwojowali więcej, poza narażaniem kolejnych zastępów. A tak nie może być. Sytuacja się zmienia. Na to wpływu nie mamy. Dzieje się rzecz poza kontrolą zastępów i wentylacji - mówił Edward Paździorko, wiceprezes JSW. - Próbujemy kolejnej metody, którą ustaliliśmy, to jest sposób który będzie prowadzić do zamknięcia rejonu - dodał.

Stan rannych

W Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich przebywa nadal 10 górników – ofiar wybuchu w kopalni Pniówek. Pięciu poszkodowanych leczonych jest na Oddziale Anestezjologii i Intensywnej Terapii, a kolejnych 5 pacjentów na innych oddziałach szpitala.

- W ostatnich 24 godzinach do naszego szpitala nie został przekazany z innych placówek żaden z kolejnych poszkodowanych górników. Do Centrum nie trafili też górnicy, którzy ucierpieli we wczorajszych wieczornych wybuchach metanu w kopalni Pniówek - podkreśla Wojciech Smętek, Kierownik ds. Administracji i Rozwoju Centrum Leczenia Oparzeń im. dr S. Sakiela.

Poszkodowanych górników przebywających w Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich odwiedził dziś rano arcybiskup koadiutor Archidiecezji Katowickiej Adrian Galbas. Spotkał się on z rannymi górnikami przebywającymi na oddziałach szpitalnych, zapewniając o modlitwie i udzielił błogosławieństwa. 

Górnicy, którzy ucierpieli podczas czwartkowego wybuchu są w stanie dobrym.

Komentarze

Dodaj komentarz