Ireneusz Stajer Ewa Rotter-Płóciennikowa ze swoimi rysunkami na sztaludze
Ireneusz Stajer Ewa Rotter-Płóciennikowa ze swoimi rysunkami na sztaludze

Jest Pani nie tylko uznaną malarką, ale i osobowością. Ma Pani swoje zdanie na temat tego, co dzieje się w Żorach i regionie, nierzadko krytyczne. A rozmawiamy z okazji Pani wystawy malarstwa i rysunku w Muzeum Miejskim, której wernisaż odbędzie się 7 września, o godz. 17.30.

To jest wystawa retrospektywna, obejmująca 190 prac – od najstarszych po te najświeższe. Na wystawie opowiadam również moimi rysunkami, wystawianie ich jest w moim przypadku rzadkością, bo są to prace bardzo intymne. Opowiadają o moich traumach. Rysuję, kiedy jest mi bardzo źle, ale ostatnio rysuję bardzo rzadko (śmiech). I to jest piękne.

Nie ma Pani już żadnych problemów? Takie idealnie poukładane życie w zasadzie nie istnieje...

Jestem już tak dużą dziewczynką, że zdołałam poznać i przerobić siebie. Już nie katuję się obecnością ludzi, na towarzystwo których nie mam ochoty. Nie udaję, że kogoś lubię i kocham. Uważam, że to jest bardzo uczciwe. Ktoś mówi, że trudne. Wcale nie, bo człowiek jak udaje, to się męczy i musi pamiętać, co udawał.

To samo jest z kłamstwem.

Tak, nie bawię się w hipokryzję, która mnie brzydzi. Zauważył Pan pewnie, że jak Pan wszedł do pokoju, to ten kwiatek był w pączku. Kaktus w tej chwili rozkwita...

Co to oznacza?

Pewnie się cieszy.

Z mojej obecności?

Pewnie tak, skoro daje popis rozkwitania. To o czymś świadczy (uśmiech). Pierwszy raz zresztą widzę, że rozkwita tak szybko. Zwykle dzieje się to przez kilka dni. No niech Pan zobaczy, jak on się cudnie prezentuje. Zobaczymy, co pokaże na na końcu rozmowy.

Wróćmy zatem do sedna. Gdzie Pani dostrzega najwięcej hipokryzji?

Jest wszędzie. Ludzie, jak dzieci potrzebują pewnych granic w ramach poczucia bezpieczeństwa. Młodzieży nie uczy się dziś zasad właściwego postępowania. Dla mnie śmieszne i smutne jest tzw. bezstresowe wychowanie, ironizując sprowadzające się do przyzwolenia na zło: „nie kop pana, bo się spocisz”. Stworzyliśmy niebezpieczny świat, w którym nie czujemy się dobrze. Jeśli człowiek nie będzie czuł się bezpiecznie, to będzie chronił swoje dzieci jeszcze bardziej irracjonalnie. W mediach jest prowadzona akcja, gdzie dziewczynka mówi mamie, że nie można wchodzić za szlaban. Sorry, ona to powinna już wiedzieć od swojej rodzicielki.

Chce Pani przez to powiedzieć, że zło rodzi się z błędów w wychowaniu młodego pokolenia, deficytów wynoszonych z domu...

Wszystko wynosi się z domu. Ludziom wydaje się, że wychowanie zaczyna się od przedszkola, czyli zintegrowanego pobytu w placówce. Tymczasem nadrzędna rola spoczywa właśnie na rodzicach, którzy nie muszą robić wykładów, ale działają na dziecko swoim przykładem.

Sądzi Pani, że rodzice nie dają dzieciom przykładu?

On jest, ale dawany też przez ludzi zagubionych. Działa to według schematu: „myśmy nie mieli tych dóbr, to niech dostaną je nasze dzieci”. Otrzymują więc wszystko, co chcą, często nawet kosztem bezpieczeństwa domowego budżetu. We współczesnym świecie doszło już do tego, że od dzieci nie wymaga się pomagania mamie i tacie w różnych pracach. Nie chodzi o wykorzystywanie nieletnich do ciężkich prac, ale o towarzyszenie rodzicowi przy zajęciach domowych. Pomóż i przytrzymaj, pozmywaj naczynia. Ludzi interesuje teraz pozycja stricte materialna. Skutkiem jest pogoń za pieniądzem i zaszczytami.

Zmierza Pani do puenty, że współczesny człowiek obawia się najbardziej nie tego, że zrobi komuś przykrość, krzywdę, ale że nie zaimponuje sąsiadom, kolegom z pracy nowym modelem samochodu, prestiżowym stanowiskiem czy modną kreacją?

Tak, chcemy żyć cały czas na topie. To straszne określenie, ale dzisiaj jest tak, że jeśli mnie nie ma w Internecie, to mnie nie ma w ogóle... Mam być obecny, ale nie w formie ekshibicjonistycznej. Opowiadanie wszystkim o wszystkim jest szkodliwe. Potem wygaduje się bzdury, żeby tylko zaimponować. Nabywanie ogromnych ilości rzeczy, które zresztą produkuje się tak, żeby się szybciej psuły, jest jakby ślizganiem się na lodowisku. Bo córeczka musi mieć najmodniejszą sukienkę, a synek najnowszy model smarfona – niezależnie od przydatności gadżetu i naszych możliwości finansowych. Żeby tylko zaistnieć.

Młodzi, chyba w znakomitej większości, wolą życie w świecie wirtualnym niż realnym.

Przed chwilą przeczytałam artykuł, że jakaś psycholożka umówiła się z grupa kilkudziesięciu nastolatków na zadanie, że przez osiem godzin nie będą korzystali z Internetu, telefonu i telewizora. Mieli spędzić dzień z samymi sobą. Wytrwały dwie osoby. Reszta miewała nawet myśli samobójcze. Oni nie wiedzieli, co zrobić ze sobą. Nie potrafili się zorganizować. Młodzi wierzą, we wszystko, co im mówi Internet. Chodzi o odklejenie ich od komputera.

Obserwuje to Pani również w swoim życiowym doświadczeniu?

Przez kilka lat miałam do czynienia z bardzo zdolnym, młodym człowiekiem. Teraz idzie już do szkoły średniej. Kiedyś powiedział mi, że kupił sobie program komputerowy do nauki rysowania. Ja też zrobiłam z nim eksperyment, bo wtedy uczę się, na czym polega dzisiejszy świat. Bo jestem już absolutnie niedzisiejsza. On mi tłumaczy jak się rysuje, pokazując niezbyt udaną próbę. Zapytałam go, skąd wiesz, że tak jest dobrze. „Powiedziała mi o tym sztuczna inteligencja” - popisuje się... „To powiedz sztucznej inteligencji, że je gupio” (śmiech). Młodzi nie mają dystansu, a żeby mieć dystans, trzeba mieć wiedzę. Muszą mieć materiał porównawczy.

Czy aby teza, że młodym brakuje wiedzy, nie jest krzywdząca?

Nie, wystarczy popatrzeć jak piszą. Nie uczą się pisania ręcznego. Japończycy odkryli, że kiedy pisze się ręcznie, przede wszystkim kształtuje się funkcje ręki oraz mózg, który zapamiętuje to, co piszesz. Zapamiętujesz potem dużo łatwiej. Pisząc automatycznie na klawiaturze, przestajesz myśleć, nie zapamiętujesz zasad pisowni – proszę zauważyć, ile wszędzie spotyka się dziś błędów. Widziałam ostatnio młodych ludzi na randce, siedzieli przy stoliku, zapatrzeni w swoje komórki.

Pani Ewo, jest Pani artystką konserwatywną. Maluje pani krajobraz, przyrodę, ludzi, takimi jakimi stworzyła to wszystko natura...

To nie znaczy, że nie podobają mi się prace np. Ani Flagi, przedstawicielki młodszego pokolenia. Są doskonale przemyślane, bardzo głębokie społecznie, odnoszą się do człowieka. Ja jestem „malarką ciszy”. Jak już zaznaczyłam, moje rysunki są z traumy. Natomiast moje malarstwo jest malarstwem zachwytu. Staram się pokazać ten moment, gdy jak rozejrzymy się w przyrodzie, która jest bardzo ważna dla nas, nagle dostrzeżemy coś przecudownego. To taki sam moment, jaki towarzyszy nam przez naciśnięciem spustu migawki aparatu fotograficznego.

Zobaczymy, jak się ma nasz kwiat kaktusa?

Znakomicie. Przepięknie rozkwitnął i tak pozostanie przez kilka dni.

Rozmawiał: Ireneusz Stajer

Ewa Rotter-Płóciennikowa

… „maluje w technice suchej pasteli. Fascynuje ją światło – w jej sztuce wyznacznik wszystkiego, co dzieje się w pejzażu. W jej obrazach, pod chmurami w bielach, szarościach, ciepłych żółciach i pomarańczowych różach wędrujemy po łąkach, brzegiem jezior, plażą na skraju bezmiaru błękitu – zapuszczając się tu i ówdzie w symboliczny świat zwierząt – alegorie i anegdoty zaklęte w postaciach ptaszyn złowrogich, wron i kawek” – jak pisze kuratorka wystawy, dr Anna Flaga. Prace artystki można oglądać do końca października (wstęp: 5 zł, w poniedziałki za darmo). Wernisaż odbędzie się 7 września (czwartek, g. 17.30, wstęp wolny).

Na wystawie zaprezentowano 190 wyselekcjonowanych obrazów i rysunków pani Ewy - znakomitej artystki, pomysłodawczyni i organizatorki Międzynarodowych plenerów malarskich w Żorach. Już w PRL-u wnosiła światło w kulturę miasta, organizując m. in. plenery malarskie, które stały się wzorcem dla organizatorów plenerów w całej Polsce i za granicą. Wprowadzała do nich warsztaty dla dzieci i młodzieży oraz nieprofesjonalnych twórców. Metodyczka, nauczycielka, muzealniczka, artystka tworząca elitę artystyczną w Żorach, przygotowująca do życia następne pokolenia miłośników kultury i sztuki.

Odznaczona Brązowym Krzyżem Zasługi dla Województwa Śląskiego za wkład w rozwój kultury. W 2004 r. znalazła się w gronie 100 najbardziej znanych kobiet regionu. Laureatka najbardziej prestiżowej nagrody miejskiej - Phoenix Sariensis oraz nagrody Narcyz, ustanowionej przez Izbę Przemysłowo Handlową Rybnickiego Okręgu Przemysłowego. Założycielka Grupy Twórczej ATELiER i wiceprzewodnicząca Stowarzyszenia Artystycznego Żorskie Plenery.

Ukończyła Państwowe Liceum Sztuk Plastycznych w Katowicach, Wydział Sztuk Pięknych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu – dyplom z malarstwa w pracowni prof. Zygmunta Kotlarczyka, oraz studium podyplomowe z zakresu pedagogiki artystycznej w Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie.

 

Komentarze

Dodaj komentarz