Prawo i Sprawiedliwość musi wbić pierwszą łopatę na budowie Centralnego Portu Komunikacyjnego w 2023 roku, bo to rok wyborczy. I to pomimo protestów mieszkańców wielu miast i wsi w całej Polsce, również w naszym regionie. Wszystko zaczęło się w 2017 r., rząd Zjednoczonej Prawicy zapragnął budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego. Uchwalono koncepcję w randze uchwały, powołano pełnomocnika rządu ds. CPK – ministra Horałę, a rok później spółkę celową. Budowa CPK stała się sztandarowym i największym projektem infrastrukturalnym PiS, zakładającym nie tylko budowę lotniska, ale i przebudowę szkieletu transportowego kraju w oparciu o kolej szybkich prędkości. Nikt nie zastanawiał się skąd wziąć na to pieniądze, czy to projekt ekonomicznie uzasadniony i jakie konsekwencje niesie dla życia mieszkańców wielu gmin w Polsce. Między bajki można włożyć rok 2027 jako termin oddania do użytku lotniska. Wiarygodność obietnic rządzących można umieścić tam, gdzie znalazła się obietnica miliona samochodów elektrycznych do 2025 r., budowa bloku węglowego Ostrołęki C, czy planowanych 100 tys. tanich mieszkań do końca 2019 r. W ciągu ostatnich 5 lat podatnicy przekazali na CPK prawie 300 mln zł, z czego większość pochłonęły pensje rzędu kilkunastu/kilkudziesięciu tysięcy złotych miesięcznie.
Na końcu tych wielkich koncepcji są losy mieszkańców takich sołectw jak Palowice, Bełk, czy miast Świerklany, Orzesze i Mikołów. Jedni jeszcze się łudzą, że podobnie jak w przypadku budowy autostrad A1 i A4 zostaną wykupieni za przyzwoite pieniądze, które pozwolą im osiąść w nowym miejscu, w nowych domach. Inni, znając szczegóły projektu, gwałtownie protestują przeciw wariantom przebiegu linii kolejowej, bo nie wierzą w zapewnienia rządzących o uczciwym odszkodowaniu. Według aktualnego prawa, rzeczoznawcy wyceniają wartość nieruchomości dopiero po wydaniu decyzji wywłaszczającej, która często jest bardzo krzywdząca dla mieszkańców. Dochodzi do tak absurdalnych sytuacji, że domy z lat 60 są wycenione na 0 zł, więc mieszkańcy mogą spodziewać się rekompensaty, która nie wystarczy nawet na zakup kawalerki.
Ta inwestycja niszczy dorobek całego życia, uderza przede wszystkim w społeczeństwo, z którym aktualna władza w ogóle się nie liczy. Nie bierze się również pod uwagę głosu samorządów.
Po spotkaniach z mieszkańcami nie mam złudzeń, że rząd zastosuje wobec wysiedlanych właścicieli bandyckie metody przejmowania ich nieruchomości. Polska powinna się modernizować, ale tego typu inwestycje muszą być realizowane na podstawie konsultacji ze społeczeństwem, a nie przeciwko niemu. Każda władza, która nie szanuje obywateli, powinna odejść.
Marek Krząkała
Poseł na Sejm RP
Komentarze