Co ciekawe, mieszkanka ulicy Murarskiej, o której mówiono, że jest zmorą, sama się do tego przyznawała. I twierdziła, że musi dusić mężczyzn i nic na to nie może poradzić!
Dziś, zgodnie z obietnicą, dokończenie opowieści o zjawie z rybnickiego Juliusza. Pytanie, czy była to pokutująca dusza, czy może duch opiekuńczy szpitala, wciąż pozostaje jednak bez odpowiedz...
Jeżeli wierzyć opowieściom, to na zabawach tanecznych bywały nie tylko utopce, ale także ich córki. I dwie z nich ponoć przypłaciły życiem ciągotki do ludzi...
Na szczęście utopki nie były wszechmocne i istniało wiele sposobów, żeby obronić się przed nimi. Najprościej było nie włóczyć się po nocy bez potrzeby!
Zasiedliła niemal małe miasteczko, wybudowała w Rybniku instytut kosmetyczny oraz przychodnię onkologiczną. W ostatniej drodze towarzyszyło jej ponad tysiąc osób.
Ostatnie Komentarze