Straszą, blokują i niszczą. Te trzy słowa doskonale opisują strategię działania aktywistów z organizacji Ostatnie Pokolenie. Trzeba przyznać, iż osiągają swój cel. Szybko stali się rozpoznawalni, osiągając status celebrytów w mediach społecznościowych. Tyle że debata, która towarzyszy ich akcjom, nie koncentruje się na szczytnych ekologicznych ideałach, a na skutkach i formach podejmowanych działań protestacyjnych. To znaczy, że dyskutujemy np. o przyklejaniu się do ulicznego asfaltu, ale już cel takiego działania pozostanie w medialnym cieniu.
Przyglądając się kolejnym pomysłom Ostatniego Pokolenie, obawiam się eskalacji podejmowanych dotychczas działań. Blokowanie ruchu drogowego, przerywanie koncertu filharmonicznego czy zniszczenie pomnika Syrenki w Warszawie dobre było na początek. Powtarzaniem tych samych akcji, nie da się długo utrzymać medialnego zainteresowania. Kolejne uliczne blokady prędzej czy później spowszednieją. Ratunkiem mogłaby być brutalna interwencja policji, ale jak na złość służby porządkowe obchodzą się z protestującymi bardzo łagodnie i wyrozumiale, a celem ich interwencji jest najczęściej ochrona aktywistów przed rozwścieczonymi kierowcami, a nie przywracanie drożności ruchu.
Kolejny przerwany koncert czy zniszczony pomnik już wkrótce może co najwyżej załapać się jedynie na krótką wzmiankę w kronice kryminalnej. Opinia publiczna szybko się nudzi. By utrzymać jej zainteresowanie trzeba będzie sięgnąć po coraz bardziej radykalne środki, aż się boję pomyśleć jakie.
Obawiam się, że jak w każdym ekstremistycznym systemie wartości, tutaj również prędzej czy później zacznie obowiązywać zasada, według której to cel uświęca środki. W tego typu zachowaniu szybko ulega zatarciu różnica między tym co moralne a tym co jest jego zaprzeczeniem.
Grzegorz Matusiak
Komentarze