Kolędnicy odwiedzali gospodarzy z teatrzykiem kukiełkowym. Przedstawienie kończyła scena, w której Śmierć ścinała głowę Herodowi – mówi Julita Ćwikła
Kolędnicy odwiedzali gospodarzy z teatrzykiem kukiełkowym. Przedstawienie kończyła scena, w której Śmierć ścinała głowę Herodowi – mówi Julita Ćwikła


Ekspozycja wyjaśnia symbolikę rekwizytów, gestów, wróżb, życzeń, darów. Niektóre obrzędy zilustrowane są na fotografiach. – Zima to chyba najbardziej obfity okres w obrzędowości. Po zakończeniu prac polowych ludzie mieli więcej czasu na zabawę. Ale obrzędy to nie tylko zabawa. Powtarzane co roku, miały ożywić obumarłą przyrodę, zapewnić urodzaj, szczęście domowi i jego mieszkańcom – mówi Julita Ćwikła, etnograf i kustosz wystawy. Na wystawie można zobaczyć postaci kolędników, szlachciców, dziadów, niedźwiedników i grzebania basa. Do dziś w Łące koło Pszczyny i w Istebnej przetrwała tradycja chodzenia grupami, składającymi się z białych i czarnych postaci. Białe, czyli dobre, to Mikołaj, biskup i ksiądz, czarne to śmierć, diabeł, koza i Żyd.
– Odwiedzali oni domostwa i wprowadzali w nich prawdziwy zamęt. Wszystko kończyło się wprowadzeniem do domu konika, który skakał tak wysoko, jak mógł. Im wyżej podskoczył, tym lepszy wróżyło to urodzaj – tłumaczy Julita Ćwikła. W naszym regionie obrzęd ten praktykowany jest w Krzyżanowicach, ale w nieco zmodyfikowanej wersji. Na wystawie można też obejrzeć np. postaci kolędników z Łękawicy, którzy wędrowali po domach z gwiazdą, kozą i z szopką bożonarodzeniową, czyli teatrzykiem kukiełkowym. Przedstawienie kończyła zwykle scena, w której Śmierć ścina głowę Herodowi.
Koniec karnawału to zapusty (w naszym regionie odbywają się one w Samborowicach i Sławikowie) i grzebanie basa. – Zanim jednak kontrabas zamknięty zostanie w futerale, wygłaszana jest bardzo śmieszna oracja na dowolny temat – mówi Julita Ćwikła. Wystawa potrwa do połowy lutego.

Komentarze

Dodaj komentarz