– Koszmarny blaszak okolony trzymetrowym płotem, jak w więzieniu, upstrzony zwałami śmieci i stertami palet. Czy właściciele sieci uznali, że np. w Krakowie można zbudować obiekt architektonicznie ciekawy, będący ozdobą części miasta, a w Rybniku wystarczy taki blaszak? – pyta nasz Czytelnik. Jak widać, porusza dwie ważne kwestie: kształt i wygląd zewnętrzny hipermarketu, jak też niefortunną lokalizację zaplecza sklepu. Z tego powodu kierowcy wjeżdżający do Rybnika od strony Gliwic oglądają mało okazałą, delikatnie mówiąc, część obiektu, czyli właśnie zaplecze. Janusz Błaszczyński, naczelnik magistrackiego wydziału architektury, wyjaśnia, że teren, na którym stanął market, znajduje się poza obszarem ścisłego nadzoru konserwatorskiego, więc urząd nie może narzucić inwestorowi żadnych rozwiązań architektonicznych. – Nasza rola ogranicza się tu do sprawdzenia, czy przedstawiony przez inwestora projekt jest zgodny z planem zagospodarowania – wyjaśnia naczelnik Błaszczyński. Carrefour to pierwszy hipermarket, który powstał w tej części miasta. I chyba trudno było się spodziewać, że będzie to jakieś cudo. Sieć nie inwestuje przecież w architekturę, ale w sklepy, które mają dawać zyski. Poważniejszym problemem wydaje się niefortunne ulokowanie zaplecza, które wita kierowców widokiem palet i zużytych kartonów. Krzysztof Mroczkowski, dyrektor rybnickiego Carrefoura, jest nieco zaskoczony takim spojrzeniem na jego hipermarket. Dla niego zaplecze to tylko jedna z części obiektu, równie niezbędna, jak wszystkie pozostałe. – Działka, na której powstał hipermarket, nie była zbyt duża i to wymusiło określone rozwiązania – wyjaśnia. Przyznaje, że tuż po otwarciu sklepu firma, z którą podpisano stosowną umowę, miała nieco kłopotów z bieżącym usuwaniem śmieci i sprasowanych kartonów. Teraz wszystko jest już w porządku. Faktycznie na święta zaplecze uprzątnięto, a palety przykryto folią. Nie zmienia to faktu, że to tylko zaplecze. Krzysztof Mroczkowski zapewnił nas, że zadba o właściwy wygląd tego miejsca, ale nie będzie działał pochopnie. – Parkan z blachy też nie wszystkim przypadnie do gustu, w dodatku mogą się nim zainteresować grafficiarze. Najbardziej prawdopodobnym rozwiązaniem jest zasłonięcie zaplecza wielkoformatowymi reklamami – dodał dyrektor. Janusz Błaszczyński zapewnia, że w projekcie nie widniał tam żaden śmietnik. Dodaje, że w obecnej sytuacji urząd może jedynie apelować do gospodarza sklepu, by pilnował tam porządku. Problem straszącego przechodniów i kierowców sklepowego zaplecza dotyczy również Reala. Dziś to biadolenie nad rozlanym mlekiem. Warto jednak wyciągnąć wnioski z tej lekcji i w przypadku budowy kolejnych marketów wymusić bardziej stosowną lokalizację tych ich części, które najbardziej psują miejski pejzaż.
– Koszmarny blaszak okolony trzymetrowym płotem, jak w więzieniu, upstrzony zwałami śmieci i stertami palet. Czy właściciele sieci uznali, że np. w Krakowie można zbudować obiekt architektonicznie ciekawy, będący ozdobą części miasta, a w Rybniku wystarczy taki blaszak? – pyta nasz Czytelnik. Jak widać, porusza dwie ważne kwestie: kształt i wygląd zewnętrzny hipermarketu, jak też niefortunną lokalizację zaplecza sklepu. Z tego powodu kierowcy wjeżdżający do Rybnika od strony Gliwic oglądają mało okazałą, delikatnie mówiąc, część obiektu, czyli właśnie zaplecze. Janusz Błaszczyński, naczelnik magistrackiego wydziału architektury, wyjaśnia, że teren, na którym stanął market, znajduje się poza obszarem ścisłego nadzoru konserwatorskiego, więc urząd nie może narzucić inwestorowi żadnych rozwiązań architektonicznych. – Nasza rola ogranicza się tu do sprawdzenia, czy przedstawiony przez inwestora projekt jest zgodny z planem zagospodarowania – wyjaśnia naczelnik Błaszczyński. Carrefour to pierwszy hipermarket, który powstał w tej części miasta. I chyba trudno było się spodziewać, że będzie to jakieś cudo. Sieć nie inwestuje przecież w architekturę, ale w sklepy, które mają dawać zyski. Poważniejszym problemem wydaje się niefortunne ulokowanie zaplecza, które wita kierowców widokiem palet i zużytych kartonów. Krzysztof Mroczkowski, dyrektor rybnickiego Carrefoura, jest nieco zaskoczony takim spojrzeniem na jego hipermarket. Dla niego zaplecze to tylko jedna z części obiektu, równie niezbędna, jak wszystkie pozostałe. – Działka, na której powstał hipermarket, nie była zbyt duża i to wymusiło określone rozwiązania – wyjaśnia. Przyznaje, że tuż po otwarciu sklepu firma, z którą podpisano stosowną umowę, miała nieco kłopotów z bieżącym usuwaniem śmieci i sprasowanych kartonów. Teraz wszystko jest już w porządku. Faktycznie na święta zaplecze uprzątnięto, a palety przykryto folią. Nie zmienia to faktu, że to tylko zaplecze. Krzysztof Mroczkowski zapewnił nas, że zadba o właściwy wygląd tego miejsca, ale nie będzie działał pochopnie. – Parkan z blachy też nie wszystkim przypadnie do gustu, w dodatku mogą się nim zainteresować grafficiarze. Najbardziej prawdopodobnym rozwiązaniem jest zasłonięcie zaplecza wielkoformatowymi reklamami – dodał dyrektor. Janusz Błaszczyński zapewnia, że w projekcie nie widniał tam żaden śmietnik. Dodaje, że w obecnej sytuacji urząd może jedynie apelować do gospodarza sklepu, by pilnował tam porządku. Problem straszącego przechodniów i kierowców sklepowego zaplecza dotyczy również Reala. Dziś to biadolenie nad rozlanym mlekiem. Warto jednak wyciągnąć wnioski z tej lekcji i w przypadku budowy kolejnych marketów wymusić bardziej stosowną lokalizację tych ich części, które najbardziej psują miejski pejzaż.
Komentarze