Dominik Gajda
Dominik Gajda

Marek Pietras: Jak się pan czuje w fotelu prezesa ROW-u? Jest trudniej niż się pan spodziewał, a może łatwiej?
Mirosław Mosór: Myślę, że jest tak, jak się spodziewałem. Problemy w piłce są wszędzie podobne. Oczywiście pracując na poziomie IV ligi, więcej spraw trzeba ogarnąć, załatwić samemu. Nie ma takiego wsparcia jak w klubie ekstraklasy czy I ligi. Pamiętajmy jednak, że jestem tutaj dopiero pół roku. Jesteśmy na etapie poprawiania, czy usprawniania wielu rzeczy. Przed nami jeszcze bardzo dużo pracy. Ogólnie jestem zadowolony, ale może być zdecydowanie lepiej. 

Jeżeli chodzi o wynik drużyny osiągnięty jesienią, to spełnia on pana oczekiwania? 22 pkt w 15 meczach i 8. miejsce w tabeli. 
Bardziej jestem zadowolony ze sposobu grania drużyny, prowadzenia gry niż z samych punktów. Uważam, że mogło być ich trochę więcej. Mieliśmy takie założenie, że spróbujemy ustabilizować poziom naszej drużyny, a w zimie zastanowimy się, czy wiosną będzie szansa powalczyć o coś więcej niż spokojne miejsce w tabeli. Liga jest bardzo wyrównana, więc nie możemy powiedzieć, iż takiej szansy nie ma. Natomiast jesteśmy realistami, potrzebowalibyśmy solidnej serii zwycięstw, żeby stało się to możliwe. 

Jakie są minusy i plusy ekipy zbudowanej przez trenera Szeweluchina? 
Tracimy za dużo bramek w prosty sposób. W kilku meczach wydawało się, że wszystko mamy pod kontrolą, przeciwnik zrobił jedną przypadkową akcję, po której zdobywał bramkę. Później musieliśmy to odrabiać. I to jest plus. Wielokrotnie ta drużyna potrafiła wyjść z kiepskiej sytuacji. Była mobilizacja i walka do ostatniej minuty, to cieszy. Musimy też pamiętać, że dwaj znaczący zawodnicy: Nikodem Juraszczyk i Jakub Wróbel odnieśli kontuzje i to też miało wpływ na poziom drużyny i zdobycz punktową. W końcówce wypadli Paweł Mandrysz i Marek Krotofil. Trener musiał mocno rotować składem. 

Jest pan zadowolony z zawodników, którzy przyszli do Rybnika już za pana rządów?
Na pewno każdy spodziewa się dużo po zawodnikach, których ściąga do klubu. Niestety, nie zawsze wszystko przebiega idealnie. Tomaszewski szybko złapał kontuzję i to spowolniło jego wejście do zespołu. Końcówka rundy pokazała już, że to zawodnik ze sporym potencjałem. Kolasa dobrze radzi sobie na tym poziomie rozgrywkowym. Co do reszty, mieli lepsze i gorsze momenty. Mam nadzieję, że porządnie przepracujemy zimę i na wiosnę będziemy lepsi niż jesienią.  

A jak oceni pan pracę sztabu szkoleniowego?
To nie był łatwy czas dla nikogo. Drużyna się budowała, wszyscy nawzajem się poznawali. Tak, jestem zadowolony. Trener wyciąga wnioski, reaguje na to, co dzieje się z drużyną. Nie boi się wstrząsnąć szatnią. To dobrze. Oczywiście ja w szatnię nie ingeruję, to rola trenera, to on musi sobie wszystko poukładać, tak, żeby całość funkcjonowała. 

Jak będą wyglądały przygotowania do wiosny?
Planujemy rozpocząć przygotowania 9 stycznia. Potem będzie krótkie zgrupowanie w Kamieniu plus mecze sparingowe. Jesteśmy w trackie załatwiania sparingpartnerów. 

Planujecie jakieś zmiany w kadrze?
Będziemy o tym rozmawiać. Jedno to plany klubu, ale zawodnicy też mają swoje. Trzeba z nimi rozmawiać. Ja np. umówiłem się z Maćkiem Kolasą jeszcze latem, że jeżeli będzie miał okazję wrócić do III ligi, to my nie będziemy robić mu problemów. Myślę, że z kilkoma piłkarzami będziemy takie rozmowy toczyć. Jestem jednak przekonany, że kadra niewiele się zmieni. Może zostanie uzupełniona, na pewno nie będzie napływu wielu piłkarzy. Ta drużyna cały czas się buduje, jeżeli ktoś odejdzie, to będziemy reagować, jeżeli pojawi się jakaś szansa na ściągnięcie wartościowego piłkarza, to też będziemy to analizować. Już teraz musimy pomyśleć o naszej ofensywie, kontuzje Juraszczyka i Wróbla są poważne i raczej na wiosnę nam nie pomogą. 

Jak układa się pana współpraca z Miastem?
Mam cały czas kontakt z wiceprezydentem Piotrem Masłowskim. Mogę powiedzieć, że nasza współpraca jest harmonijna. Wiemy, że środki planowane na wsparcie sportu w roku przyszłym są podobne do tych tegorocznych. Będziemy musieli sobie jakoś z tym poradzić. 

Nie martwi pana fakt, że nie widać wzrostu liczby kibiców przychodzących na mecze ROW-u?
Trudno od razu zająć się wszystkim. Zdaję sobie sprawę, że organizacyjnie mamy wiele do poprawy. Prawda jest też taka, że kibiców na trybuny przyciąga wynik. Gdybyśmy byli w czołówce ligi, być może tych kibiców byłoby więcej. Cieszy mnie to, że ci, którzy przychodzą na stadion, widzą zmianę w sposobie gry, staramy się prowadzić grę i to jest na plus. 

Poznał pan już z grubsza rybnickie środowisko piłkarskie. Jest szansa, że współpraca pomiędzy ROW-em a chociażby RKP czy klubami dzielnicowymi będzie lepsza?
Mam taką nadzieję. Odbyło się kilka spotkań w tym temacie. Są konkretne plany i chcemy w przyszłym roku je realizować. Wszyscy musimy patrzeć i działać w tym samym kierunku. Jeżeli będziemy spójni i będzie zachowana ciągłość szkolnie, to jest szansa, że młodzi rybniczanie będą mieli szansę na prawidłowy rozwój. Jestem przekonany, że wszystkim na tym zależy, a przynajmniej powinno. 

Komentarze

Dodaj komentarz