facebook.com / Pet Patrol Rybnik.
facebook.com / Pet Patrol Rybnik.

Przypomnijmy, 13 października ubiegłego roku wolontariusze rybnickiego Pet Patrolu interweniowali w jednym z mieszkań w Jankowicach, skąd dochodziły niepokojące odgłosy. Wycie i skomlenie psa były dramatycznym wołaniem o pomoc. Gdy wolontariusze pojawili się na miejscu okazało się, że pies był w dramatycznym stanie. Więcej o tym: Tusia odeszła za tęczowy most. Nie udało się uratować psa z Jankowic.

- Nikt z nas nie spodziewał się tego, co za chwilę miały zobaczyć, a obraz ten z pewnością pozostanie z nami do końca życia. Drzwi otworzył właściciel. Na prośbę wolontariuszek przyniósł sunię - podkreślała wtedy Izabela Kozieł.

Bezbronna sunia, na brzuchu miała ogromny pęknięty guz z mieszaniną ropy i krwi. Przez przerośnięte i powykręcane paznokcie nie mogła normalnie chodzić. W oczach strach.

- Zapach, a raczej odór nie do wytrzymania i przerażony psi wzrok, a w nim bezmiar cierpienia i prośba o pomoc. Na miejsce wzywamy policję, aby odebrać interwencyjnie sunię. Właściciel nie widzi w tym nic niewłaściwego - dodawała wolontariuszka.

Po interwencyjnym odebraniu psa, wolontariusze udali się do weterynarza, gdzie rozpoczęła się walka o życie Tusi. Lekarz dał nadzieję, choć sunia miała przejść dwie operacje. 

- Ciężko nazwać właścicieli tego biednego psa ludźmi. Złość, bezsilność i bezmiar smutku... - słyszeliśmy.

Nie udało się 

Mimo wysiłku wolontariuszy i weterynarzy, niestety nie udało się uratować psa. Podczas operacji usunięto guz, jednak serce pieska nie wytrzymało.

- Jesteśmy wszyscy załamani…nie ma słów, żeby wyrazić, to co teraz czujemy… Lekarz pomimo reanimacji nie zdołał ściągnąć naszej Tusi z drogi za Tęczowy Most - podkreślała Izabela Kozieł.

Zapadł wyrok

7 kwietnia zapadł w tej sprawie wyrok. Sąd uznał, że w okresie od 2013 roku do 13 października 2021 roku właściciel znęcał się nad swoim swoim psem rasy mieszanej. W uzasadnieniu czytamy, że stan zdrowia psa wymagał hospitalizacji, a właściciel nie poddawał go leczeniu weterynaryjnemu, czym spowodował jego cierpienie. Warunki w jakich przebywało zwierzę świadczyły o rażącym zaniedbaniu, co bezpośrednio zagrażało jego życiu i zdrowiu.

Właściciel psa został skazany na karę roku ograniczenia wolności, z obowiązkiem wykonywania nieodpłatnej i kontrolowanej pracy na cele społeczne (30 godzin miesięcznie). Jednocześnie właściciel Tusi otrzymał zakaz posiadania wszelkich zwierząt na okres 15 lat. Musi także zapłacić nawiązkę na rzecz Pet Patrolu oraz zapłacić poniesione przez fundację koszty sądowe. Przez miesiąc wyrok w tej sprawie będzie również widoczny na stronie internetowej Sądu Rejonowego w Rybniku.

- Nie napiszemy, że się cieszymy, że czujemy satysfakcję z wyroku, bo trudno nam odczuwać takie emocje, jeśli zwierzęcia ofiary nie udało się uratować. Mogliśmy jedynie starać się zawalczyć o sprawiedliwość…ale emocje jakie nam towarzyszą trudno określić. Mamy nadzieję, że ten kolejny wyrok będzie przestrogą dla innych pseudowłaścicieli. Zwierzę to nie przedmiot. To istota żyjąca, zależna od nas i jesteśmy za nią odpowiedzialni. Mamy obowiązek zapewnić mu opiekę weterynaryjną, kiedy pojawi się uraz czy choroba. Mamy obowiązek pomóc starszemu psu przeżyć jesień swojego życia bez bólu i dyskomfortu, odwiedzając w tym okresie weterynarza odpowiednio często, aby badać i zapobiegać. Mamy obowiązek pomóc godnie odejść i skrócić cierpienie naszemu zwierzęciu kiedy medycyna nie ma możliwości zapewnienia mu dalszej egzystencji bez bólu i cierpienia. To jest człowieczeństwo - podkreślali po wyroku wolontariusze Pet Patrolu w mediach społecznościowych.

Komentarze

Dodaj komentarz