post image
Pixabay Takie karpie pływały po rynku

Elżbieta Grymel

Karpie pływały po rynku

W pewnym okresie po rynkach obu tych miast pływały podobno karpie z pobliskich stawów. Oba miasta zostały zalane na skutek przerwania grobli odgradzających sławne „rybniki” od miasta. Można rzec, że była to klęska żywiołowa, ale summa summarum podobno ucieszyła mieszczan, bo każdy z nich miał zapasy solonych ryb na co najmniej dwa lata. Ręce zacierali też bednarze, bo ryby trzymano w beczkach: żywe w wodzie, solone w solance lub grubej warstwie soli. W tym przypadku wielkie zyski osiągnęli również ludzie handlujący sola czyli „prasoły”.

Na oficjalnej stronie miasta Bieruń znalazłam następujący wpis: „We wschodniej części miasta, w bezpośrednim sąsiedztwie Starego Miasta znajduje się grobla, która powstała w latach 1530-1540 dla ochrony miasta przed wodami nieistniejącego już dzisiaj Wielkiego Stawu Bieruńskiego, na którym prowadzono hodowlę ryb na skalę przemysłową.

Jan Thurzo, ówczesny pan Pszczyńskiego Wolnego Państwa Stanowego, podjął się budowy Wielkiego Stawu Bieruńskiego. Dzisiaj istnieje niespełna kilometrowy odcinek grobli. Druga tego typu budowla hydrotechniczna znajduje się w południowej części Bierunia Nowego tzw. Kopani.

Pierniki burmistrzanki

Grobel Kopańska powstała w XVII w. dla ochrony pobliskich terenów rolnych przed wodami historycznego Stawu Kopańskiego. Obecnie jest to jedno z najbardziej wartościowych, pod względem przyrodniczym, miejsc na terenie Bierunia. Oprócz wiekowych drzew - grabów i dębów, które w malowniczy sposób wpisują się w krajobraz, rośnie tu wiele rzadkich i chronionych roślin, takich jak: kalina koralowa, kruszyna pospolita czy konwalia majowa. Grobla ta jest również miejscem gniazdowania wielu ptaków chronionych, z brodźcem samotnym na czele.”

Co prawda wpis ten nie wspomina o wydarzeniu przedstawionym w legendzie, ale sytuacja taka była wielce prawdopodobna. Sama opowieść tę słyszałam krótko po roku 2000 od starszego pana, który spacerował wraz żona po bieruńskim rynku. Próbowałam ich wypytać o opowieść o burmistrzance, która piekąc pierniki spaliła miasto, ale nie wiele mogli mi na ten temat powiedzieć. Pani, która urodziła się w Bieruniu, pamiętała, że opowiastkę tę słyszała jeszcze w szkole podstawowej. Za to oboje opowiedzieli mi o karpiach pływających po bieruńskim rynku. Kiedy powiedziałam im, że podobną opowieść słyszałam w Czechach, pan skwitował to stwierdzeniem: To we tym Trzeboniu tyż musi być piyknie jako u nos!

Szli do Rowni, nie do Rownia

Jednak to nie jest ten Trzeboń, ale ta Trzeboń, podobnie jak bieruńska Kopań wspominana w notce pochodzącej ze strony urzędu miasta. U nas w najbliższej okolicy mamy też miejscowość, o której sądzimy, że jej nazwa jest rodzaju męskiego – to żorska dzielnica Rowień. Jeszcze na początku lat 60. Starsi mieszkańcy mówili, że idą do Rowni (nie do Rownia). Jak zabawnie można odmieniać zwyczajne nazwy, niech świadczy fakt, że jeszcze w drugiej połowie lat 70.(kiedy pracowałam w UM w Żorach) inspektorzy Urzędu Wojewódzkiego w Katowicach prosili, żeby połączyć ich do Rowienia!

PS. Dalszą część tej historii poznacie drodzy Czytelnicy, za tydzień. Tam też w celu wyjaśnienia, pod artykułem napiszę o historycznych nazwach miast i innych miejscowości, które są rodzaju żeńskiego.

Komentarze

Dodaj Komentarz