Lorenzo Thompson oczarował publiczność
Lorenzo Thompson oczarował publiczność


W ciągu dwóch koncertowych wieczorów zaprezentowało się osiem różnych grup. Organizatorzy z założenia dbają o to, by występowały tu formacje związane raczej z tradycyjnym nurtem gatunku niż z bluesowym eksperymentowaniem. Oprócz zespołów z niewielkim jeszcze dorobkiem, jak np. Patchwork czy Teenage Beat, byli artyści, których można już uznać za weteranów. Podobał się bardzo koncert Obstawy Prezydenta z jej wokalistą Januszem Wykpiszem. Ta grająca od 1986 grupa ma w dorobku już pięć wydanych płyt. Czerpią przede wszystkim z tradycji czarnego bluesa, ale w ich żywiołowej muzyce słychać też funky, soul, a przede wszystkim rock’n’rolla, co bardzo podoba się publiczności. Los Agentos to z kolei zespół grający ledwie od 2005 roku, ale tworzony przez doświadczonych już muzyków, by wspomnieć basistę Jacka Gazdę, który występował u boku Czesława Niemena, czy Ireneusza Dudka.
Wokalista zza oceanu
Zagrały też formacje dwóch znakomitych gitarzystów: Leszka Cichońskiego i Grzegorza Kapołki. Publiczność najdłużej zapamięta chyba jednak koncert amerykańskiego gitarzysty Rene Trossmana i jego zespołu oraz niezwykłego, czarnoskórego wokalisty Lorenzo Thompsona, który zaśpiewał w sposób, w jaki nikt wcześniej tu bluesa nie śpiewał. W sobotę krótko przed północą obdarzony niezwykłym głosem i niespożytą energią wokalista oczarował i poruszył nieco senną już publiczność. Szybko opuścił scenę, by znaleźć się blisko widzów. Wspierał się na ich ramionach, tańczył, chwytał za ręce, ale przede wszystkim pięknie śpiewał. To były naprawdę niezwykłe interpretacje bluesowych standardów; kultowy, wręcz chicagowski blues w wykonaniu Murzyna z Chicago. Na festiwalu nie zabrakło też przedstawicieli naszego regionu. Wywodzący się z okolic Rybnika Patchwork zagrał w piątek koncert szczególny, poświęcony pamięci swego zmarłego niedawno lidera, gitarzysty Piotra Czulaka. W sobotni wieczór koncertował z kolei Mr Blues.
– Mamy w planie nagrać wreszcie pierwszą płytę, ale rodzi się ona w bólach. Najpoważniejszym problemem jest brak czasu. Każdy z nas pracuje zawodowo i to wszystko komplikuje, bo udaje się nam spotykać tylko raz w tygodniu – mówi klawiszowiec Mr Blues Piotr Prządka. – Przy okazji koncertów wiele osób pyta nas o płytę, a my tylko rozkładamy ręce. Obiecałem już chłopakom, że w tym roku staniemy na głowie i w końcu ją wydamy. Materiału mamy tyle, że moglibyśmy nagrać nie jedną, ale dwie płyty. Myśleliśmy o wynajęciu profesjonalnego studia, ale okazuje się, że to strasznie kosztowne. Można to zrobić w inny sposób, ale ostateczna decyzja jeszcze nie zapadła – mówi gitarzysta i wokalista grupy Bogdan Rumiak. To on jest autorem kompozycji zespołu. Jego muzyczne pomysły dopracowuje na próbach cały zespół, który w repertuarze ma również covery piosenek znanych wykonawców.
Emocje i uczucia
Sami mówią o swojej muzyce, że to takie śląskie, chicagowskie granie. W zespole zabrakło tym razem chorej saksofonistki Aleksandry Kosińskiej, skład Pana Bluesa wzbogacił za to skrzypek, student katowickiej akademii muzycznej Jan Gała, koncertujący również z innymi wykonawcami, m.in. Martyną Jakubowicz. – Blues to muzyka, w której coś się dzieje, są emocje i uczucia. Na koncertach każdy z nas daje to, co najbardziej kocha. W innej muzyce tego po prostu nie znajduję. Podstawą jest jednak dla mnie muzyka klasyczna, do której sięgam bardzo często, nawet grając bluesa, bardzo często sięgam – mówi Jan Gała. Najmłodszym widzem imprezy był Bartosz, czteroletni syn Bogdana Rumiaka, który w czasie ubiegłorocznego festiwalu dołączył ze swoją zabawkową gitarą do zespołu taty, gdy ten był na scenie. Tym razem publiczność nie doczekała się jego występu, bo ze względu na późną porę koncertu chłopczyk po prostu zasnął.
– W domu najbardziej lubi przygrywać sobie na gitarze do piosenek Erica Claptona – mówi mama małego gitarzysty Katarzyna Rumiak. W niedzielę nad ranem drugi Rybnik Blues Festival przeszedł do historii. – Wciąż pojawiają się nowe grupy, które warto pokazać, bo choć nie są jeszcze znane, to grają naprawdę dobrze. My staramy się, by grały tu zespoły bardzo bluesowe, ale jednak różne. Blues wciąż jest w Polsce gatunkiem niszowym, ale z tego, co widzę, ma się coraz lepiej. W niektórych rozgłośniach pojawiają się pojedyncze audycje, są też ze trzy rozgłośnie internetowe, ale generalnie w radiu słyszy się bluesa bardzo rzadko, a to przecież wspaniała muzyka, co udowadnia chociażby nasz festiwal – podsumowuje Bogdan Rumiak.

1

Komentarze

  • Piotrek hmm 17 marca 2007 15:15"Aż szkoda, że festiwal przeszedł do historii" - myślę, że nie przeszedł - w przyszłym roku ma się znów odbyć :) "Po raz drugi Rybnickie Centrum Kultury wspólnie z rybnicko-żorską grupą Mr Blues zorganizowało tu Rybnik Blues Festival" - a właśnie, że po raz trzeci poza tym Jan Gałach a nie "Gała" - kilka błędów się Wam wkradło - a wszystko było w darmowym informatorze :/ Pozdrawiam Zespół Nowin :)

Dodaj komentarz