post image
Elżbieta Grymel

Elżbieta Grymel

Według wierzeń ludowych oprócz krwiożerczych półdemonów jakimi były zmory, istniały również strzygi. Zarówno zmory jak i strzygi były ludźmi (dziećmi) posiadającymi dwie dusze, z których jedna przez niedopatrzenie nie została ochrzczona. Aby temu zapobiec, nadawano dzieciom po dwa imiona. Wyjątek stanowił przypadek, kiedy udzielający sakramentu ksiądz uznał jakieś imię za podwójne. W naszej rodzinie opowiadano zabawną anegdotę, kiedy to ksiądz ochrzcił naszą krewną tylko jednym imieniem, a drugie  jakie chcieli nadać dziewczynce rodzice uznał za zbędne, gdyż doszedł do wniosku, że Anastazja, to w zasadzie dwa imiona: Ana(Anna) i Stazyja!

Za życia i po śmierci

Zmorą można było zostać zarówno za życia, jak i po śmierci, za to strzygą zostawało się jedynie po śmierci. Kiedy jedna dusza umierała wraz z ciałem, druga, ta nieochrzczona, błąkała się po świecie poszukując pomocy i żeby przeżyć ssała na ogół krew swoich bliskich, a czasem przypadkowo napotkanych ludzi.

Zmory płci żeńskiej (mężczyźni rzadko bywali zmorami) szczególnie upodobały sobie młodych, zdrowych, urodziwych i nieżonatych mężczyzn. Pogląd o śmiertelności duszy nie był odosobniony, choć stał w sprzeczności z doktryną Kościoła katolickiego, który uważa, że dusza ludzka jest nieśmiertelna. Zarówno strzygą, jak i zmorą mogła zostać osoba, która urodziła się z pełnym uzębieniem albo ze znamieniem w kształcie nożyc na plecach, a także ktoś, kto posiadał co prawda jedną duszę, ale za to dwa serca.

Dwa serca

Powszechnie uważano, że umierało tylko jedno z nich, a drugie żyło nadal. W niektórych rejonach Śląska strzygi utożsamiano ze „strzyżkami” czyli myszami, które niszczyły odzież strzygąc ją na pasy. W naszej okolicy mówiono zaś, że strzygi to dusze małych dzieci (płci obojga), które po śmierci, z różnych powodów, nie mogły zaznać spokoju.  W „godzinie duchów”(między północą a godziną 3 w nocy) pojawiały się w domostwach i na drogach kwiląc, płacząc i zawodząc. Należały do zjaw latających. Często występowały w większej ilości, wtedy bywały zwiastunami śmierci tego, kto ich zobaczył lub kogoś z jego bliskich. Istniało też wiele sposobów na pozbycie się tych uciążliwych zjaw, ale prawie każdy z nich wiązał się z ponownym wykopaniem zmarłego  z grobu. Rzadko udawało się wybawić zagubioną duszyczkę strzygi w mniej drastyczny sposób i odesłać ją w zaświaty, ale z tego, co mi wiadomo, takie praktyki też czyniono, choć nie zawsze były one skuteczne.

PS. Krwiożercze demony lub półdemony występują także w innych wierzeniach i zapewne kiedyś zmory i strzygi różniły się wyraźnie od siebie, dlatego nadano im odmienne nazwy, ale z biegiem czasu prawie zlały się w jedno. Istnieją jednak między nimi pewne różnice. Zmory były osobnikami dorosłymi i być może dlatego walczono z nimi bezpardonowo na różne sposoby, nie martwiąc się o ich dusze, zaś małe, zagubione w tym świecie strzygi budziły litość i ludzie starali  się pomóc im odejść w zaświaty.

Komentarze

Dodaj Komentarz